Wiadomości z tagiem Mountain View  RSS
iPhone 15 – bieda edition dla biednych ludzi? (test)

17.10.2023 17:01


iPhone 15 to najtańszy spośród nowych smartfonów Apple. Sprawdzamy, czy bliżej mu do pełnoprawnego flagowca, czy do wykastrowanego średniaka.
Myślę, że nikt nie będzie polemizował ze stwierdzeniem, że iPhone 15 Pro to jeden z najlepszych smartfonów, jakie znajdziemy aktualnie w sklepach. Tyle tylko, że za jakość się płaci i to niemałe pieniądze. Ale na całe szczęście mamy też iPhone’a 15, czyli tańszy model, dzięki któremu każdy może doświadczyć odrobiny emejzingu w swoim życiu. Ale jest tu pewien haczyk…
Kup teraz - zapłać później
od 4477,00 zł na ceneo

Choć iPhone 15 jest tańszy od wariantu Pro, to nadal nie jest to telefon tani. Jego ceny startują od 4699 zł za opcję ze 128 GB pamięci wewnętrznej. Sporo, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że na papierze jego specyfikacja wypada znacznie gorzej od droższego brata. Mamy tu zeszłoroczny procesor Apple A16 Bionic, wyświetlacz OLED o przekątnej 6,1” i odświeżaniu raptem 60 Hz oraz podwójny aparat z głównym modułem o rozdzielczości 48 Mpix, ale bez dedykowanego tele. 
No i tak, wreszcie dostajemy USB-C, ale nawet tutaj pierwsze co bije po oczach, to ewidentne cięcia. Nie tylko jesteśmy ograniczeni do prędkości USB 2.0, ale nawet nie dostajemy szybkiego ładowania z prawdziwego zdarzenia.


To jak to właściwie jest z tym iPhonem 15? Dostaliśmy flagowca w ludzkiej cenie czy kiepsko wycenionego kastrata dla frajerów? Sprawdzamy!

Co w zestawie?


iPhone 15 sprzedawany jest w niewielkim pudełku, które nie zmieniło się znacząco na przestrzeni kilku ostatnich generacji. Nie znajdziemy w nim ładowarki. Zamiast mamy dokumentację, kluczyk do tacki SIM i bardzo fajny jakościowo przewód USB-C. No i mamy naklejkę z logo Apple… bo w sumie czemu nie?

Wygląd


Jaki jest iPhone, każdy widzi. Apple dość konsekwentnie trzyma się estetyki wypracowanej na przestrzeni kilku poprzednich generacji. Nowy model może się w związku z tym wydawać nieco nudny, ale trudno mu odmówić tego, że dobrze się prezentuje. Projektantom z Cupertino wyszedł naprawdę zgrabny kawałek sprzętu, który na żywo sprawia dużo lepsze wrażenie niż na zdjęciach.
Z przodu znajdziemy wyświetlacz otoczony wąską, symetryczną ramką. Pewną nowością jest zastąpienie wielkiego notcha wyspą Dynamic Island znaną z zeszłorocznego iPhone’a 14 Pro. Tak naprawdę mamy tu dwa niezależne otwory, połączone w jeden element na poziomie oprogramowania. Na pewno prezentuje się to znacznie bardziej nowocześnie niż wcięcie zdobiące ekrany poprzedników.
Na pleckach mamy taflę matowego szkła w jednym z kilku pastelowych odcieni. Obowiązkowe logo z nadgryzionym jabłkiem wkomponowano tym razem wyjątkowo subtelnie. Ma ono ten sam kolor, co reszta obudowy, a wyróżnia się wyłącznie delikatnym połyskiem. 
W rogu telefonu umieszczono natomiast kwadratową wyspę aparatu. Co ciekawe, nie jest to osobny element, a wykonano ją z tego samego kawałka szkła, co resztę plecków. To bardzo subtelny detal, ale trzeba przyznać, że prezentuje się świetnie. No i co warto podkreślić – choć aparaty wystają poza obręb obudowy, to grubość takiego garbu mieści się w rozsądnych granicach. Piszę o tym, bo to dość istotny atut na tle nieco nieporęcznego wariantu Pro.
Boczne ramki wykonano z aluminium i wykończono pod kolor obudowy. Nie palcują się i nie odbarwiają, co zdarza się w przypadku tytanowego iPhona 15 Pro. W porównaniu z poprzednikiem zostały natomiast delikatnie zaokrąglone przy krawędziach.
Z wartych uwagi elementów, u góry jest pusto.


Z prawej mamy przycisk zasilania.


U dołu zaszła bodaj najbardziej rewolucyjna zmiana, bo zamiast złącza Lightning z poprzednich generacji znajdziemy tu uniwersalny port USB-C. Oprócz tego mamy tu podwójny grill skrywający głośnik multimedialny oraz mikrofon.


Z lewej umieszczono przyciski regulacji głośności oraz fizyczny suwak wyciszenia. Osobiście bardzo cieszy mnie obecność tego ostatniego, bo uważam, że to bardziej praktyczne rozwiązanie niż programowalny przycisk wariantu Pro.

Jakość wykonania


Pod względem wykonania iPhone 15 to absolutnie najwyższa liga i poziom, do którego mogą aspirować flagowce konkurencji. Z przodu i z tyłu znajdziemy specjalne szkło hartowane stworzone wspólnie z firmą Corning, ramka to aluminium, a spasowanie elementów jest wzorowe. Całość wydaje się bardzo solidna i sprawia rewelacyjne wrażenie w dotyku. No i mamy tu pełną pyło- i wodoodporność na poziomie IP68.

Wygoda obsługi


iPhone 15 to jeden z najbardziej kompaktowych smartfonów, jakie znajdziemy obecnie na rynku. Telefon świetnie leży w dłoni i bez problemu daje się obsłużyć jedną ręką. Na pewno pomaga fakt, że nie ma tu żadnych ostrych krawędzi, które uwierałyby podczas korzystania z urządzenia. No i jest leciutki, dzięki czemu można zapomnieć, że mamy go w kieszeni.
Także od sprzętowej nie mam zastrzeżeń. Jeśli coś miałoby negatywnie wpływać na komfort obsługi, wskazałbym raczej na oprogramowanie. Sporo elementów tutejszego interfejsu nadal pamięta czasy, kiedy ekrany smartfonów miały po cztery cale i niekoniecznie sprawdza się przy wysokich wyświetlaczach współczesnych iPhone’ów.

