321sprzedane
Wiadomości z tagiem Wi-Fi  RSS
Huawei MatePad 11 2023 – tablet wygodniejszy od laptopa

17.10.2023 19:59

Nowa edycja tabletu MatePad 11 powstała z myślą o osobach aktywnych, które potrzebują urządzenia do pracy zdalnej, nauki i rozrywki. Mała waga i kompaktowe wymiary sprawiają, że wszędzie można zabrać, a odłączana klawiatura zapewnia możliwość komfortowej pracy w każdym miejscu.Tablet wyposażono w duży, 11-calowy ekran o wysokiej rozdzielczości 2,5 K z częstotliwością odświeżania do 120 Hz, co przekłada się na niezwykle wyraźny, żywy i płynny obraz. W połączeniu z czterogłośnikowym systemem audio urządzenie gwarantuje niezapomnianą rozrywkę. Jego funkcjonalność dopełnia wydajna antena Wi-Fi oraz zoptymalizowany system HarmonyOS 3.1, który pozwala na bardziej...

Tagi: Audi, Huawei, Wi-Fi
Źródło: naekranie.pl

iPhone 15 – bieda edition dla biednych ludzi? (test)

17.10.2023 17:01


iPhone 15 to najtańszy spośród nowych smartfonów Apple. Sprawdzamy, czy bliżej mu do pełnoprawnego flagowca, czy do wykastrowanego średniaka.
Myślę, że nikt nie będzie polemizował ze stwierdzeniem, że iPhone 15 Pro to jeden z najlepszych smartfonów, jakie znajdziemy aktualnie w sklepach. Tyle tylko, że za jakość się płaci i to niemałe pieniądze. Ale na całe szczęście mamy też iPhone’a 15, czyli tańszy model, dzięki któremu każdy może doświadczyć odrobiny emejzingu w swoim życiu. Ale jest tu pewien haczyk…
Kup teraz - zapłać później
od 4477,00 zł na ceneo

Choć iPhone 15 jest tańszy od wariantu Pro, to nadal nie jest to telefon tani. Jego ceny startują od 4699 zł za opcję ze 128 GB pamięci wewnętrznej. Sporo, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że na papierze jego specyfikacja wypada znacznie gorzej od droższego brata. Mamy tu zeszłoroczny procesor Apple A16 Bionic, wyświetlacz OLED o przekątnej 6,1” i odświeżaniu raptem 60 Hz oraz podwójny aparat z głównym modułem o rozdzielczości 48 Mpix, ale bez dedykowanego tele. 
No i tak, wreszcie dostajemy USB-C, ale nawet tutaj pierwsze co bije po oczach, to ewidentne cięcia. Nie tylko jesteśmy ograniczeni do prędkości USB 2.0, ale nawet nie dostajemy szybkiego ładowania z prawdziwego zdarzenia.


To jak to właściwie jest z tym iPhonem 15? Dostaliśmy flagowca w ludzkiej cenie czy kiepsko wycenionego kastrata dla frajerów? Sprawdzamy!

Co w zestawie?


iPhone 15 sprzedawany jest w niewielkim pudełku, które nie zmieniło się znacząco na przestrzeni kilku ostatnich generacji. Nie znajdziemy w nim ładowarki. Zamiast mamy dokumentację, kluczyk do tacki SIM i bardzo fajny jakościowo przewód USB-C. No i mamy naklejkę z logo Apple… bo w sumie czemu nie?

