Baner Fuksiarz
Wiadomości z tagiem Wzrok  RSS
Anna Moraniec: Rząd tak kocha niepełnosprawnych, że chce, by ich było jak najwięcej

13.10.2023 19:00


Z listy leków skreślono przełomową terapię, stosowaną w leczeniu niskorosłości, choć nie o wzrost w tym przypadku chodzi.

Tagi: Wzrok
Źródło: supernowosci24.pl

Ploom X Advanced: test podgrzewacza tytoniu o japońskim rodowodzie

13.10.2023 17:04


Ploom X dotarł w końcu z Japonii do Polski. Nowy podgrzewacz tytoniu firmy JTI  przyciąga wzrok ciekawym wzornictwem, na uwagę zasługuje też technologia grzewcza HeatFlow, w której główną rolę odgrywa powietrze, przystępna jest również cena. Czy to wystarczy, by podbić rynek?
Ploom X to kolejna na naszym rynku propozycja dla tych, którzy zamiast palenia tytoniu wybierają jego podgrzewanie. Urządzenie opracowane przez Japan Tobacco International (JTI) po raz pierwszy zadebiutowało w 2021 roku w Japonii, później trafiło na wybrane rynki Europy, a od końca września jest też .

Ploom X Advanced: najważniejsze dane

  • Obudowa z aluminium i poliwęglanu
  • Wymiary 43,5 x 88,5 x 24 mm
  • Waga 95 g
  • Kolory: czarny, srebrny, złoty i niebieski
  • Wymienne przednie panele
  • Technologia grzewcza HeatFlow
  • Akumulator: 2800 mAh litowo-jonowy
  • Wydajność: do 20 wkładów
  • Czas ładowania: około 90 min
  • Napięcie: 5 V / 2,3 A
  • Złącze USB-C
  • W zestawie: podgrzewacz, ładowarka USB-C, kabel USB-C, zestaw 7 patyczków do czyszczenia

Podgrzewacz Ploom X dostępny jest za 69 zł w czterech wariantach kolorystycznych: czarnym, srebrnym, złotym i niebieskim. Dzięki wymiennym panelom w siedmiu wariantach można dodatkowo spersonalizować wygląd urządzenia, zamieniając na przykład niebieski panel z zestawu na czerwony czy zielony. Do tego JTI oferuje produkowane specjalnie dla tego urządzenia wkłady tytoniowe.
Ploom X

Ploom X: jak wygląda?


Cena i kształt Ploom X w pierwszej chwili mogą przywodzić na myśl podgrzewacze GLO, jednak JTI poszło własną drogą i stworzyło coś całkiem nowego, trudno więc porównywać to urządzenie do innych tego typu.
Podgrzewacz Ploom X niewątpliwie przyciąga wzrok atrakcyjną formą. Ma kształt, który kojarzy się trochę z oszlifowanym przez wodę kamieniem, co podkreśla lśniąca powierzchnia zewnętrznego panelu. Niewielkie wymiary i zaokrąglone kształty sprawiają, że urządzenie mieści się w dłoni i wygodnie w niej leży, jest też lekkie – spodoba się więc paniom, ale w męskiej ręce też będzie dobrze wyglądać.

Korpus Ploom X w większej części wykonany jest z solidnego stopu aluminium o barwionej, matowej powłoce. Kontrastują z nią lśniące poliwęglanowe panele.
Na zewnątrz obudowy widać tylko dwa wyróżniające się elementy: klapkę zasłaniającą komorę na wkład tytoniowy (na górze) oraz port USB-C na dole. Po uaktywnieniu Ploom X zobaczymy jeszcze jeden element: pasek podświetlany diodą LED w kolorze białym, który informuje o statusie pracy urządzenia. Przesunięcie osłony komory pozwala też ocenić stan naładowania akumulatora – pasek rozświetla się wtedy do odpowiedniej wysokości.

No dobra, a jak się włącza Ploom X? Przycisk inicjujący podgrzewanie umieszczony jest pod wymiennym panelem, mniej więcej pośrodku. Wystarczy nacisnąć klapkę, wtedy zapali się dioda, poczujemy wibrację, a podgrzewacz rozpocznie pracę.
Opanowanie włączania może w pierwszej chwili sprawiać pewne problemy – przycisk nie jest widoczny ani wyczuwalny, trudno go namierzyć, więc trzeba zrobić to na pamięć. To jednak tylko kwestia pierwszych godzin używania podgrzewacza. 

Niestety, są dwie rzeczy, które budzą mniejszy entuzjazm. Panele – z zestawu i wymienne – sprawiają wrażenie „taniego plastiku”. Ukryty pod spodem włącznik siłą rzeczy wymusza to, że klapki muszą być cienkie i giętkie, co mnie osobiście nie przypadło do gustu. Dodatkowo pod wpływem nacisku panel przesuwa się na magnesach, co powoduje lekkie trzeszczenie. Całość wygląda więc jak produkt premium, ale w dłoni czar częściowo pryska.
Druga rzecz to problematyczne wyłączenie podgrzewacza podczas sesji. Nie da się tego zrobić w sposób intuicyjny, czyli przyciskiem włączającym. Najwyraźniej producent doszedł do wniosku, że użytkownik nie będzie chciał przerywać inhalacji, ale czasem jest to konieczne. Sesję przerywa dopiero wyciągnięcie wkładu i zamknięcie komory lub zdjęcie na chwilę panelu. Obydwa sposoby są mało wygodne, gdy na przykład na przystanek wjeżdża autobus i trzeba szybko zakończyć inhalację.