Wyświetlacz


Na pokładzie iPhone’a 15 znajdziemy wyświetlacz Super Retina XDR OLED o przekątnej 6,1” i rozdzielczości 1179 x 2556. Zagęszczenie pikseli to ok. 461 PPI, także do ostrości wyświetlanego obrazu trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia.
Co innego do częstotliwości odświeżania, która wynosi maksymalnie 60 Hz. Czy ma to jakikolwiek wpływ na funkcjonalność urządzenia? Ani trochę. Wpływa jednak negatywnie na komfort pracy i stanowi bardzo dziwne przeoczenie, jeśli wziąć pod uwagę, że w dzisiejszych czasach nawet telefony za poniżej 1000 zł wyposażone są w panele o częstotliwości 90, a nawet 120 Hz. No ale chyba wszyscy wiedzą, z czego to wynika, prawda? iPhone 15 Pro się nie sprzeda, jeśli tańszy model wypadnie zbyt dobrze.
Do jakości samego panelu nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Ba, w niektórych aspektach wypada naprawdę rewelacyjnie. Mam tu na myśli przede wszystkim jasność maksymalną, która według naszych pomiarów sięga 1056 nitów, a niewykluczone, że byłaby wyższa, gdyby nie ograniczenia naszej aparatury pomiarowej (część źródeł mówi o 1600 nitów). Czytelność w jasnym słońcu jest więc perfekcyjna. Oczywiście o kontraście i kątach widzenia nie ma sensu zbyt dużo pisać, bo wypadają perfekcyjnie – jak to przystało na panel OLED.
Jasność
maksymalna
Temperatura
bieli
Kontrast Pokrycie
gamutów
Błąd ΔE
Auto: 1054 cd/m²
Ręcznie: 541 cd/m²
6405K n/d sRGB: 97,7%
Adobe RGB: 70,5%
DCI-P3: 73,3%
Średni: 1,23
Maksymalny: 5,81

Ciekawie prezentuje się natomiast kwestia odwzorowania kolorów. Jeśli wierzyć naszym pomiarom, wyświetlacz iPhone’a 15 może się pochwalić pokryciem gamutów DCI-P3 i Adobe RGB na poziomie nieco ponad 70 procent, co jak na telefon tej klasy byłoby wynikiem bardzo słabym. Prawdopodobnie mamy tu jednak do czynienia z automatycznym przełączaniem profili kolorystycznych w zależności od wyświetlanego rodzaju treści, a sam panel potrafi obsłużyć znacznie szerszy gamut, np. podczas oglądania wideo z HDR. Niestety nie jesteśmy w stanie wykazać tego w oparciu o wykorzystywaną przez nas procedurę testową.
Złego słowa nie mogę natomiast powiedzieć o kalibracji. Odwzorowanie kolorów w ramach przestrzeni sRGB stoi na bardzo wysokim poziomie, a średni błąd ∆E wynosi raptem 1,23. W tym warto wspomnieć, że choć telefon nie oferuje opcji ręcznej zmiany profilu kolorów, to posiada funkcję True Tone, dostosowującą balans bieli do panujących aktualnie warunków oświetleniowych.

Wydajność


Sercem iPhone’a 15 jest procesor Apple A16 Bionic. Jeśli nazwa brzmi znajomo, to pewnie dlatego, że jest to ta sama jednostka, która przed rokiem napędzała iPhone’a 14 Pro. Sam układ wykonany został w litografii 4 nm. Składa się na niego sześć rdzeni: dwa wysokowydajne Everest o taktowaniu 3,46 GHz i cztery Sawtooth o taktowaniu 2,02 GHz. Do tego dostajemy pięciordzeniowy układ graficzny Apple GPU, 6 GB RAM i nawet 512 GB pamięci wewnętrznej w technologii NVMe.
Procesor na pokładzie bohatera testu nie jest może najświeższą konstrukcją, ale wysokiej wydajności odmówić mu nie można. Telefon doskonale radzi sobie z wszystkimi codziennymi zadaniami i jest szalenie wręcz responsywny. Bez problemu zagramy w nim również w najbardziej wymagające tytuły.

Wydajność
AnTuTu V10 Geekbench 6 3D Mark GFXBench offscreen Maksymalna temperatura obudowy [°C]
Jeden rdzeń Wszystkie rdzenie Wild Life Extreme Wild Life Extreme Stress Test Aztec Ruins Vulkan High Tier (1440p Offscreen) Car Chase (1080p Offscreen)
ASUS Zenfone 9 - 2037 5625 2766 52,90% 2976 6172 48
ASUS Zenfone 10 1597632 1931 5171 Maxed out 45,80% 3978 7703 46,8
Honor Magic5 Pro 1482913 1049 2894 3663 35,20% 4301 7426 47
HTC U23 Pro 701715 - - 830 99,60% 1064 2208 50,9
iPhone 14 Pro - - - 3342 67,00% 2692 3257 44,9
iPhone 14 Pro Max - 2547 6396 3378 68,90% 3402 6088 47
iPhone 15 1456386 - - 2932 78,50% 2511 5435 43,7
iPhone SE 3 2022 - 2001 5344 1838 80,20% 2432,43 3959,98 45,2
Motorola Edge 40 Pro - 1375 4015 3645 80,30% 4324 7333 47,3
Nothing Phone (2) 1199738 - - 2811 60,40% 2938 4514 42
Nubia Redmagic 8S Pro 1644584 - - 3783 97,60% 4531 7823 42
Samsung Galaxy S22 - - - 1740 68,50% 1994 3295 44,1
Samsung Galaxy S22 Ultra - - - 2023 64,70% 1883 4267 45,8
Samsung Galaxy S23 - - - 3780 75,00% 4356 7613 42
Samsung Galaxy S23+ - 1980 5202 3853 67,10% 4488 7035 44,3
Samsung Galaxy S23 Ultra - - - 3845 67,30% 4560 7616 46,2
Samsung Galaxy Z Fold4 - 2008 5249 2780 50,00% 3237 6065 47,5
Samsung Galaxy Z Fold5 1486849 - - 3720 52,70% 3894 3726 48,4
Sony Xperia 1 IV - 2021 5250 2409 50,80% 1700 2963 49,6
Sony Xperia 1 V 1280111 2043 5414 3649 56,40% 4371 7378 46,9
Sony Xperia 5 V 1331244 - - 3702 56,70% 4384 7575 48,5
Xiaomi 12X - 1951 5277 1226 68,20% 1535 3434 43
Xiaomi 13 - 2004 5194 3652 95,10% 4184 7092 45,5
Xiaomi 13 Pro - 1925 4630 3779 97,80% 4402 7529 49,5
Xiaomi 13T Pro 1502016 - - 3451 84,50% 4044 6515 52,5
Xiaomi Poco F5 Pro 1295589 - - 2150 66,30% 3299 6022 44

Rzecz jasna wszelkie porównania z konkurencją na Androidzie są utrudnione ze względu na różnice w specyfice obydwu systemów. Można natomiast bezpiecznie przyjąć, że mówimy tu o wydajności bardzo zbliżonej do tegorocznych flagowców.
A jak wygląda kultura pracy? Zupełnie przyzwoicie, szczególnie biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z wydajnymi podzespołami zamkniętymi w wyjątkowo kompaktowej obudowie. Telefon pod obciążeniem potrafił się nagrzać do 43,7 °C w najcieplejszym punkcie. Nie jest to może przyjemne, ale też daleko temu do absurdalnych temperatur, które potrafiły osiągać modele Pro. 
Spadek wydajności również trzyma się w rozsądnych ryzach. Według pomiarów nawet pod długotrwałym obciążeniem nowy iPhone zachowuje ok. 79 procent maksymalnej mocy obliczeniowej. Dla porównania, w większości flagowców z Androidem notujemy spadek wydajności o połowę.