Wygląd


Jaki jest iPhone, każdy widzi. Apple dość konsekwentnie trzyma się estetyki wypracowanej na przestrzeni kilku poprzednich generacji. Nowy model może się w związku z tym wydawać nieco nudny, ale trudno mu odmówić tego, że dobrze się prezentuje. Projektantom z Cupertino wyszedł naprawdę zgrabny kawałek sprzętu, który na żywo sprawia dużo lepsze wrażenie niż na zdjęciach.
Z przodu znajdziemy wyświetlacz otoczony wąską, symetryczną ramką. Pewną nowością jest zastąpienie wielkiego notcha wyspą Dynamic Island znaną z zeszłorocznego iPhone’a 14 Pro. Tak naprawdę mamy tu dwa niezależne otwory, połączone w jeden element na poziomie oprogramowania. Na pewno prezentuje się to znacznie bardziej nowocześnie niż wcięcie zdobiące ekrany poprzedników.
Na pleckach mamy taflę matowego szkła w jednym z kilku pastelowych odcieni. Obowiązkowe logo z nadgryzionym jabłkiem wkomponowano tym razem wyjątkowo subtelnie. Ma ono ten sam kolor, co reszta obudowy, a wyróżnia się wyłącznie delikatnym połyskiem. 
W rogu telefonu umieszczono natomiast kwadratową wyspę aparatu. Co ciekawe, nie jest to osobny element, a wykonano ją z tego samego kawałka szkła, co resztę plecków. To bardzo subtelny detal, ale trzeba przyznać, że prezentuje się świetnie. No i co warto podkreślić – choć aparaty wystają poza obręb obudowy, to grubość takiego garbu mieści się w rozsądnych granicach. Piszę o tym, bo to dość istotny atut na tle nieco nieporęcznego wariantu Pro.
Boczne ramki wykonano z aluminium i wykończono pod kolor obudowy. Nie palcują się i nie odbarwiają, co zdarza się w przypadku tytanowego iPhona 15 Pro. W porównaniu z poprzednikiem zostały natomiast delikatnie zaokrąglone przy krawędziach.
Z wartych uwagi elementów, u góry jest pusto.


Z prawej mamy przycisk zasilania.


U dołu zaszła bodaj najbardziej rewolucyjna zmiana, bo zamiast złącza Lightning z poprzednich generacji znajdziemy tu uniwersalny port USB-C. Oprócz tego mamy tu podwójny grill skrywający głośnik multimedialny oraz mikrofon.


Z lewej umieszczono przyciski regulacji głośności oraz fizyczny suwak wyciszenia. Osobiście bardzo cieszy mnie obecność tego ostatniego, bo uważam, że to bardziej praktyczne rozwiązanie niż programowalny przycisk wariantu Pro.

Jakość wykonania


Pod względem wykonania iPhone 15 to absolutnie najwyższa liga i poziom, do którego mogą aspirować flagowce konkurencji. Z przodu i z tyłu znajdziemy specjalne szkło hartowane stworzone wspólnie z firmą Corning, ramka to aluminium, a spasowanie elementów jest wzorowe. Całość wydaje się bardzo solidna i sprawia rewelacyjne wrażenie w dotyku. No i mamy tu pełną pyło- i wodoodporność na poziomie IP68.

Wygoda obsługi


iPhone 15 to jeden z najbardziej kompaktowych smartfonów, jakie znajdziemy obecnie na rynku. Telefon świetnie leży w dłoni i bez problemu daje się obsłużyć jedną ręką. Na pewno pomaga fakt, że nie ma tu żadnych ostrych krawędzi, które uwierałyby podczas korzystania z urządzenia. No i jest leciutki, dzięki czemu można zapomnieć, że mamy go w kieszeni.
Także od sprzętowej nie mam zastrzeżeń. Jeśli coś miałoby negatywnie wpływać na komfort obsługi, wskazałbym raczej na oprogramowanie. Sporo elementów tutejszego interfejsu nadal pamięta czasy, kiedy ekrany smartfonów miały po cztery cale i niekoniecznie sprawdza się przy wysokich wyświetlaczach współczesnych iPhone’ów.

