Wakacje all inclusive to dla niektórych jedyny słuszny rodzaj wypoczynku. Właściwie bez wychodzenia z hotelu można relaksować się i jeść i pić do woli. Jedna z tiktokerek sparodiowała Polaków na takich wakacjach i pokazała, jak widzi ich zachowanie.

Toaleta obudowana ścianami, brud i gigantyczne kolejki do jedzenia — tak zdaniem popularnego biura podróży wyglądają trzygwiazdkowe wakacje all inclusive. "Nigdy nie przeżyłam podobnych sytuacji" — opisuje w liście czytelniczka i na dowód kłamliwej oferty przesyła zdjęcia. Teraz zapowiada kroki prawne, by odzyskać stracony czas i pieniądze.

"Egipt latem? Chyba oszalałaś!" — słyszałam od znajomych, którym pochwaliłam się wyjazdem. "Tam będzie gorąco jak w piekle" — straszyli. Choć świadomość tego, że na miejscu będzie 40 st. C w cieniu trochę mnie przerażała, to byłam podekscytowana wyjazdem na pierwsze w życiu all inclusive. Jak wyglądają takie wakacje i czy naprawdę się na nich odpoczywa? Sprawdziłam!

Čedok, czeskie biuro podróży, należące od 2016 r. do polskiego touroperatora Itaka, osiągnęło w zeszłym roku najwyższy zysk od roku 1989. Teraz przyszedł czas na ekspansję w kolejnym kraju. Biuro podróży po 15 latach wraca na Słowację. Właściciele twierdzą, że chcą wprowadzić na nim rewolucyjne zmiany. Mają duże ambicje, ale zdają sobie sprawę, że podejmują ryzyko i nie chcą przegapić tej szansy.

Brud, kolejki po sztućce, talerze czy wodę mineralną, a nawet spadający na głowę sufit w łazience — turysta opisał w liście do Onetu swoje doświadczenie wakacji all inclusive w tunezyjskim kurorcie. "Nigdy więcej do tego hotelu nie pojedziemy" — zarzeka się Polak i podkreśla, jak hotel próbuje odrobić straty po pandemii kosztem turystów.

Życie w mieście to dla mnie nieustanny pęd, gonitwa, hałas i zgiełk. Kiedy tylko mam okazję, to uciekam jak najdalej, na odludzie. Tam, gdzie mogę liczyć na ciszę, spokój... i brak zasięgu. Kiedy chwaliłam się znajomym, że długo wyczekiwany urlop spędzę na polskiej wsi zamiast w Grecji czy Hiszpanii na all inclusive, pukali się w głowę. — Za takie pieniądze spokojnie mogłabyś pluskać się w basenie! — słyszałam komentarze. Postawiłam jednak na swoim. Czy żałowałam?

Koniec wakacji nie dla wszystkich wiąże się z miłymi wspomnieniami urlopu w ciepłych krajach. W przypadku naszej czytelniczki i podróżujących z nią Polaków, wyjazd all inclusive szybko zamienił się w koszmar. "Przyjechaliśmy do hotelu o godz. 8 rano i do godz. 20 siedzieliśmy przed budynkiem, ponieważ to, co zobaczyliśmy, nas przerażało" — opisuje swoje wspomnienia z Tunezji w liście nadesłanym do redakcji.

"Wielka plaża w sercu miasta. Pokaż mi, gdzie masz tak". Odpowiadam — w Monachium. Za pięć dni zapłaciłam tyle, co za tygodniowe wakacje All Inclusive. Znajomi z pogardą kręcili głowami, nie rozumieli, po co tam jadę. Jak na polską kieszeń — jest drogo, ale to właśnie na tym wyjeździe nauczyłam się nie przeliczać euro na złotówki.

"Rewolucyjną" propozycję dla sektora turystycznego w Turcji, zgłosił dyrektor generalny touroperatora Bentour Deniz Ugur. Wezwał do radykalnej zmiany koncepcji wakacji w stylu "all inclusive" w hotelach w Turcji, wykluczając z niej alkohol. Według niego jest to konieczne, aby zrównoważyć wzrost cen wycieczek zorganizowanych i utrzymać zainteresowanie tym krajem, np. wśród zagranicznych turystów.

Brud, karaluchy, przeciekający sufit i biegunka — to nie były wymarzone wakacje w Tunezji — przyznaje ze smutkiem małżeństwo z Małopolski. "10 dni kosztowało nas ponad 8 tys. zł — naszym zdaniem nie były to »wakacje po kosztach«" — mówi wprost o cenie, jaką zapłacili za all inclusive z horroru.