Biometria


iPhone 15 nie posiada skanera linii papilarnych. Mamy natomiast Face ID, czyli funkcję rozpoznawania twarzy. Wykorzystuje ona dodatkowy sensor głębi, tworząc trójwymiarowy model naszego oblicza, w związku z czym jest to rozwiązanie dużo bezpieczniejsze niż rozwiązania oparte wyłącznie o obraz z przedniego aparatu. 
Przede wszystkim jednak działa szybko, intuicyjnie i bardzo skutecznie. Podczas używania telefonu można zapomnieć, że włączone mamy jakiekolwiek zabezpieczenie biometryczne. Dodatkowo rozwiązanie działa nawet w całkowitej ciemności.

Komunikacja


iPhone 15 obsługuje łączność 5G w sieciach polskich operatorów i radzi sobie z tym bardzo dobrze. Na karcie Plusa bez problemu udało mi się złapać ponad 400 Mbps, więc zastosowany modem na pewno nie okaże się wąskim gardłem. Jeśli chodzi o rozmowy przez WiFi, funkcja ta jest dostępna, aczkolwiek spośród dwóch testowanych operatorów (Plus i Orange) mogłem ją aktywować wyłącznie u tego drugiego. No i warto wspomnieć, że telefon potrafi jednocześnie obsłużyć po jednej karcie nanoSIM i eSIM.
Z innych standardów łączności mamy Wi-Fi 6, Bluetooth 5.3 i NFC. 
Jest także złącze USB-C i to bodaj najważniejsza nowość, jaką wprowadza nowa generacja iPhone’ów. Złącze miałem okazję sprawdzić z kilkoma różnymi akcesoriami. Obsługa większości z nich – w tym pendrive’ów i DAC-ów – nie sprawiała żadnego problemu. Wyłącznie kontroler Razer Kishi nie zadziałał w ogóle.
Trzeba natomiast zauważyć, że w związku z przesiadką na USB-C Apple nie odpuściło sobie bycia Applem. Złącze w podstawowym iPhone’ie 15 ograniczone jest wyłącznie do prędkości USB 2.0 (iPhone 15 Pro obsługuje znacznie szybszy standard USB-C 3.2 Gen 2). 
W zestawie z telefonem zabrakło także adaptera do akcesoriów ze złączem Lightning, co jest trochę środkowym palcem dla dotychczasowych klientów marki. Gryzie się to także z budowaną przez giganta z Cupertino narracją o ochronie środowiska, bo czeka nas teraz wysyp elektrośmieci ze starą końcówką, którego można było uniknąć.
Jeśli chodzi o funkcję lokalizacji, telefon wykorzystuje technologie GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, QZSS i NavIC.

Interfejs


iPhone 15 pracuje pod kontrolą systemu iOS 17. O samo oprogramowaniu Apple napisano już chyba wszystko. To kawał bardzo dopracowanego kodu, który wyróżnia się wysokim stopniem dopracowania oraz bezpieczeństwa. Użytkownicy chwalą je także za prostą, intuicyjną obsługę.


iOS reprezentuje kompletnie inną filozofię niż Android. To system niemal w całości zamknięty, który lubi narzucać użytkownikom liczne ograniczenia w imię bezpieczeństwa czy spójności interfejsu. Z perspektywy osoby, która na co dzień korzysta z Zielonego Robocika, na pewno wymaga to przyzwyczajenia. Funkcjonalnie jednak dzisiejszy iOS praktycznie nie różni się od swojego konkurenta z Mountain View. Od kilku wersji znajdziemy tu nawet alternatywę dla szuflady aplikacji oraz obsługę widżetów. Jeśli więc rozważacie przesiadkę z jednego systemu na drugi, jest to dobry moment.


Największymi plusami iOS są bez wątpienia długi okres wsparcia i szeroka integracja z innymi usługami Apple. Szczególnie to ostatnie może się okazać poważnym atutem dla osób, które korzystają już z ekosystemu giganta z Cupertino. Nie jest to jednak kwestia być albo nie być. Z innymi urządzeniami i usługami producenta iPhone 15 zdecydowanie rozwija skrzydła, ale nie jest to warunek konieczny, by komfortowo z niego korzystać.


Jeśli jest jakiś obszar tutejszego interfejsu, na który chciałbym pomarudzić, byłaby to nawigacja. Apple w wielu miejscach kurczowo trzyma się rozwiązaniem zaprojektowanych z myślą o pierwszych iPhone’ach z ekranem 3,5”. Wiele istotnych elementów wymaga sięgania do górnej belki, w systemie brakuje uniwersalnego gestu cofania, ustawienia większości aplikacji rozbite są między samą apkę oraz menu ustawień systemowych itd. Sprawdzało się to może dziesięć lat temu, ale na współczesnych telefonach z dużymi wyświetlaczami okazuje się po prostu nieporęczne.

Głośniki


Nowy iPhone nie posiada gniazda jack, co akurat nie powinno nikogo zaskakiwać. Ma natomiast zaskakująco dobre głośniki stereo. Charakteryzują się one pełnym brzmieniem z wyraźnie zdefiniowanymi niskimi tonami i dobrze odwzorowaną niższą średnicą. Jednocześnie dźwięk nie traci absolutnie nic na swojej klarowności, a technikalia trzymają wysoki poziom.
Mówiąc prościej, iPhone 15 nie gra jak smartfon, a jak sprzęt kilka razy większy. Takiego brzmienia spodziewałbym się może w laptopie, a i to dopiero w segmencie premium. Serio, pod tym względem bohater testu naprawdę mi zaimponował.

Aparat


Aplikacja aparatu na pokładzie iPhone’a 15 jest czytelna i funkcjonalna. Mamy tu nawigację za pomocą wirtualnego pierścienia, jasną ikonografię, a także kilka częściej lub rzadziej spotykanych udogodnień, w tym poziomicę i podgląd obszaru poza fotografowanym kadrem. Minusem jest natomiast fakt, że żeby pozmieniać część ustawień musimy opuścić aplikację aparatu i zajrzeć do menu ustawień systemowych, co komplikuje i spowalnia cały proces.