Z ciekawostek warto też dodać, że za pomocą różnych kombinacji położenia osłony i naciśnięć przycisku można ustawić własną blokadę urządzenia, co uniemożliwi włączenie Ploom X dzieciom.

Ploom X: jak podgrzewa?


Dostępne w Polsce podgrzewacze różnią się nie tylko kształtem, ale co najważniejsze – techniką podgrzewania. Jedno z popularnych rozwiązań wykorzystuje ostrze grzewcze, na które nabija się wkład. Drugie to metalowa komora, która otacza wkład i rozgrzewa wkład od zewnątrz. 
Konstruktorzy Ploom X postawili na jeszcze inne rozwiązanie o nazwie HeatFlow. Wsunięty do komory wkład nie przylega bezpośrednio do elementu grzewczego, a za podgrzanie tytoniu odpowiada powietrze przepływające wzdłuż ścianek. Zasysane wędruje od wlotu do dna komory i w tym czasie jest podgrzewane. Później trafia do wkładu i przenika przez tytoń i filtr do ust i płuc użytkownika. 

Podgrzewanie powietrzem to sprawdzona już metoda w pokrewnej kategorii urządzeń, waporyzatorach ziół, gdzie jest ceniona za najlepszy smak aerozolu. W podgrzewaczach tytoniu dotąd nie była stosowana.
Jakie wynikają z tego korzyści? Dzięki temu, że wkład nie jest przekłuwany od środka, nie ma problemu z kruszącymi się drobinkami podgrzanego tytoniu, co w urządzeniach z ostrzem grzewczym prowadzi do szybkiego zabrudzenia komory. Bez jej oczyszczenia urządzenie zaczyna z czasem szwankować, a smak pary jest coraz gorszy. Ploom X całkowicie eliminuje ten problem – podgrzewacz jest pod tym względem praktycznie bezobsługowy, w komorze nie zostają żadne pozostałości, nie zauważyłem też, by osadzała się tam smoła czy inne zanieczyszczenia. Patyczki z zestawu to dodatek na sytuacje awaryjne, na co dzień – zbędny.
W porównaniu do metody grzewczej z przylegającymi ściankami komory minimalizowany jest też problem przypiekania się papieru w owijce wkładu (choć ogrzane powietrze też pozostawia na niej charakterystyczny ślad). 
Podczas wsuwania wkładu pojawia się lekki opór, trzeba przy tym uważać, by nie naciskać zbyt mocno – część wkładu jest pusta i nadmiar siły spowoduje jej zapadanie się. 
Po włączeniu Ploom X w ciągu 20 sekund osiąga właściwą temperaturę, co jest sygnalizowane nie tylko diodą, ale też wibracją. Sesja trwa 5 minut niezależnie od liczby zaciągnięć, co jest zaletą, bo to wystarczający czas, by dokonać całkowitej ekstrakcji. 
Jedno naładowanie akumulatora wystarcza na około 20 wkładów, choć czasami trzeba będzie podłączyć urządzenie do ładowarki trochę wcześniej. W sumie jednak pod względem wydajności i efektywności nie mam większych zastrzeżeń.

Jak zapewnia producent, dzięki wykorzystaniu technologii HeatFlow podgrzewacz dostarczy parę o bogatym smaku tytoniu, nie powstaje za to szkodliwy dym z substancjami smolistymi i popiół.  
Odczucia smakowe będą bardzo indywidualne i mogą różnić się też w zależności od wykorzystanego wkładu. W porównaniu do GLO, gdzie komora bezpośrednio ogrzewa wkład, aromat wydaje się łagodniejszy, smak jest lżejszy, jednak nie do końca zgodzę się z zapewnieniem producenta, że przez całą sesję wrażenia z inhalacji są podobne. Początek jest gorszy, trochę tekturowy, w przypadku mocniejszych wkładów o typowo tytoniowych smakach nawet lekko duszący – później jednak para się wygładza. 
Wrażenia na pewno są znacznie lepsze w porównaniu do podgrzewaczy z ostrzem grzewczym, przyjemniejszy jest też zapach wydychanej pary, więc Ploom X nie będzie bardzo przeszkadzał domownikom ani nie pozostawi nieprzyjemnego odoru w pomieszczeniu.

Ploom X – zalety i wady


Czy Ploom X zawojuje rynek podgrzewaczy tytoniu? Technologia HeatFlow to ciekawy pomysł na podgrzanie wkładu, a smak pary ma swoją specyfikę i wyróżnia się pewną lekkością. Plusem jest też łatwe utrzymanie urządzenia w czystości – nie ma popiołu, smoły ani resztek przypieczonego tytoniu. Zabrakło jednak dopracowania pewnych szczegółów. Mnie najbardziej przeszkadza plastikowy panel, skrzeczący pod wpływem dotyku, co trochę odbiera przyjemność z używania takiego sprzętu. Rekompensuje to jednak niska cena zestawu.