Wyświetlacz


Na pokładzie iPhone’a 15 znajdziemy wyświetlacz Super Retina XDR OLED o przekątnej 6,1” i rozdzielczości 1179 x 2556. Zagęszczenie pikseli to ok. 461 PPI, także do ostrości wyświetlanego obrazu trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia.
Co innego do częstotliwości odświeżania, która wynosi maksymalnie 60 Hz. Czy ma to jakikolwiek wpływ na funkcjonalność urządzenia? Ani trochę. Wpływa jednak negatywnie na komfort pracy i stanowi bardzo dziwne przeoczenie, jeśli wziąć pod uwagę, że w dzisiejszych czasach nawet telefony za poniżej 1000 zł wyposażone są w panele o częstotliwości 90, a nawet 120 Hz. No ale chyba wszyscy wiedzą, z czego to wynika, prawda? iPhone 15 Pro się nie sprzeda, jeśli tańszy model wypadnie zbyt dobrze.
Do jakości samego panelu nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Ba, w niektórych aspektach wypada naprawdę rewelacyjnie. Mam tu na myśli przede wszystkim jasność maksymalną, która według naszych pomiarów sięga 1056 nitów, a niewykluczone, że byłaby wyższa, gdyby nie ograniczenia naszej aparatury pomiarowej (część źródeł mówi o 1600 nitów). Czytelność w jasnym słońcu jest więc perfekcyjna. Oczywiście o kontraście i kątach widzenia nie ma sensu zbyt dużo pisać, bo wypadają perfekcyjnie – jak to przystało na panel OLED.
Jasność
maksymalna
Temperatura
bieli
Kontrast Pokrycie
gamutów
Błąd ΔE
Auto: 1054 cd/m²
Ręcznie: 541 cd/m²
6405K n/d sRGB: 97,7%
Adobe RGB: 70,5%
DCI-P3: 73,3%
Średni: 1,23
Maksymalny: 5,81

Ciekawie prezentuje się natomiast kwestia odwzorowania kolorów. Jeśli wierzyć naszym pomiarom, wyświetlacz iPhone’a 15 może się pochwalić pokryciem gamutów DCI-P3 i Adobe RGB na poziomie nieco ponad 70 procent, co jak na telefon tej klasy byłoby wynikiem bardzo słabym. Prawdopodobnie mamy tu jednak do czynienia z automatycznym przełączaniem profili kolorystycznych w zależności od wyświetlanego rodzaju treści, a sam panel potrafi obsłużyć znacznie szerszy gamut, np. podczas oglądania wideo z HDR. Niestety nie jesteśmy w stanie wykazać tego w oparciu o wykorzystywaną przez nas procedurę testową.
Złego słowa nie mogę natomiast powiedzieć o kalibracji. Odwzorowanie kolorów w ramach przestrzeni sRGB stoi na bardzo wysokim poziomie, a średni błąd ∆E wynosi raptem 1,23. W tym warto wspomnieć, że choć telefon nie oferuje opcji ręcznej zmiany profilu kolorów, to posiada funkcję True Tone, dostosowującą balans bieli do panujących aktualnie warunków oświetleniowych.

Wydajność


Sercem iPhone’a 15 jest procesor Apple A16 Bionic. Jeśli nazwa brzmi znajomo, to pewnie dlatego, że jest to ta sama jednostka, która przed rokiem napędzała iPhone’a 14 Pro. Sam układ wykonany został w litografii 4 nm. Składa się na niego sześć rdzeni: dwa wysokowydajne Everest o taktowaniu 3,46 GHz i cztery Sawtooth o taktowaniu 2,02 GHz. Do tego dostajemy pięciordzeniowy układ graficzny Apple GPU, 6 GB RAM i nawet 512 GB pamięci wewnętrznej w technologii NVMe.
Procesor na pokładzie bohatera testu nie jest może najświeższą konstrukcją, ale wysokiej wydajności odmówić mu nie można. Telefon doskonale radzi sobie z wszystkimi codziennymi zadaniami i jest szalenie wręcz responsywny. Bez problemu zagramy w nim również w najbardziej wymagające tytuły.