Co warto zauważyć, iPhone 15 nie posiada fabrycznie trybu manualnego. Jeśli nam na tej funkcji zależy, trzeba poszukać wśród aplikacji firm trzecich dostępnych w App Store.
iPhone 15 został wyposażony w podwójny aparat. Zaliczył on względem zeszłorocznego modelu duży upgrade. Tutejsza główna jednostka charakteryzuje się dużą matrycą 1/1,56” o rozdzielczości 48 Mpix. Sparowano ją z obiektywem o ogniskowej odpowiadającej 26 mm dla pełnej klatki oraz przysłonie f/1.6. Do dyspozycji mamy także optyczną stabilizację obrazu (OIS) w formie stabilizacji sensora.
Zdjęcia wykonane główny aparatem prezentują się bardzo dobrze. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to wyjątkowo naturalne kolory. Widać, że jest to obszar, do którego Apple przykłada dużo uwagi i w mojej ocenie zostawia konkurencję daleko w tyle. Świetną robotę robi także tryb HDR, który daje bardzo naturalne rezultaty, jednocześnie rejestrując zakres dynamiki, którego nie powstydziłaby się duża lustrzanka.
Jeśli przyjrzeć się zdjęciom z bliska, na pewno znalazłyby się powody, żeby pomarudzić. Przykładowo, w rogach kadru można dostrzec niewielki spadek ostrości, a drobne detale, takie jak liście drzew, bywają przeostrzone, co skutkuje pojawienie się artefaktów. Zastanawia mnie także obecność wyjątkowo mocnej winiety. Fakt, daje to fajny „lustrzankowy” efekt, ale jest to jednak wada optyki, którą chciałbym móc skorygować (albo wyłączyć, jeśli to tylko software’owy efekt).
Niestety w dalszym ciągu piętą achillesową iPhone’a pozostają zdjęcia po zmroku. Fotografie wykonane w słabym świetle są co prawda nadal szczegółowe, jednak na zbliżeniach biją po oczach wyraźną ziarnistością. No i pojawia się tutaj jeszcze jeden problem: kontrast. Apple skalibrowało ekspozycję w taki sposób, że ciemniejsze elementy kadru zlewają się w jedną czarną plamę. Wiadomo, nadmierne rozjaśnianie cieni nie jest może najlepszym pomysłem, ale tutaj gigant z Cupertino poleciał w drugą skrajność i wyszło jeszcze gorzej.
Warto przy okazji nadmienić, że Apple chwali się w materiałach na temat iPhone’a 15 dwukrotnym bezstratnym przybliżeniem, co jest bzdurą. Tutejszy aparat wykorzystuje dokładnie ten sam trik, który znajdziemy w większości telefonów z Androidem. Zdjęcia z przybliżeniem to po prostu wycinki z fotografii w pełnej rozdzielczości 48 Mpix. Faktycznie prezentują się bardzo dobrze i funkcja to doskonale sprawdzi się do portretów, ale nazywanie tego zoomem „bezstratnym” albo „optycznym” to po prostu kłamliwy marketing.
No i pochwalić muszę jeszcze jedną rzecz, a mianowicie tryb portretowy, który jest w mojej ocenie najlepszym w całej branży. Apple to jeden z nielicznych producentów, który potrafi stworzyć wiarygodną symulację głębi ostrości. Wiadomo, sporadycznie zdarzą się potknięcia, jednak w większości przypadków efekty wypadają naprawdę fantastycznie.
Drugie oczko na plecach to aparat ultraszerokokątny o rozdzielczości 13 Mpix. Wykonane z jego pomocą zdjęcia prezentują się dobrze, aczkolwiek na zbliżeniach mocne wyostrzanie skutkuje wyraźną ziarnistością. Generalnie jednak telefon dobrze radzi sobie z korygowaniem wad optyki, a zdjęcia mają ładne, naturalne kolory, więc i finalny efekt wygląda bardzo dobrze.


Z przodu znajdziemy aparat o rozdzielczości 12 Mpix z przysłoną f/1.9 oraz – co bardziej istotne – z autofokusem oraz dedykowanym sensorem głębi. W sumie mógłbym tu powtórzyć to, o czym pisałem w przypadku pozostałych modułów – wykonane z jego pomocą zdjęcia mają atrakcyjne kolory i niezłą szczegółowość. Do tego wspomniany wcześniej czujnik głębi pozwala uzyskać świetne rezultaty w trybie portretowym.
Unikałbym natomiast używania przedniej kamerki w słabym oświetleniu, bo spadek jakości potrafi być bardzo wyraźny. Niestety zastosowano tutaj malutką matrycę, przez co po zmroku telefon zaczyna mieć problemy nie tylko z ostrością, ale przede wszystkim z kontrastem i poprawnym odwzorowaniem kolorów.

Przykładowe zdjęcia

Aparat główny


[

Aparat ultraszerokokątny


[

Aparat przedni


[

Wideo


Aplikacja aparatu iPhone’a 15 wyposażona została w kilka trybów do nagrywania wideo. Charakteryzują się one czytelnym interfejsem, podobnym do tego znanego z funkcji fotograficznych. Niestety nie znajdziemy tutaj trybu manualnego, a ekspozycję zawsze ogarnia automatyka.


Co jednak ważne, materiał nagrywany przez iPhone’a 15 trzyma bardzo wysoki poziom. Możem nagrywać w maksymalnie 4K i 60 kl./s. i to z pełną stabilizacją. Telefon pozwala też na rejestrowanie obrazu w trybie HDR, a więc z rozszerzonym zakresem dynamiki.
iPhone’y od dawna cieszą się opinią jednych z najlepszych smartfonów do nagrywania wideo, a bohater testu wstydu tutaj bynajmniej nie przynosi. Rejestrowany za pomocą głównego obiektywu materiał być może nie dorównuje jeszcze obrazkiem bezlusterkowcom, ale i tak trzyma bardzo wysoki poziom. Kolory prezentują się atrakcyjnie, szczegółowość stoi na bardzo wysokim poziomie. No i mamy do dyspozycji bardzo skuteczną stabilizację obrazu, która pozwala na wygodnie nagrywać z ręki.
Gorzej sytuacja wygląda po zmroku, bo choć jesteśmy w stanie z iPhone’a 15 wykrzesać używalny materiał, to jednak spadek jakości jest wyraźny. Musimy się liczyć z dużą niższą szczegółowością oraz gorszym odwzorowaniem kolorów. Co jednak warto pochwalić, nawet w takich warunkach współpracy nie odmawia stabilizacja. U konkurentów wcale nie jest to takie oczywiste.
I z drobiazgów, o których warto wspomnieć: zoomowanie podczas nagrywania na iPhone’ie 15 prezentuje się zaskakująco naturalnie. Nawet przy przeskoku między głównym aparatem i ultraszerokokątnym nie pojawiają się znaczące różnice kolorystyczne, co stanowi nie lada wyczyn.
Przednią kamerką również możemy nagrać materiał w maksymalnie 4K i 60 kl./s. Co więcej, ma autofokus, co jest dzisiaj rzeczą bardzo rzadko spotykaną i to niezależnie od klasy sprzętu. Już to czyni z bohatera testu rewelacyjny aparat do vlogowania, a dodajmy do tego skuteczną stabilizację obrazu oraz bardzo dobry mikrofon i mamy w zasadzie ideał.

Bateria


Apple nigdy oficjalnie nie chwali się pojemnością akumulatora w swoich smartfonach. W sieci możemy jednak znaleźć informację, że tutejsze ogniwo ma pojemność ok. 3350 mAh. To malutko jak na dzisiejsze standardy i to nawet biorąc poprawkę na niewielkie gabaryty urządzenia.
Szczęśliwie jednak telefon z tego niewielkiego akumulatora robi dobry użytek. W toku testów wytrzymywał mi ok. 1,5 dnia na jednym ładowaniu przy SoT rzędu 5-6 godzin. Nie są to może wyniki wybitne, ale pozwalają na całkiem komfortowe korzystanie z urządzenia.
Niestety łyżka dziegciu pojawia się w kontekście ładowania i nie, nie mam tu na myśli braku ładowarki w zestawie. Chodzi mi o brak szybkiego ładowania. No OK, technicznie jest – telefon obsługuje standard USB Power Delivery. Niestety maksymalna moc to tylko 25 W, w związku z czym pełne ładowanie urządzenia zajmuje ponad godzinę. Na otarcie łez mamy za to ładowanie bezprzewodowe w dwóch standardach (MagSafe i Qi) oraz bezprzewodowe ładowanie zwrotne.