Trzeba też pamiętać, że jak każde tego typu urządzenie, Ploom X nie jest sposobem na rzucenie nałogu. Szkodliwość wdychanej pary jest mniejsza, ale uzależnienie od nikotyny pozostaje na niezmiennym poziomie – lekkość pary może nawet zachęcać do częstszego sięgania po kolejne wkłady.
 
 

Tagi: GUS, Plus, Koty, Lato, Wzrok
Źródło: www.telepolis.pl

Rozstrzygnięta przyszłość GP Belgii

13.10.2023 11:18

Tor Spa-Francorchamps przeszedł w ostatnich latach znaczny rozwój swojej infrastruktury. Do tego obiekt może pomieścić o 10 000 kibiców więcej, po wybudowaniu dwóch nowych trybun.Tegoroczne Grand Prix Belgii odwiedziło w sumie przez cały weekend 380 000 fanów, co stanowi wzrost o 20 000 w porównaniu z poprzednią edycją wydarzenia.Kultowy obiekt ma bogatą historię w Formule 1 i jest ...

Źródło: pl.motorsport.com

Corsair prezentuje ultralekką myszkę do strzelanek. Kolor przyciąga wzrok

13.10.2023 11:09

Firma Corsair ogłosiła wprowadzenie na rynek myszy bezprzewodowej do FPS-ów M75 Air Wireless. Oto parę szczegółów na temat tego urządzenia.

Tagi: Wzrok
Źródło: www.benchmark.pl

Polonia wraca do kraju na głosowanie. Które miasta są w czołówce?

12.10.2023 14:31


W danych na temat rezerwacji lotów w najbliższych dniach zauważalny jest wzrost liczby przylotów naszych rodaków do Polski. Mimo że nie jest to ani okres wakacyjny ani świąteczny, a ceny nie zawsze są korzystne, platforma rezerwacyjna eSky odnotowała większe zainteresowanie Polaków lotami do kraju – zwłaszcza z miejsc, gdzie mogą mieć problem z oddaniem głosu w wyborach.

Źródło: www.rmf24.pl

Wskaźnik przyszłej inflacji rośnie pierwszy raz od roku

12.10.2023 9:02

Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem kierunek zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł w październiku do 84,3 pkt z 83,4 pkt we wrześniu - poinformowało Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC).

Źródło: www.wnp.pl

Huawei Watch GT 4 Elite: test najlepszego zegarka z serii GT

11.10.2023 18:31


Zegarki z serii Watch GT cieszą się sporo popularnością wśród Polaków. Nie dziwne – wyglądają atrakcyjnie, mają ciekawy zestaw funkcji, a do tego nie kosztują. Niedawno zadebiutowała czwarta generacja serii. Jak wypada Huawei Watch GT 4 na co dzień?
Seria Huawei Watch GT 4 wkroczyła do Polski w połowie września. Tym razem w aż siedmiu wariantach, a producent szczególną uwagę skupił tym razem na paniach. Mniejsze modele 41 mm, skierowane głównie do kobiet, przyciągają wzrok elementami, które mają nadać im cechy biżuterii. 
„Męski” model 46 mm dostępny jest w czterech wariantach, różniących się wykończeniem i paskiem. Poza sprawdzonymi edycjami Classic i Active, odpowiednio ze srebrną i czarną kopertą, uwagę zwraca nietypowy model Green z kopertą w kolorze srebrnym z zielonymi wstawkami oraz z kompozytowym paskiem w kolorze zielonym.
Do nas na testy trafił wariant w znanej też, topowej konfiguracji Elite, czyli z kopertą w kolorze srebrnym i ze stalową bransoletą. Jest to najdroższy wariant za 1499 zł, mniej kosztuje Green (1199 zł), a najtańsze modele w rozmiarze 46 mm to Classic i Active za 1099 zł. Wszystkie wyglądają dobrze, mają te same funkcje i jeżeli ktoś chce zaoszczędzić te 400 zł, może z powodzeniem wybrać wersję najtańszą, a i później sobie ewentualnie dokupić inny pasek lub bransoletę.

Huawei Watch GT 4 46 mm Elite: najważniejsze dane

  • Koperta ze stali nierdzewnej o wytrzymałości IP68, 5 ATM
  • Wymiary: 46 x 46 x 10,9 mm
  • Waga bez paska: ok. 48 g
  • Wyświetlacz AMOLED 1,43" (466 × 466, ppi 326)
  • Czujniki: przyspieszenia, głębokości i temperatury, żyroskop, akcelerometr, optyczny pomiar tętna, barometr
  • Łączność: Bluetooth 5.2 (BR+BLE+EDR), NFC
  • Lokalizacja: dwuzakresowy GPS, GLONASS, Galileo, BeiDou, QZSS
  • Głośnik i mikrofon (połączenia głosowe przez Bluetooth)
  • System HarmonyOS 4.0
  • Funkcje smart i aplikacje: asystent głosowy (tylko EMUI), zarządzanie odtwarzaniem muzyki, zdalna migawka, fazy księżyca i zmiany pływów, czas wschodu i zachodu słońca, ostrzeżenia o burzy, barometr i kompas, kalendarz, stoper, minutnik, alarmy, funkcja szukania telefonu, AppGallery, sklep z tarczami
  • Funkcje zdrowotne: pomiary tętna TruSeen 5.5+, stresu, saturacji krwi i temperatury skóry, monitoring snu TruSleep 3.0 z analizą oddechu, ćwiczenia oddechowe, „W formie” – śledzenie deficytu kalorycznego, śledzenie cyklu menstruacyjnego
  • Funkcje sportowe: ponad 100 trybów sportowych (w tym pływanie, wspinaczka górska, padel i e-sport), analiza treningów TruSport, zapis trasy biegu (GPS).
  • Akumulator: 524 mAh, czas pracy do 14 dni na jednym ładowaniu, ładowanie bezprzewodowe 5V-9V DC / 2A
  • Bransoleta ze stali 316L wymienna z paskami 22 mm

Co w zestawie?