Wydajność
AnTuTu V10 Geekbench 6 3D Mark GFXBench offscreen Maksymalna temperatura obudowy [°C]
Jeden rdzeń Wszystkie rdzenie Wild Life Extreme Wild Life Extreme Stress Test Aztec Ruins Vulkan High Tier (1440p Offscreen) Car Chase (1080p Offscreen)
ASUS Zenfone 9 - 2037 5625 2766 52,90% 2976 6172 48
ASUS Zenfone 10 1597632 1931 5171 Maxed out 45,80% 3978 7703 46,8
Honor Magic5 Pro 1482913 1049 2894 3663 35,20% 4301 7426 47
HTC U23 Pro 701715 - - 830 99,60% 1064 2208 50,9
iPhone 14 Pro - - - 3342 67,00% 2692 3257 44,9
iPhone 14 Pro Max - 2547 6396 3378 68,90% 3402 6088 47
iPhone 15 1456386 - - 2932 78,50% 2511 5435 43,7
iPhone SE 3 2022 - 2001 5344 1838 80,20% 2432,43 3959,98 45,2
Motorola Edge 40 Pro - 1375 4015 3645 80,30% 4324 7333 47,3
Nothing Phone (2) 1199738 - - 2811 60,40% 2938 4514 42
Nubia Redmagic 8S Pro 1644584 - - 3783 97,60% 4531 7823 42
Samsung Galaxy S22 - - - 1740 68,50% 1994 3295 44,1
Samsung Galaxy S22 Ultra - - - 2023 64,70% 1883 4267 45,8
Samsung Galaxy S23 - - - 3780 75,00% 4356 7613 42
Samsung Galaxy S23+ - 1980 5202 3853 67,10% 4488 7035 44,3
Samsung Galaxy S23 Ultra - - - 3845 67,30% 4560 7616 46,2
Samsung Galaxy Z Fold4 - 2008 5249 2780 50,00% 3237 6065 47,5
Samsung Galaxy Z Fold5 1486849 - - 3720 52,70% 3894 3726 48,4
Sony Xperia 1 IV - 2021 5250 2409 50,80% 1700 2963 49,6
Sony Xperia 1 V 1280111 2043 5414 3649 56,40% 4371 7378 46,9
Sony Xperia 5 V 1331244 - - 3702 56,70% 4384 7575 48,5
Xiaomi 12X - 1951 5277 1226 68,20% 1535 3434 43
Xiaomi 13 - 2004 5194 3652 95,10% 4184 7092 45,5
Xiaomi 13 Pro - 1925 4630 3779 97,80% 4402 7529 49,5
Xiaomi 13T Pro 1502016 - - 3451 84,50% 4044 6515 52,5
Xiaomi Poco F5 Pro 1295589 - - 2150 66,30% 3299 6022 44

Rzecz jasna wszelkie porównania z konkurencją na Androidzie są utrudnione ze względu na różnice w specyfice obydwu systemów. Można natomiast bezpiecznie przyjąć, że mówimy tu o wydajności bardzo zbliżonej do tegorocznych flagowców.
A jak wygląda kultura pracy? Zupełnie przyzwoicie, szczególnie biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z wydajnymi podzespołami zamkniętymi w wyjątkowo kompaktowej obudowie. Telefon pod obciążeniem potrafił się nagrzać do 43,7 °C w najcieplejszym punkcie. Nie jest to może przyjemne, ale też daleko temu do absurdalnych temperatur, które potrafiły osiągać modele Pro. 
Spadek wydajności również trzyma się w rozsądnych ryzach. Według pomiarów nawet pod długotrwałym obciążeniem nowy iPhone zachowuje ok. 79 procent maksymalnej mocy obliczeniowej. Dla porównania, w większości flagowców z Androidem notujemy spadek wydajności o połowę.

Biometria


iPhone 15 nie posiada skanera linii papilarnych. Mamy natomiast Face ID, czyli funkcję rozpoznawania twarzy. Wykorzystuje ona dodatkowy sensor głębi, tworząc trójwymiarowy model naszego oblicza, w związku z czym jest to rozwiązanie dużo bezpieczniejsze niż rozwiązania oparte wyłącznie o obraz z przedniego aparatu. 
Przede wszystkim jednak działa szybko, intuicyjnie i bardzo skutecznie. Podczas używania telefonu można zapomnieć, że włączone mamy jakiekolwiek zabezpieczenie biometryczne. Dodatkowo rozwiązanie działa nawet w całkowitej ciemności.