Podsumowanie


Czy iPhone 15 jest kastratem? Noo… tak. Nie da się tego ukryć. Producent dokonał cięć, by jakoś uzasadnić różnicę w cenie względem wariantu Pro. Nie zmienia to natomiast faktu, że bohater artykułu w toku testów znacznie częściej dawał się poznać jako reprezentant segmentu premium i to taki pełną gębą.
Nowy iPhone jest świetnie wykonany, ma doskonały wyświetlacz (pomijając odświeżanie), a wydajnością idzie ramię w ramię z tegorocznymi flagowcami z Androidem. Bardzo pozytywne wrażenie robi też tutejszy aparat. Może i nie jest on królem technikaliów, ale wykonane nim fotografie prezentują się naprawdę fantastycznie – a o to przecież chodzi, prawda? Osoby przesiadające się z Androida z pewnością docenią, że nowy iPhone nareszcie posiada złącze USB-C. No i wisienką na torcie pozostaje oprogramowanie oraz doskonała integracja z resztą ekosystemu giganta z Cupertino.
W zasadzie zalet iPhone’a 15 jest zbyt dużo, by można je tu było wszystkie wymienić. A wady? Te wynikają przede wszystkim z polityki producenta i zależnie od naszych osobistych upodobań mogą się okazać drobną niedogodnością albo czymś, co zaważy na zakupie. Nie da się natomiast ukryć, że wyświetlacz 60 Hz w telefonie za te pieniądze to zwyczajny żart. Boli także brak szybkiego ładowania. No i jest cena, która wcale nie gra na korzyść testowanego modelu.
Bo sprawa wygląda tak: za 4699 zł możemy mieć najtańszego iPhone’a 15. W podobnej lub niewiele wyższej cenie spokojnie da się upolować np. Samsunga Galaxy S23 Ultra albo niedobitki magazynowe iPhone’a 14 Pro. Jeśli spojrzeć na to od tej strony, opłacalność najtańszej piętnastki prezentuje się w najlepszym razie tak sobie. 
Oczywiście nie sądzę, by kogokolwiek miało to zniechęcić do zakupu. W końcu mówimy o iPhone’ie – tutaj opłacalność nigdy nie była szczególnie istotna. I może to dobrze? Bo iPhone 15 to naprawdę fajny telefon, nawet jeśli mógłby być lepiej wyceniony.

Ocena końcowa: 8/10


Plusy:
  • Wysoka jakość wykonania
  • Dopracowane oprogramowanie
  • Przewidywany długi okres wsparcia
  • Bardzo dobra jakość zdjęć z głównego aparatu
  • Rewelacyjna jakość wideo
  • Wyświetlacz o bardzo dobrych parametrach
  • Uniwersalne złącze USB-C
  • Jedne z najlepszych głośników w swojej klasie
  • Wysoka wydajność
  • Szeroka integracja z resztą ekosystemu producenta
  • Kompaktowe gabaryty
  • Atrakcyjny design
  • Pyło- i wodoodporność

Minusy:
  • Arbitralne cięcia, które nie powinny mieć miejsca w tym segmencie cenowym
  • Wyświetlacz o odświeżaniu tylko 60 Hz
  • Brak szybkiego ładowania
  • Wygórowana cena
  • Nawigacja po interfejsie bywa uciążliwa
  • Duży spadek jakości zdjęć i filmów po zmroku

Za wypożyczenie smartfona do testów dziękujemy firmie Plus. Smartfona możecie kupić w salonach oraz  

Znalazła się w Mapach Google. Dostanie niezłe odszkodowanie

07.10.2023 18:33

Znalazła się w Mapach Google. Dostanie niezłe odszkodowanie
Brazylijski oddział Google ma zapłacić 15 tys. reali (ok. 12,6 tys. zł) zadośćuczynienia kobiecie, która rozpoznała się na zdjęciu w Google Maps Street View – orzekł sąd w Sao Paulo.
Publikowanie zdjęć osób prywatnych bez ich zgody, z małymi wyjątkami, zakazane jest na całym świecie. Mając tę świadomość, Google stara się stosować cenzurę poprzez zamazywanie twarzy, ale już wiemy, że nie zawsze to wystarcza. Przykładem jest sytuacja z września br., jaka wydarzyła się w Peru, gdzie . Tym razem wprawdzie nie ma rodzinnego dramatu, ale za to spółka z Mountain View musi wypłacić odszkodowanie.
Obywatelka Brazylii, pracująca jako pomoc domowa, pozwała lokalny oddział firmy po tym, jak znajomi znaleźli w Street View zdjęcie przedstawiające ją na balkonie domu jednego z klientów. Wcześniej ponoć kobieta próbowała zgłosić skargę za pośrednictwem formularza, ale ta w jej opinii pozostała bez odzewu. Sędzia Enio Zuliani z Sao Paulo przyznał powódce rację, nakazując Google Brasil wypłatę zadośćuczynienia w wysokości 15 tys. reali (ok. 12,6 tys. zł).
Pewne jest, że wizerunek portretowy autorki pojawił się podczas poszukiwania lokalizacji nieruchomości, w której pracuje, i stanowi to naruszenie dóbr osobistych. Nie wyraziła na to zgody, wręcz przeciwnie, domagała się podjęcia działań zapewniających że obraz zniknął lub uniemożliwić identyfikację

– czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Lokalne media zauważają jednak, że sprawa nie jest prosta, gdyż wizerunek kobiety co do zasady był ocenzurowany. Tylko, znajomi i ona sama skojarzyli cechy drugorzędne, takie jak ubiór i postura, po czym połączyli je z również znanym miejscem pracy. Z tego względu można powątpiewać, czy poszkodowaną, jak to orzekł sąd, równie łatwo rozpoznałyby osoby obce. Tak czy inaczej, wyrok zapadł, choć niewątpliwie ma precedensowy charakter i zapewne Google Brasil spróbuje się od niego odwołać.

Źródło: www.telepolis.pl

Google prezentuje nowe Pixele. W przedsprzedaży cenny prezent

04.10.2023 18:47


Google prezentuje nowe Pixele. W przedsprzedaży cenny prezent
Firma Google zaprezentowała światu swoje najnowsze flagowe smartfony, modele Pixel 8 oraz Pixel 8 Pro. W przedsprzedaży można otrzymać atrakcyjny prezent, którym jest pokazany również dzisiaj zegarek Pixel Watch 2 (Wi-Fi) lub słuchawki Pixel Buds Pro.

Google Pixel 8 Pro


Google Pixel 8 Pro został wyposażony w 6,7-calowy wyświetlacz LTPO OLED o rozdzielczości 1344 x 2992 piksele, który potrafi odświeżać obraz z częstotliwością od 1 do 120 Hz i jest chroniony przed uszkodzeniami szkłem Corning Gorilla Glass Victus 2. Takie samo szkło znajduje się z tyłu smartfonu. Ekran ma w górnej części mały otwór na obiektyw przedniego aparatu fotograficznego o rozdzielczości 10,5 Mpix (f/2.2, PDAF). Główny aparat z tyłu ma rozdzielczość 50 Mpix (f/1.7, PDAF, laser AF, OIS) i do towarzystwa ma dwa aparaty o rozdzielczości 48 Mpix. Jeden ma obiektyw ultraszerokokątny (f/2.0, PDAF), a drugi ma teleobiektyw z powiększeniem optycznym 5X (f/2.8, PDAF, OIS).
 