Huawei Watch GT 4 dostarczany jest w standardowym dla zegarków Huawei pudełku bez specjalnych super dodatków. Poza zegarkiem znajdziemy w nim ładowarkę indukcyjną, w wersji Elite także dodatkowe ogniwa bransolety do zmiany jej długości oraz instrukcję obsługi. Więcej nie jest potrzebne.

Wygląd i wykonanie


W zalewie kolejnych modeli zegarków Huawei Watch w pierwszej chwili może być trudno dostrzec różnice w porównaniu do poprzednich serii. Chociaż Huawei Watch GT 4 w większym wariancie wciąż ma rozmiar 46 mm, jak poprzednia generacja, to jednak diabeł tkwi w szczegółach. Nowy model wydaje się większy, może nawet za duży – spotkałem się już z taką opinią, gdy ktoś widział testowany model na moim nadgarstku. I nie znaczy to, że nie pasował rozmiarowo, tylko sprawiał wrażenie masywnego. Z czego to wynika? 
Huawei zmienił trochę kształt koperty, wprowadzając ośmiokątną ramkę wewnętrzną. To bardzo fajny trend, który od kilku lat zyskuje popularność wśród użytkowników zegarków G-SHOCK, a oktagonalne modele tej marki zdobywają już miano kultowych. Chiński producent chyba zaczerpnął z tego samego źródełka i w sumie fajnie, bo taki kształt zegarka przyciąga oko i stanowi miłą odmianę. Szkoda tylko, że Huawei nie poszedł na całość – ośmiokątna w zarysie jest tylko środkowa, wewnętrzna część koperty, za to osadzony na niej bezel jest już klasycznie okrągły, co minimalizuje trochę efekt kanciastości. Z drugiej strony nie ma się co jednak dziwić – całkiem ośmiokątna konstrukcja mogłaby zniechęcić cześć użytkowników ceniących sprawdzone kształty, a tak Huawei Watch GT 4 łączy jedno i drugie.
Taka konstrukcja sprawia jednak, że sprawdzony rozmiar 46 mm wygląda na nieco większy. Kto jednak lubi duże zegarki, od razu polubi też i Watcha GT 4.

Bransoleta w modelu Elite wykonana jest ze stali nierdzewnej 316L. Można ją bardzo łatwo skrócić lub wydłużyć do obwodu nadgarstka bez użycia dodatkowych narzędzi – tylko wypina się kolejne człony. Równie prosta jest wymiany bransolety na pasek – i można tu założyć dowolny pasek 22 mm.
Zegarek bez paska waży 48 g, metalowa bransoleta dokłada też sporo, więc nie można powiedzieć, że całość jest lekka. Choć Huawei Watch GT 4 dobrze leży na nadgarstku, z czasem trochę męczy rękę i muszę przyznać, że niekiedy zdejmowałem go na 2-3 godziny w środku dnia. Z drugiej strony cały czas też z nim spałem i wtedy też żadnych problemów nie miałem.
Do sterowania Watchem GT 4 służy znana już obrotowa, haptyczna koronka, która działa też jako przycisk menu i cofania – ale nie można zatwierdzać nią wyboru aplikacji czy funkcji (z drobnymi wyjątkami). Dlatego też większość operacji wykonuje się poprzez dotyk. Dolny przycisk wywołuje w domyślnym ustawieniu funkcje treningowe, ale można tam przypisać dowolną inną opcję.

Ekran, tarcze, interfejs


Huawei Watch GT 4 46 mm wyposażony jest w wyświetlacz AMOLED o średnicy 1,43 cala w rozdzielczości 466 x 466, co zapewnia wysokie zagęszczenie 326 ppi. Jak przystało na Huawei, wyświetlacz cieszy oczy ładnymi kolorami, można też skorzystać z trybu AoD. W tym przypadku jednak czułem pewien niedosyt, bo brakowało mi fajnych tarcz, w pełni zgodnych z tym trybem. Te domyślne są przeciętne, a w AppGallery trudno znaleźć ciekawe wzory z AoD. To inaczej niż , do którego takich wzorów było całkiem sporo.
Plusem jest to, że część tarcz można konfigurować, np. zmieniając komplikacje, kolory czy tła, więc na pewno każdy coś dla siebie znajdzie – niemniej jednak Watch 4 Pro dawał więcej możliwości, a baza dostępnych tarcz nie do końca się pokrywa.