Komunikacja


iPhone 15 obsługuje łączność 5G w sieciach polskich operatorów i radzi sobie z tym bardzo dobrze. Na karcie Plusa bez problemu udało mi się złapać ponad 400 Mbps, więc zastosowany modem na pewno nie okaże się wąskim gardłem. Jeśli chodzi o rozmowy przez WiFi, funkcja ta jest dostępna, aczkolwiek spośród dwóch testowanych operatorów (Plus i Orange) mogłem ją aktywować wyłącznie u tego drugiego. No i warto wspomnieć, że telefon potrafi jednocześnie obsłużyć po jednej karcie nanoSIM i eSIM.
Z innych standardów łączności mamy Wi-Fi 6, Bluetooth 5.3 i NFC. 
Jest także złącze USB-C i to bodaj najważniejsza nowość, jaką wprowadza nowa generacja iPhone’ów. Złącze miałem okazję sprawdzić z kilkoma różnymi akcesoriami. Obsługa większości z nich – w tym pendrive’ów i DAC-ów – nie sprawiała żadnego problemu. Wyłącznie kontroler Razer Kishi nie zadziałał w ogóle.
Trzeba natomiast zauważyć, że w związku z przesiadką na USB-C Apple nie odpuściło sobie bycia Applem. Złącze w podstawowym iPhone’ie 15 ograniczone jest wyłącznie do prędkości USB 2.0 (iPhone 15 Pro obsługuje znacznie szybszy standard USB-C 3.2 Gen 2). 
W zestawie z telefonem zabrakło także adaptera do akcesoriów ze złączem Lightning, co jest trochę środkowym palcem dla dotychczasowych klientów marki. Gryzie się to także z budowaną przez giganta z Cupertino narracją o ochronie środowiska, bo czeka nas teraz wysyp elektrośmieci ze starą końcówką, którego można było uniknąć.
Jeśli chodzi o funkcję lokalizacji, telefon wykorzystuje technologie GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, QZSS i NavIC.

Interfejs


iPhone 15 pracuje pod kontrolą systemu iOS 17. O samo oprogramowaniu Apple napisano już chyba wszystko. To kawał bardzo dopracowanego kodu, który wyróżnia się wysokim stopniem dopracowania oraz bezpieczeństwa. Użytkownicy chwalą je także za prostą, intuicyjną obsługę.


iOS reprezentuje kompletnie inną filozofię niż Android. To system niemal w całości zamknięty, który lubi narzucać użytkownikom liczne ograniczenia w imię bezpieczeństwa czy spójności interfejsu. Z perspektywy osoby, która na co dzień korzysta z Zielonego Robocika, na pewno wymaga to przyzwyczajenia. Funkcjonalnie jednak dzisiejszy iOS praktycznie nie różni się od swojego konkurenta z Mountain View. Od kilku wersji znajdziemy tu nawet alternatywę dla szuflady aplikacji oraz obsługę widżetów. Jeśli więc rozważacie przesiadkę z jednego systemu na drugi, jest to dobry moment.


Największymi plusami iOS są bez wątpienia długi okres wsparcia i szeroka integracja z innymi usługami Apple. Szczególnie to ostatnie może się okazać poważnym atutem dla osób, które korzystają już z ekosystemu giganta z Cupertino. Nie jest to jednak kwestia być albo nie być. Z innymi urządzeniami i usługami producenta iPhone 15 zdecydowanie rozwija skrzydła, ale nie jest to warunek konieczny, by komfortowo z niego korzystać.


Jeśli jest jakiś obszar tutejszego interfejsu, na który chciałbym pomarudzić, byłaby to nawigacja. Apple w wielu miejscach kurczowo trzyma się rozwiązaniem zaprojektowanych z myślą o pierwszych iPhone’ach z ekranem 3,5”. Wiele istotnych elementów wymaga sięgania do górnej belki, w systemie brakuje uniwersalnego gestu cofania, ustawienia większości aplikacji rozbite są między samą apkę oraz menu ustawień systemowych itd. Sprawdzało się to może dziesięć lat temu, ale na współczesnych telefonach z dużymi wyświetlaczami okazuje się po prostu nieporęczne.

Głośniki


Nowy iPhone nie posiada gniazda jack, co akurat nie powinno nikogo zaskakiwać. Ma natomiast zaskakująco dobre głośniki stereo. Charakteryzują się one pełnym brzmieniem z wyraźnie zdefiniowanymi niskimi tonami i dobrze odwzorowaną niższą średnicą. Jednocześnie dźwięk nie traci absolutnie nic na swojej klarowności, a technikalia trzymają wysoki poziom.
Mówiąc prościej, iPhone 15 nie gra jak smartfon, a jak sprzęt kilka razy większy. Takiego brzmienia spodziewałbym się może w laptopie, a i to dopiero w segmencie premium. Serio, pod tym względem bohater testu naprawdę mi zaimponował.