 
Google Pixel 8 Pro niebieski
Wewnątrz odpornej na działanie pyłów i wody obudowy (certyfikat IP68) pracuje układ Google Tensor G4. Współpracuje on z 12 GB RAM-u LPDDR5X oraz 128 GB, 256 GB, 512 GB lub 1 TB pamięci masowej UFS 3.1. Pixel 8 Pro pozwala na korzystanie z sieci 5G, oferuje również łączność Wi-Fi 7, Bluetooth 5.3 oraz NFC. Nie zabrakło tu również odbiornika nawigacji satelitarnej, podekranowego optycznego czytnika linii papilarnych, portu USB-C 3.2 czy głośników stereo. Całość jest zasilana akumulatorem o pojemności 5050 mAh z szybkim ładowaniem przewodowym <(strong>30 W) i bezprzewodowym <(strong>23 W) oraz pracuje pod kontrolą systemu Android 14, którego finalna wersja debiutuje razem ze smartfonami giganta z Mountain View.
Kup teraz - zapłać później
od 3748,00 zł na ceneo

Google Pixel 8


Drugi z nowych smartfonów, Google Pixel 8, jest przede wszystkim mniejszy. W tym przypadku do dyspozycji dostaniemy 6,2-calowy wyświetlacz OLED o rozdzielczości 1080 x 2400 pikseli, z odświeżaniem od 60 do 120 Hz. Jeśli chodzi o arsenał fotograficzny, to jest on częściowo podobny do tego z modelu Pro. Taki sam jest główny aparat oraz aparat do selfie (ten bez autofocusu). Aparat ultraszerokokątny ma rozdzielczość 12 Mpix (f/2.2), a teleobiektywu nie ma.
Google Pixel 8 kolory
Układ SoC jest ten sam, jednak do pomocy ma "tylko" 8 GB RAM-u LPDDR5X, a także 128 lub 256 GB pamięci masowej UFS 3.1. Obudowa została wykonana z dwóch tafli szkła Corning Gorilla Glass Victus oraz aluminiowej ramki i ma certyfikat IP68. W mniejszym smartfonie akumulator ma pojemność 4575 mAh z szybkim ładowaniem przewodowym 27 W i bezprzewodowym 18 W.
Kup teraz - zapłać później
od 2168,00 zł na ceneo

Dostępność i cena


Smartfony Google Pixel oraz Google Pixel są już dostępne w przedsprzedaży na wybranych rynkach (niestety nie w Polsce), gdzie towarzyszy im prezent. Wybrać można między nowym zegarkiem Google Pixel Watch 2 w wersji Wi-Fi (wartość 399 euro) lub bezprzewodowymi słuchawkami Google Pixel Buds Pro (wartość 229 euro). Przy wyborze Pixela 8, zegarek będzie tańszy o 229 euro, natomiast osoby wybierające Pixela 8 Pro mogą otrzymać smartwatch za darmo.
Jeśli chodzi o ceny, to wyglądają one następująco (na przykładzie Niemiec):
  • Google Pixel 8 8/128 GB – 799 euro (3679 zł),
  • Google Pixel 8 8/256 GB – 859 euro (3955 zł),
  • Google Pixel 8 Pro 12/128 GB – 1099 euro (5061 zł),
  • Google Pixel 8 Pro 12/256 GB – 1159 euro (5337 zł),
  • Google Pixel 8 Pro 12/512 GB – 1299 euro (5982 zł).

W USA jest też dostępny Google Pixel 8 Pro w konfiguracji 12 GB/1 TB w cenie 1399 dolarów (6142 zł).
 
 

Źródło: www.telepolis.pl

Google pracuje nad kolejną nowością. Do Gmaila trafią reakcje emoji

01.10.2023 19:04

Gigant z Mountain View pracuje właśnie nad wprowadzeniem nowej funkcji w Gmailu na platformy iOS i Android – podaje TheSpAndroid. Chodzi o opcję reagowania przy użyciu emoji na wiadomości. Początkowo odkryto fragment kodu aplikacji, który potwierdzał prace nad opcją, teraz natomiast wiadomo, jak będzie ona wyglądać bezpośrednio w aplikacji.

Źródło: www.dobreprogramy.pl

Google ma dziś urodziny. Minęło 25 lat od powstania wyszukiwarki

27.09.2023 12:41


Google ma dziś urodziny. Minęło 25 lat od powstania  wyszukiwarki
Wyszukiwarka Google kończy dziś 25 lat. Z tej okazji gigant przygotował nowe Doodle, czyli specjalne logo marki, dopasowane do okazji. Możemy to zobaczyć na przykład na stronie www.google.pl.
Google zostało założone przez Larry’ego Page’a oraz Sergey’a Brina w 1996 roku w ramach projektu studenckiego na Uniwersytecie Stanforda. Obaj uważali, że wyszukiwarka oparte na matematycznej analizie zależności pomiędzy stronami internetowymi działałaby lepiej niż metody zwykłego segregowania wyników na podstawie częstotliwości występowania wyszukiwanej frazy. Początkowa nazwa stworzonego narzędzia to BackRub, słowo pochodzące od angielskiego backlink, oznaczającego liczbę stron linkujących do danego wyniku.
We wrześniu 1998 roku powołano do życia spółkę Google Inc., która na początku miała swoją siedzibę w Menlo Park (Kalifornia, USA). Niedługo potem została uruchomiona strona google.com, a w lutym 1999 roku siedziba spółki została przeniesiona do Palo Alto w Kalifornii, a następnie do Mountain View (również w Kalifornii), gdzie mieści się do dzisiaj. Powstanie wyszukiwarki Google datuje się na 27 września 1998 roku, co miało miejsce dokładnie 25 lat temu.
Los lub szczęście sprawiło, że doktoranci Sergey Brin i Larry Page poznali się pod koniec lat 90. w ramach programu informatyki na Uniwersytecie Stanforda. Szybko przekonali się, że podzielają podobną wizję: uczynić sieć WWW miejscem bardziej dostępnym. Oboje niestrudzenie pracowali w swoich pokojach w akademiku, aby opracować prototyp lepszej wyszukiwarki. Ponieważ poczynili znaczące postępy w projekcie, przenieśli działalność do pierwszego biura Google – wynajętego garażu. 27 września 1998 roku oficjalnie narodziła się firma Google Inc.

– czytamy na stronie Google Doodle
Przez ćwierć wieku wiele się zmieniło, w tym logo wyszukiwarkowego giganta. Misja pozostała jednak ta sama: uporządkowanie informacji ze świata oraz uczynienie ich powszechnie dostępnymi i użytecznymi.
Dziękujemy, że rozwijaliście się razem z nami przez ostatnie 25 lat. Nie możemy się doczekać, aby zobaczyć, dokąd zaprowadzi nas przyszłość.

– podsumowało Google
 
 

Źródło: www.telepolis.pl

Google uśmierci kolejną aplikację. Co z użytkownikami?