Huawei Watch GT 4 dostarczany jest z systemem HarmonyOS 4.0, czyli nowszą wersja niż ta, która wraz z premierą w czerwcu trafiła do serii Huawei Watch 4 – tam był HarmonyOS 3.1. Nowa generacja, a więc i znaczące zmiany? Nic z tych rzeczy, a przynajmniej – nie w interfejsie. Po pierwszym uruchomieniu zegarka widać niemal identyczny układ ikon, kart i funkcji, jak w Watchu 4, a ogólne wrażenia nie odbiegają od tego, co znamy z zegarków Hauwei od kilku lat. Nic w tym złego, bo interfejs użytkownika w HarmonyOS jest przejrzysty, wygodny i cieszy oko.

Nie wszystko jest jednak w pełni intuicyjne. Jak zawsze muszę ponarzekać na siatkowe menu z ikonami, inspirowane Apple Watchami, które jest bardzo ładne, ale mało praktyczne – na szczęście można je przełączyć na listę z nazwami funkcji.
Na prawo od tarczy zegarka jak zawsze znajdują się karty z szybkim dostępem do wybranych funkcji. Można tam umieścić do sześciu widżetów, przy czym domyślnie włączone są nowe karty znane z serii Watch 4. Poza odświeżonymi kręgami aktywności są to ekrany, na których zgrupowano po kilka różnych aplikacji i funkcji naraz.

I tak na przykład karta Zdrowie składa się z sześciu małych ikonek. Są to: oddychanie, temperatura, koniczynka zdrowia, stres, sen i tętno. Na karcie Styl życia znajdują się trzy ikony, a na Sport – cztery. Po drugim zegarku z takimi kartami jestem coraz mniej przekonany do tego pomysłu – jak dla mnie jest za gęsto, za dużo elementów naraz, na czym traci czytelność. Na szczęście można je całkowicie zastąpić kartami w starym stylu, gdy na jednym ekranie znajduje się jedna funkcja – np. sen, tętno albo natlenienie krwi. Niestety, ograniczenie do 6 kart sprawia, że jednak w końcu trzeba się przeprosić z kartami kilkofunkcyjnymi.

Na ekranie umieszczonym na lewo od tarczy niestety niezbyt wiele się dzieje – w topowym Watchu 4 Pro producent zadbał w tym miejscu o kilka ulepszeń jak dodatkowe widżety z oceną snu, planem treningowym czy ulepszoną pogodą oraz, co najważniejsze – asystentką głosową Celia, która świetnie działa z każdym Androidem, a nie tylko z telefonami Huawei. Po testach Watcha 4 Pro cieszyłem się, że to nowe podejście producenta i tym bardziej można było oczekiwać takiej funkcji w HarmonyOS 4.0. Niestety, znów mnie przywitał znany mi komunikat, że funkcja AI Voice działa tylko ze smartfonami z systemem EMUI 10.1 lub nowszym. Na telefonach innych marek nie przemówi. Szkoda. Na tym samym ekranie znajdziemy jeszcze widżet pogody i sterowanie muzyką. Skromnie.
Na dolnym ekranie pod tarczą tradycyjnie pojawiają się powiadomienia – w aplikacji Zdrowie można podpiąć dowolną aplikację, jednak poziom interakcji pozostanie niezmiennie ograniczony – czyli w większości przypadków można wyświetlić część treści, ale odpowiedzieć można tylko za pomocą gotowych fraz lub emotek – np. w Messengerze i na SMS.

Aplikacje 


W menu Watcha GT 4 znajduje się zestaw ikonek apek dobrze znanych z innych zegarków Huawei. Poza licznymi funkcjami sportowymi i zdrowotnymi znalazł się tam wybór dodatkowych aplikacji.

Jedną z nich jest rejestr połączeń, czyli telefon pozwalający odbierać nadchodzące połączenia głosowe i wybierać wychodzące. Wbudowany mikrofon i głośnik umożliwiają prowadzenie rozmów przez sparowany smartfon, nie ma jednak opcji eSIM. Głośnik jest na tyle donośny, że wyraźnie słychać rozmówcę nawet w dość hałaśliwych miejscach, np. na ulicy. Dla łatwego wybierania telefonów można też dodać w aplikacji Zdrowie kontakty.
Kolejną aplikacją jest Muzyka. Można dodać własne utwory w postaci plików MP3 czy FLAC z pamięci smartfonu, posługując się aplikacją Zdrowie. Nie ma za to dostępu do żadnych serwisów streamingowych – nie mówię już nawet o Spotify czy Deezer, ale nawet nie ma dostępu do „stacji radiowych”, czyli prostego serwisu z muzyką, który znalazł się w Watchu 4 Pro.

W menu znajdziemy też barometr z wysokościomierzem i ostrzeżeniem o burzy, kompas, pogoda z czasem wschodu i zachodu słońca – wszytko to jest przydatne podczas wycieczek w teren – a także Mapy Petal, które niestety w tym zegarku są okrojone do podstawowej funkcji – czyli wyświetlania strzałek kierunkowych po uruchomieniu nawigacji w aplikacji w smartfonie. Dla porównania Watch 4 Pro pozwala na zainicjowanie nawigacji pieszej lub rowerowej bezpośrednio z zegarka, na którym wyświetlana jest mapa. Tu tego nie ma.

