01.04.2023 21:23
01.04.2023 21:08
W Stanach Zjednoczonych młodzi ludzie znów zaczynają sięgać po klasyczne telefony komórkowe, jak wynika z badań.
Klasyczne telefony, określane ostatnio w mediach jako „dumb phone”, wracają do łask – wynika z badań. Wyparte ponad półtorej dekady temu przez znacznie bardziej zaawansowane smartfony, służą niemalże tylko do odbierania połączeń i wysyłania wiadomości, ale to właśnie ma być ich głównym atutem.
Badacze przekonują, że wzrost popularności klasycznych komórek odzwierciedla zaniepokojenie młodych ludzi negatywnym wpływem smartfonów na zdrowie psychiczne. Chodzi zwłaszcza o nadmierny czas, spędzany przed ekranem. Młodzi mają czuć się zmęczeni dużymi, kolorowymi wyświetlaczami, tysiącami powiadomień i rosnącą presją mediów społecznościowych.
Producenci wracają do klasycznych komórek
Niektórzy ludzie starają się więc zrównoważyć używanie nowych technologii i czas poświęcany na realne życie. Firmy odpowiadają na rosnący trend, oferując urządzenia, które pozwalają świadomie decydować o tym, jak często i kiedy korzystamy z technologii.
Według Counterpoint Research w 2022 roku prawie 80 proc. sprzedaży klasycznych telefonów miało miejsce na terenie Bliskiego Wschodu, Afryki oraz Indii. Ale to wynika oczywiście z kwestii ekonomicznych. Kluczem są jednak zmieniające się trendy w regionach bogatszych, z USA na czele. Tam jeszcze do niedawna trafiał tylko ułamek ogólnoświatowych dostaw prostych komórek.
HMD Global, właściciel znanej doskonale marki Nokia, zauważa, że nadal sprzedaje miliony urządzeń podobnych do tych używanych na początku XXI wieku. Znajdują się wśród nich telefony z podstawowymi funkcjami, w tym tradycyjne telefony z klapką lub wysuwaną klawiaturą. Spółka dodaje, że sprzedaż modeli z klapką w 2022 roku na terenie Stanów wyraźnie wzrosła i osiąga nawet dziesiątki tysięcy sprzedawanych urządzeń każdego miesiąca.
Nie mają nawet kolorowego ekranu, ale to ich atut
Firmy takie jak Punkt i Light odpowiadają na ten trend, sprzedając urządzenia skierowane do osób, które chcą spędzać mniej czasu na używaniu swoich telefonów i mediów społecznościowych. Ich urządzenia wbrew pozorom nie są tanie, gdyż, mimo podstawowych funkcji, kosztują między 1300 a 1700 zł. Siłą rzeczy nie mają kolorowego wyświetlacza zajmującego cały front, wybitnego aparatu i tysiąca aplikacji do zainstalowania. Są jednak trwałe i dobrze służą jako narzędzie kontaktu.
Co ciekawe, powoli trend noszenia podstawowych komórek zaczyna być promowany przez influencerów. Na YouTube można znaleźć pełno recenzji najprostszych modeli, a wielu komentatorów deklaruje wprost, że właśnie z takiego sprzętu korzysta.
01.04.2023 20:16
01.04.2023 19:16
Spółka Irdeto odpowiedzialna za kontrowersyjne zabezpieczenie Denuvo wydała e-book, w którym przekonuje o szkodliwości emulacji. Wylała się fala krytyki, choć niektórzy rzeczonego tekstu nawet nie przeczytali.
Co do zasady emulacja gier, czyli uruchamianie, dzięki odpowiedniemu oprogramowaniu, starszych produkcji na nowoczesnym sprzęcie, nie jest nielegalna. Wbrew temu, co chciałoby np. Nintendo. Rzecz w tym, że użytkownik musi posiadać oryginalną kopię takiej gry, gdyż w innym razie to po prostu piractwo.
Ale dzisiaj emulacja to nie tylko sprzęt retro. Emuluje się przede wszystkim także Nintendo Switch, które, jak wiadomo, wciąż pozostaje w sprzedaży. I na tym właśnie aspekcie skupia się publikacja Irdeto, choć jej tytuł, brzmiący „Zagrożenia wynikające z emulacji dla deweloperów gier”, może być nieco mylący i sugerować szersze podejście do tematu.
4500 gier gotowych do spiracenia
W telegraficznym skrócie autorzy publikacji zauważają, że Switch ma obecnie w bibliotece około 4500 tytułów i niemal każdy z nich można uruchomić na pececie. Rzecz jasna, bez uiszczenia odpowiedniej opłaty za licencję, za to przeważnie, czego ukrywać nie należy, wygodniej i w lepszej jakości.
Emulatory bowiem, prócz możliwości podbicia rozdzielczości i liczby klatek na sekundę, mają chociażby funkcje takie jak wykonanie w dowolnym momencie zrzutu pamięci. Co za tym idzie, pozwalają absolutnie dowolnie zapisywać stan gry. Oferują też filtry obrazu, dodatkowe efekty postprodukcyjne oraz szereg innych ulepszaczy.
Piraci zniszczyli pierwotny sens emulacji, opierający się na zachowaniu dziedzictwa gier. Można śmiało stwierdzić, że emulatory można zaakceptować, ale tylko do czasu, aż akceptuje je sam deweloper
– czytamy w podsumowaniu e-booka.
Oczywiście, jak nietrudno się domyślić, cały ten materiał to marketing. Konkretniej rzecz ujmując, promuje on najnowsze zabezpieczenie w portfolio Irdeto – bloker emulacji dla gier Nintendo Switch właśnie. Nie wszyscy jednak tekst przeczytali, a Irdeto, zamiast reklamy, dostało tykającą bombę.
Reklama dźwignią hejtu
– Tak, dlatego pozwolicie mi kupić kopię „Banjo Kazooie” bez DRM na moim komputerze, prawda? – pyta ironicznie komentator e-sportowy Nathanias. A wtóruje mu co najmniej kilkanaście innych osobistości świata gier, nierzadko atakując sam Denuvo DRM i prosząc na przykład o raport dotyczący jego wpływu na wydajność, jak streamer ProReborn.
Sądząc po dotychczasowej komunikacji Irdeto, być może w zamyśle miało być ostro i kontrowersyjnie. Jeśli tak, to firmie się niewątpliwie udało. Jeśli jednak upublicznienie materiału miało na celu przekonanie kogokolwiek nieprzekonanego do idei DRM-ów, wyszło raczej na opak.
01.04.2023 15:49