27.09.2023 8:48


Google uśmierci kolejną aplikację. Co z użytkownikami?
Firma Google ogłosiła, że kończy z aplikacją Podcasts. Narzędzie to ma działać do 2024 roku. Wiemy, co czeka subskrybentów usługi.
Korzystasz z Podcastów Google? Jeśli podoba Ci sie to, że podcasty są u giganta z Mountain View oddzielone od muzyki, mając swoją własną aplikację, to nie mamy dla Ciebie dobrych wieści. W przyszłym roku aplikacja Google Podcasts ma zniknąć, a jej funkcje przejmie YouTube Music.
Na razie nic się nie zmienia – możesz korzystać z Podcastów Google tak jak do tej pory. Podcasty zostaną udostępnione w YouTube Music do końca tego roku, a przez pierwsze kilka miesięcy 2024 roku będziemy wprowadzać w Twoim regionie narzędzia umożliwiające przeniesienie subskrypcji podcastów z Podcastów Google.
W YouTube Music będzie można słuchać podcastów na takich samych zasadach jak w Podcastach Google, bez płatnej subskrypcji. Jeśli aplikacja YouTube Music Ci nie odpowiada, narzędzia będą umożliwiały pobranie pliku z subskrypcjami programów i zaimportowanie go do aplikacji, która obsługuje taki import. Możesz też skorzystać z Google Takeout, aby wyeksportować dane z Podcastów Google ze swojego konta Google.

– napisał Google do  subskrybentów
Chociaż ogłoszenie może się wydawać nagłym, już wcześniej pojawiły się oznaki, że Google powoli przygotowuje się do tej chwili. Na początku roku wyszukiwarka Google nie wyświetlała już przycisków odtwarzania w podcastach z linkami do Podcastów Google. Kilka miesięcy później Google wprowadził obsługę podcastów do YouTube Music i nie wymagał płatnej subskrypcji do oglądania lub słuchania, ale było to dostępne tylko w USA.
Z uwagi na ogłoszenie firmy Google, można oczekiwać, że YouTube Music czeka na kilka aktualizacji w nadchodzących miesiącach. Obecnie obsługa podcastów w YouTube Music jest dostępna tylko w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Ameryce Łacińskiej. Google twierdzi, że dąży do rozszerzenia tego na cały świat do końca 2023 roku.
 
 

Źródło: www.telepolis.pl

Mapy Google w cieniu skandalu. Mężczyzna nie żyje

21.09.2023 20:57


Mapy Google w cieniu skandalu. Mężczyzna nie żyje
Firma Google może stanąć przed sądem za zdarzenie z 2022 roku. Trafił tam pozew przeciwko gigantowi z Mountain View od rodziny mężczyzny, który przypłacił życiem jazdę z nawigacją za pomocą Map Google.
Gdy mieszkaniec Karoliny Południowej (USA) ruszał w drogę, nie spodziewał się, że będzie to ostatnia rzecz, którą w życiu zrobi. Mężczyzna wracał z przyjęcia urodzinowego córki i zginął w wypadku, spadając z wysokości około 6 metrów do rzeki.
Rodzina zmarłego obciąża winą za to zdarzenie firmę Google oraz jej Mapy. Mężczyzna podczas jazdy korzystał z podpowiedzi nawigacyjnych aplikacji amerykańskiego giganta. Mapy Google wytyczyły trasę, która okazała się bardzo niebezpieczna. Okazało się, że będący jej częścią most zawalił się 9 lat wcześniej i nie został odbudowany. Kierujący samochodem sprzedawca urządzeń medycznych i ojciec dwójki dzieci nie zauważył tego w porę, wpadł do rzeki i utonął. Miało to miejsce 22 września 2022 roku, czyli niemal równo rok temu.

Google wiedział o moście


Rodzina zmarłego człowieka twierdzi, że firma Google wiedziała o zawaleniu się mostu, nie zaktualizowała swojego systemu nawigacji.
Nasze córki pytają mnie, jak i dlaczego zmarł ich ojciec, a słowa mnie zawodzą. Nawet jako dorosła nadal nie rozumiem, jak osoby odpowiedzialne za GPS i instrukcje dotyczące mostów mogą zachowywać się z tak małym szacunkiem dla ludzkiego życia.

– powiedziała prasie żona nieszczęśnika
Policjanci, którzy znaleźli ciało mężczyzny w częściowo zanurzonym w wodzie samochodzie powiedzieli, że na uszkodzonej części mostu nie było żadnych barier ani znaków ostrzegawczych. Trudno w takim przypadku uznać, że Google ponosi wyłączną odpowiedzialność za śmierć tego człowieka. Wina jest również po stronie zarządcy drogi, który nie ustawił odpowiedniego oznakowania tego miejsca.
 
 

Źródło: www.telepolis.pl

Google Bard dostaje nowe funkcje. Będzie inteligentniej

19.09.2023 17:41


Google Bard dostaje nowe funkcje. Będzie inteligentniej
Google Bard, eksperymentalna sztuczna inteligencja giganta z Mountain View, zyskała właśnie nowe funkcje. To między innymi współpraca z Obiektywem Google czy możliwość odpowiadania za pomocą obrazów.
Jedną z największych zalet Barda, eksperymentu polegającego na współpracy z generatywną sztuczną inteligencją, jest jego zdolność do dostosowania odpowiedzi do potrzeb użytkownika. Można na przykład poprosić go o utworzenie dokumentu z planem podróży dla siebie i znajomych, przygotowanie reklamy online lub pomoc w wyjaśnieniu dziecku terminu naukowego. Teraz Bard radzi sobie jeszcze lepiej z dostosowaniem odpowiedzi do potrzeb użytkowników, dzięki czemu można łatwo wcielać swoje pomysły w życie.
Dziś wprowadzamy najbardziej zaawansowany model Barda. Dotychczasowe funkcje w języku angielskim będą teraz dostępne w nowych językach i krajach, umożliwiliśmy również integrację Barda z aplikacjami i usługami Google, aby użytkownicy mogli uzyskać bardziej pomocne odpowiedzi, a także ulepszyliśmy funkcję „Wyszukaj w Google”, dzięki czemu można zweryfikować poprawność odpowiedzi w wyszukiwarce.

– czytamy na blogu Google'a
 

Dostęp w większej liczbie miejsc


Z funkcji Barda dostępnych do tej pory tylko w języku angielskim od teraz będzie można korzystać także w ponad 40 innych językach. Dotyczy to:
  • przesyłania obrazów za pomocą Obiektywu Google,
  • otrzymywania odpowiedzi w formie obrazów z wyszukiwarki Google,
  • modyfikowania odpowiedzi Barda.