Menu zegarka zawiera także podstawowe narzędzia jak kalendarz, stoper, minutnik czy alarm. Kusząco wygląda ikonka Portfel, która może sugerować płatności zbliżeniowe, jednak nic z tych rzeczy. Aplikacja Zdrowie, która ma w teorii służyć do konfiguracji Portfela, podaje, że usługa jest niedostępna w „twoim kraju lub regionie”. W serii Watch 4 można tam przynajmniej dodać karty lojalnościowe.
Pomocna może okazać się też ekranowa Latarka (dobra, by podświetlić dziurkę od klucza), a także funkcja Znajdź telefon, aktywująca sygnał głosowy na sparowanym smartfonie.
W zegarku nigdzie nie znajdziemy za to sklepu AppGallery, który można jednak uruchomić z poziomu smartfonowej aplikacji Zdrowie. Czy warto? Nie za bardzo – naliczyłem tam 32 aplikacje, z których osobiście zainteresowały mnie ze 3-4, ale żadna z nich nie jest niezbędna. W przeciwieństwie do Watcha 4 Pro nie znalazłem tam żadnych apek polskich dostawców – np. radiowych (a były do wyboru m.in. RMF FM, Tok FM, Radio Zet czy). Huawei już ze dwa lata temu chwalił się rozwijającą się bazą polskich aplikacji dla zegarkowego HarmonyOS, ale seria Watch GT najwyraźniej nie ma do nich dostępu.

Aktywności sportowe


Huawei Watch GT 4, jak każdy poprzedni zegarek z serii GT, oferuje spory wybór trybów sportowych. Jest ich ponad 100 i chyba każdy znajdzie coś dla siebie. Poza podstawowymi dyscyplinami jak bieganie, rower czy wędrówka, są też: bieganie na bieżni lub torze, chód w pomieszczeniu, rower stacjonarny, pływanie w basenie i na wodach otwartych, skakanka, wędrówka górska, bieg przełajowy, narty, snowboard, triathlon, orbitrek, ergonometr i wiele, wiele innych. Fajne jest to urozmaicenie, np. wydzielona specyfikacja dla wędrówek w terenie, które różnią się przecież od tych na płaskim.
Treningi biegowe dodatkowo uzupełnione są o kursy i plany treningowe, które można pobierać z aplikacji Zdrowie. Wchodząc w opcje, użytkownik może dobrać dziesiątki parametrów, jak cele, metronom, trening interwałowy, wskaźnik zdolności biegowych, próg mleczanowy i wirtualny towarzysz biegu. Nie brakuje też funkcji autopauzy. Jeżeli trening zostanie zatrzymany ręcznie, a użytkownik go nie wznowi w odpowiednim momencie, to zegarek sam o tym przypomina co jakiś czas wibracją.
Po włączeniu treningu da się zauważyć nowy wskaźnik tętna – jest kolorowy, a wcześniej był biały. Kolor cyfr z uderzeniami na minutę odpowiada strefom tętna, więc może mieć na przykład kolor zielony, żółty czy pomarańczowy. Drobiazg, ale pozwala szybciej zorientować się, czy trening przebiega zgodnie z założeniami. Można też ustawić alerty o przekroczeniu maksymalnego tempa.

Huawei Watch GT 4 został solidnie wyposażony w pozycjonowanie GNSS i łączy pięć systemów: dwuzakresowy GPS, GLONASS, Galileo, Beidou i QZSS. Usprawnieniem jest technologia formowanie wiązki, która polega na tym, że bez względu na to, czy zegarek jest skierowany ekranem do góry, czy też bokiem, jak podczas treningów, śledzenie śladu z satelitów będzie zawsze precyzyjne. Szybkość ustalania pozycji po rozpoczęciu treningu jest doskonała – wystarczy kilka, czasem kilkanaście sekund, nawet w nowych miejscach o innych współrzędnych geograficznych.

Dokładność zapisu śladu jest bardzo dobra. Zdarzają się lekkie odchyły od rzeczywistej linii (np. na zakrętach), ale w niewielkim stopniu, który nie wpływa na ostateczny pomiar.
Poza mierzonymi treningami Huawei Watch GT 4 na bieżąco monitoruje też wszystkie aktywności, przedawniane w formie trzech kręgów. Odzwierciedlają one ruch (spalone kalorie), ćwiczenia (treningi) i czas na nogach – jest to znane już z najnowszych zegarków Huawei podejście, w którym nie jest tak bardzo istotna liczba przebytych kroków. Kroki też oczywiście są podawane, ale nie trzeba wcale zdobywać tych 10 tysięcy, by mieć przekonanie tym, że dzień przebiegał intensywnie. 

Wyniki zapisywane przez Huawei Watch GT 4 można zsynchronizować z serwisami Strava, Komoot i Runtastic.