Połączenie z aplikacjami i usługami Google


Google uruchomił dziś angielską wersję rozszerzeń do Barda (ang. Bard Extensions). To zupełnie nowy sposób interakcji i pracy z tym narzędziem. Dzięki tej funkcji Bard może wyszukiwać i wyświetlać odpowiednie informacje pochodzące z narzędzi Google, z których użytkownicy korzystacie na co dzień – takich jak Gmail, Dokumenty, Dysk, Mapy, YouTube oraz Loty i hotele – nawet jeśli potrzebne informacje rozproszone są w wielu aplikacjach i usługach.
Google Bard baner
Na przykład jeśli ktoś planuje wycieczkę do Wielkiego Kanionu Kolorado, może teraz poprosić Barda o pobranie z Gmaila dat, które pasują wszystkim uczestnikom, sprawdzić w czasie rzeczywistym informacje o lotach i hotelach, wyznaczyć wskazówki dojazdu na lotnisko w Mapach Google czy nawet obejrzeć filmy w YouTube z propozycjami aktywności na miejscu – a wszystko to w ramach jednej konwersacji z Bardem.
Dokładamy wszelkich starań, aby chronić Wasze dane osobowe. Jeśli zdecydujecie się korzystać z rozszerzeń Workspace, Wasze treści z Gmaila, Dokumentów i Dysku nie będą widoczne dla weryfikatorów, wykorzystywane przez Barda do wyświetlania Wam reklam ani do trenowania jego modelu. Oczywiście zawsze macie kontrolę nad ustawieniami prywatności i możecie decydować, jak chcecie korzystać z tych rozszerzeń, a także wyłączyć je w dowolnym momencie. 

– przekonuje Google
Od dzisiaj przy odpowiedzi w języku angielskim można używać w Bardzie przycisku „Wyszukaj w Google” („Google it”), co pozwoli łatwiej zweryfikować informacje. Nowa funkcja korzysta z osiągnięć Google Research i Google DeepMind. Po kliknięciu ikony „G” Bard przeczyta odpowiedź i oceni, czy w Internecie znajdują się treści potwierdzające jej treść. Gdy poprawność stwierdzenia da się ocenić, możecie kliknąć wyróżnione frazy i uzyskać z wyszukiwarki więcej informacji, które je potwierdzają lub im zaprzeczają.
Google ułatwia także korzystanie z rozmów innych użytkowników z Bardem. Kiedy ktoś udostępni innej osobie czat z Bardem za pomocą linku publicznego, ta można kontynuować rozmowę i zadać Bardowi dodatkowe pytania na poruszony w nim temat lub wykorzystać go jako punkt wyjścia do własnych pomysłów.

Jak dotąd najbardziej zaawansowany model Barda


Wszystkie opisane wyżej nowe funkcje Barda są możliwe dzięki aktualizacjom, jakie firma Google wprowadziła w swoim najbardziej wydajnym modelu PaLM 2. W oparciu o opinie użytkowników gigant wytrenował model tak, aby był bardziej intuicyjny i pomysłowy. Niezależnie od tego, czy użytkownik chce współpracować nad czymś kreatywnym, zacząć w jednym języku i kontynuować w innym (z ponad 40, w tym po polsku), czy też poprosić o pomoc w kodowaniu, Bard odpowie z jeszcze większą jakością i poprawnością.
Więcej informacji można znaleźć na stronie bard.google.com.
 
 

Google Chrome dostanie bat na oszustów. Oto co musisz wiedzieć

08.09.2023 10:08

Chrome z batem na oszustów. Będzie bezpieczniej
Google Chrome przejdzie w najbliższym czasie kilka zmian. Przeglądarka przede wszystkim ma być jeszcze bezpieczniejsza.
Google Chrome ma już 15 lat. Przez ten czas stał się najpopularniejszą przeglądarką na świecie. Korzysta z niej zdecydowania większość użytkowników komputerów. Pisałem już o , ale nawet ważniejsze jest to, co zmieni się w kwestii bezpieczeństwa przeglądarki.

Google Chrome będzie bezpieczniejszy


Google przygotował kilka zmian, które zostaną wprowadzone w Chrome tylko po to, aby zwiększyć nasze bezpieczeństwo. Pierwsza z nich dotyczy wtyczek do przeglądarki.
Firma z Mountain View co jakiś czas usuwa ze swojego sklepu niebezpieczne rozszerzenia. Niestety, użytkownicy, którzy z nich korzystali, nie byli o tym informowani. Teraz to się zmieni. Jeśli jakaś wtyczka zostanie usunięta z Chrome Web Store, to wszyscy jej użytkownicy dostaną stosowne powiadomienie.
Druga kwestia dotyczy niebezpiecznych stron internetowych, które często służą do ataków phishingowych. Już teraz Chrome ostrzega przed tego typu witrynami. W tym celu za każdym sprawdza listę niebezpiecznych stron. Problem polega na tym, że jest ona aktualizowana co 30-60 minut, więc skuteczność nie jest najwyższa.

Google Chrome niebezpieczna strona
Zdaniem Google'a aż 60 proc. niebezpiecznych stron do ataków phishingowych istnieje nie dłużej niż 10 minut. Dlatego wykrycie ich jest bardzo trudne. Dlatego też przeglądarka Google Chrome będzie w czasie rzeczywistym, a nie co 30-60 minut, sprawdzać listę podejrzanych witryn. Dzięki temu bezpieczeństwo przeciwko malware i phishingowi ma wzrosnąć o 25 proc.
Aktualizacja Google Chrome, która wprowadzi wszystkie te nowości, zostanie wydana w przeciągu kilku najbliższych tygodni.
 

Źródło: www.telepolis.pl

Google dogoni Apple. Chodzi o aktualizacje

29.08.2023 8:45


Google dogoni Apple. Chodzi o aktualizacje
Google może być lepszy od Samsunga i dogonić firmę Apple. Nadchodzące smartfony z serii Pixel 8 mogą dostać więcej aktualizacji Androida.
Firma Google, która odpowiada za wydawanie Androida, obiecywała użytkownikom smartfonów Pixel, że otrzymają trzy główne aktualizacje tego systemu. W tym samym czasie Samsung oferował posiadaczom niektórych smartfonów Galaxy aż 4 takie aktualizacje. A jeszcze lepiej mają miłośnicy osoby z iPhone'ami. Apple na przykład w 2018 roku wypuścił na rynek z iOS 12, a w tym roku urządzenie to dostanie system iOS 17. To piąta duża aktualizacja dla tego telefonu.
Najwyraźniej gigant z Mountain View zazdrości koreańskiej i amerykańskiej konkurencji. Jak informuje serwis 9To5Google, smartfony z serii Pixel 8 otrzymają 5 dużych aktualizacji Androida. Tym samym Google przegoni Samsunga i dogoni firmę Apple. Warto w tym miejscu sobie przypomnieć, że niektóre iPhone'y otrzymały jeszcze dłuższe wsparcie. Na przykład i otrzymywały aktualizację systemu iOS przez 7 lat.
Łatwo zrozumieć, dlaczego Google patrzy w stronę Apple'a i nie zamierza zadowolić się oferowaniem czteroletnich aktualizacji systemu operacyjnego Android, tak jak robi to Samsung w przypadku niektórych swoich produktów. Podobnie jak Apple, Google tworzy oprogramowanie i sprzęt. Gdyby firma z Mountain View poprzestała na czterech dużych aktualizacjach systemu operacyjnego dla Pixeli, wciąż słychać by było słowa krytyki. Skoro Apple może zapewnić właścicielom iPhone'ów co najmniej pięć lat głównych aktualizacji oprogramowania, dlaczego Google nie może tego samego obiecać użytkownikom swoich smartfonów?
 
 

Źródło: www.telepolis.pl

reklama
vehis