Funkcje zdrowotne


Huawei Watch GT 4 dostarcza pełen zestaw najważniejszych funkcji zdrowotnych, dobrze znanych z poprzednich modeli – choć pod wieloma względem ulepszonych. Zegarek na bieżąco monitoruje tętno, prowadzi całodobową analizę natlenienia krwi (SpO2), pomiar temperatury skóry, monitoruje sen, stres i w razie czego pozwala przeprowadzić ćwiczenia oddechowe. 
Jedną z najważniejszych nowości, jakie pojawiły się w Huawei Watch GT 4 jest nowa aplikacja W formie. Jest dostępna z poziomu zegarka, jednak by z niej w pełni korzystać, trzeba wykorzystać aplikację Zdrowie w sparowanym smartfonie. 
Aplikacja W formie pozwala utrzymać odpowiedni poziom spożywanych i spalanych kalorii. Użytkownik, który chce zrzucić wagę, powinien utrzymywać deficyt kalorii, tak by więcej spalać. Wszystko wizualizowane jest w formie czytelnej skali ze wskazówką, która przesuwa się na zielone pole, gdy mamy dodatni deficyt kalorii, żółte w przypadku gdy bilans wychodzi na zero, albo czerwone, gdy deficyt jest ujemny, czyli inaczej mówiąc – użytkownik za dużo je, a za mało się rusza. 
Dane o spalonych kaloriach zegarek pobiera z czujników, które na bieżąco monitorują pracę organizmu i nie chodzi tylko o aktywności sportowe, ale także te spoczynkowe. 
A skąd biorą się dane o przyjętych kaloriach? Tu już zaczynają się schody, bo trzeba je dodawać ręcznie w aplikacji, wiedząc, ile trzeba wpisać. Warto więc korzystać z pomocy stron internetowych lub aplikacji, które pozwalają wyliczyć wielkość kalorii dla produktów żywnościowych.
Całość zapewnia fajną motywację do tego, by kontrolować spożycie kalorii i ograniczanie obżarstwa. Korzystanie z tej funkcji otwiera też oczy na to, jak bardzo kaloryczne są niektóre produkty – dla mnie na przykład ponurym memento było odkrycie, że uwielbiane przeze mnie solone orzeszki w 100 gramach mogą mieć aż 600 kcal! Aplikacja W formie pozwala sobie uświadomić, jak codzienne nawyki żywieniowe przekładają się na wzrost wagi.

W aplikacji Zdrowie na smartfonie można ustalić plan utraty masy ciała, definiując określony cel (np. zrzucenie 10 kg w ciągu 45 dni), w czym pomocne są także regularne pomiary wagi.
Całość może okazać się bardzo przydatna, w moim przypadku jednak pojawiły się dwie wątpliwości. Po pierwsze mam wrażenie, że albo zegarek, albo aplikacja obliczają zbyt wysoki poziom kalorii spoczynkowych, w rezultacie czego, nawet gdy siedzę cały dzień przy komputerze i się niewiele ruszam, mam wysoki deficyt kaloryczny. To z kolei sugeruje, że wystarczy niezbyt długi spacer czy przejażdżka na rowerze, by już bezkarnie się objadać – co jest oczywiście nieprawdą.
Być może wynika to ze zbyt małej liczby kalorii, które wpisuję w aplikacji, choć starałem się obliczać to uczciwie. Dane w internecie potrafią być jednak dość różne, co w skrajnych przypadkach może prowadzić do nieścisłości rzędu 100-500 kcal w jednym posiłku. Problemu nie ma tylko z gotowymi produktami ze sklepu.
Inną zdrowotną nowością w zegarku Huawei Watch GT 4 jest zaimplementowana w analizie snu TruSleep 3.0 funkcja śledzenia oddechu podczas snu. Zegarek jest w stanie prowadzić je na podstawie pomiaru tętna i natlenienia krwi, wykrywając przerwy w oddychaniu. Takie przerwy negatywnie wpływają na sen, a w rezultacie niekorzystnie odbijają się na kondycji organizmu podczas dnia – np. powodując senność. 
Dodanie tego pomiaru sprawia, że analiza snu staje się dokładniejsza i uwzględnia dodatkowe czynniki. W moim przypadku, a mam masę problemów ze snem, całość sprawdza się bardzo dobrze, zegarek ładnie oblicza mi wszystkie fazy snu, wskazuje przerwy i przebudzenia, a po śnie w aplikacji na smartfonie mogę przeczytać podsumowanie i sugestię, jak poprawić sen. Nie jest to do końca nic nowego w zegarkach Huawei, ale w Watchu GT 4 zostało jeszcze bardziej rozbudowane.

Niestety, Huawei Watch GT 4 ani razu nie był w stanie zarejestrować mojej drzemki, choć ma taką funkcję – a czasem po pracy zdarza mi się odpocząć w ten sposób przez kilkanaście minut. Może drzemki są za krótkie? 
Zegarek pozwala także kontrolować inne aspekty zdrowotne – np. poprzez koniczynki zdrowia, gdzie pod uwagę brane są różne czynniki, jak picie wody, poziom stresu, aktywność, liczba kroków, regularne wstawianie z łóżka czy poziom stresu. Koniczynki znane są już z ostatnich modeli zegarków Huawei i warto się nimi zainteresować w Watchu GT 4.

Czas pracy


Według deklaracji producenta Huawei Watch GT 4 w wersji 46 mm (z akumulatorem  524 mAh) zapewni do 14 dni pracy na jednym ładowaniu. To wystarczający czas, by bez obaw używać zegarka na co dzień, w tym do mierzenia aktywności sportowych.
Dwa tygodnie możliwe są jednak tylko przy oszczędnym korzystaniu z pewnych funkcji. Ja się nie ograniczałem i miałem stale włączone AoD (bo znalazłem w końcu fajną tarczę), całodobowe mierzenie parametrów zdrowotnych, w tym SpO2 i oddychania podczas snu, miałem też ustawione powiadomienia z wibracją. W takiej sytuacji musiałem ładować zegarek średnio raz na 7 dni. W jedną dobę bez treningów schodziło mi około 12% naładowania, gdy dochodził do tego godzinny trening z GPS, zegarek potrzebował na dobę 16% energii. Gdy z kolei wybrałem się na pięciogodzinną wędrówkę w góry (z GPS), to w tym czasie zegarek rozładował się do 77%, czyli zużył 23% energii. Godzina aktywności z GPS zużywa więc 4-5% energii.
W razie potrzeby można szybko doładować zegarek z mocą 18 W. Deklarowany czas od zera to około 100 minut, ale w praktyce zajmuje to mniej czasu, a co więcej szybko się też doładowuje zegarek np. z połowy stanu baterii. 

Podsumowanie


Przed wystawianiem oceny zegarkowi Huawei Watch GT 4 zajrzałem do swojej sprzed blisko dwóch lat. Cóż, w zasadzie mógłbym napisać niemal dokładnie to samo, wymieniając podobne wady i zalety. 
Huawei Watch GT 4 zyskał wiele nowych usprawnień, ma nowsze czujniki i oprogramowanie je obsługujące (TruSeen 5.5+, TruSleep 3.0) usprawniony został moduł pozycjonowania, o dwie generacje nowszy jest system HarmonyOS 4, doszło też sporo nowości w interfejsie, jak i nowe aplikacje. Szybciej ładuje się też akumulator, Nie można więc powiedzieć, że nic się nie zmieniło, widać, że producent krok po kroku usprawnia swoje zegarki. 

Pewne zalety pozostają też niezmienne – ciekawy wygląd, teraz dodatkowo odświeżony oktagonalną ramką, dobre materiały, solidne wykonanie, ładny ekran, płynne działanie i długi czas pracy. Niezawodny, a nawet niekiedy nieco lepszy, pozostaje zestaw funkcji sportowych i zdrowotnych, w tym aplikacja W formie, ułatwiająca monitorowanie bilansu kalorii.
Z drugiej strony jednak poza zaletami pozostają te same mankamenty, a ogólne wrażenie jest podobne – co nie znaczy złe. W modelu Huawei Watch GT 4 zabrakło mi trochę fundamentalnych usprawnień jak chociażby płatności zbliżeniowych, sterowania muzyką ze Spotify, obsługi map ładowanych z zegarka, czy wsparcia dla eSIM. Przydałby się też pomiar EKG. Skromny jest też zestaw aplikacji z AppGalery, nie powalają dostępne tarcze. Oczywiście nie można mieć wszystkiego w zegarku za 1200-1400 zł. Część tych bardziej zaawansowanych funkcji ma Huawei Watch 4 Pro, więc to nie jest zarzut – ale pozostaje pewne poczucie niedosytu, że po dwóch latach w tej serii nie ma czegoś, co by kazało natychmiast biec do sklepu i zrobić zakupy.
Dla nowych użytkowników, którzy dotąd nie używali zegarków Watch GT, byłby to jednak udany zakup.

OCENA: 8,5/10

WADY

  • Trochę brakuje ciekawych tarcz z AoD
  • Funkcja obsługi głosem działa tylko z EMUI
  • Mimo nowego HarmonyOS 4.0 ograniczenia funkcjonalne jak ze starszych modeli
  • Wciąż mało aplikacji w AppGallery (jakby nic się nie zmieniło do 2 lat)
  • Wciąż brak pomysłu na płatności NFC
  • Brak wsparcia dla eSIM

ZALETY

  • Ramka o ośmiokątnym zarysie – ciekawe odświeżenie wyglądu koperty
  • Solidne wykonanie z dobrych materiałów
  • Ładny i czytelny ekran AMOLED
  • Intuicyjny i dopracowany interfejs
  • Ulepszone funkcje zdrowotne
  • Nowa aplikacja bilansu kalorii
  • Bogaty zestaw funkcji sportowych
  • Dokładna lokalizacja GNSS
  • Niezły czas pracy, szybsze ładowanie

Żużel. Oni zaliczyli największy wzrost średniej w PGE Ekstralidze. Rekordzista poprawił się prawie o pół punktu

10.10.2023 15:00

Znamy już wszystkie rozstrzygnięcia w sezonie 2023. To dobry czas na podsumowania. Sprawdziliśmy, którzy zawodnicy PGE Ekstraligi zaliczyli największy progres średniej. W tym gronie jest aż pięciu juniorów.

Źródło: sportowefakty.wp.pl

Drakonidy na niebie. Gdzie kierować swój wzrok?

10.10.2023 11:51


Październik jest miesiącem, podczas którego nie brakuje gwiezdnych spektakli. Obecnie możemy obserwować maksimum roju Drakonidów. Jest to coroczny rój, którego radiant znajduje się w Gwiazdozbiorze Smoka.

Tagi: Wzrok
Źródło: www.rmf24.pl

reklama
vehis
Kontakt z nami