Aparat


Aplikacja aparatu na pokładzie iPhone’a 15 jest czytelna i funkcjonalna. Mamy tu nawigację za pomocą wirtualnego pierścienia, jasną ikonografię, a także kilka częściej lub rzadziej spotykanych udogodnień, w tym poziomicę i podgląd obszaru poza fotografowanym kadrem. Minusem jest natomiast fakt, że żeby pozmieniać część ustawień musimy opuścić aplikację aparatu i zajrzeć do menu ustawień systemowych, co komplikuje i spowalnia cały proces.


Co warto zauważyć, iPhone 15 nie posiada fabrycznie trybu manualnego. Jeśli nam na tej funkcji zależy, trzeba poszukać wśród aplikacji firm trzecich dostępnych w App Store.
iPhone 15 został wyposażony w podwójny aparat. Zaliczył on względem zeszłorocznego modelu duży upgrade. Tutejsza główna jednostka charakteryzuje się dużą matrycą 1/1,56” o rozdzielczości 48 Mpix. Sparowano ją z obiektywem o ogniskowej odpowiadającej 26 mm dla pełnej klatki oraz przysłonie f/1.6. Do dyspozycji mamy także optyczną stabilizację obrazu (OIS) w formie stabilizacji sensora.
Zdjęcia wykonane główny aparatem prezentują się bardzo dobrze. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to wyjątkowo naturalne kolory. Widać, że jest to obszar, do którego Apple przykłada dużo uwagi i w mojej ocenie zostawia konkurencję daleko w tyle. Świetną robotę robi także tryb HDR, który daje bardzo naturalne rezultaty, jednocześnie rejestrując zakres dynamiki, którego nie powstydziłaby się duża lustrzanka.
Jeśli przyjrzeć się zdjęciom z bliska, na pewno znalazłyby się powody, żeby pomarudzić. Przykładowo, w rogach kadru można dostrzec niewielki spadek ostrości, a drobne detale, takie jak liście drzew, bywają przeostrzone, co skutkuje pojawienie się artefaktów. Zastanawia mnie także obecność wyjątkowo mocnej winiety. Fakt, daje to fajny „lustrzankowy” efekt, ale jest to jednak wada optyki, którą chciałbym móc skorygować (albo wyłączyć, jeśli to tylko software’owy efekt).
Niestety w dalszym ciągu piętą achillesową iPhone’a pozostają zdjęcia po zmroku. Fotografie wykonane w słabym świetle są co prawda nadal szczegółowe, jednak na zbliżeniach biją po oczach wyraźną ziarnistością. No i pojawia się tutaj jeszcze jeden problem: kontrast. Apple skalibrowało ekspozycję w taki sposób, że ciemniejsze elementy kadru zlewają się w jedną czarną plamę. Wiadomo, nadmierne rozjaśnianie cieni nie jest może najlepszym pomysłem, ale tutaj gigant z Cupertino poleciał w drugą skrajność i wyszło jeszcze gorzej.
Warto przy okazji nadmienić, że Apple chwali się w materiałach na temat iPhone’a 15 dwukrotnym bezstratnym przybliżeniem, co jest bzdurą. Tutejszy aparat wykorzystuje dokładnie ten sam trik, który znajdziemy w większości telefonów z Androidem. Zdjęcia z przybliżeniem to po prostu wycinki z fotografii w pełnej rozdzielczości 48 Mpix. Faktycznie prezentują się bardzo dobrze i funkcja to doskonale sprawdzi się do portretów, ale nazywanie tego zoomem „bezstratnym” albo „optycznym” to po prostu kłamliwy marketing.
No i pochwalić muszę jeszcze jedną rzecz, a mianowicie tryb portretowy, który jest w mojej ocenie najlepszym w całej branży. Apple to jeden z nielicznych producentów, który potrafi stworzyć wiarygodną symulację głębi ostrości. Wiadomo, sporadycznie zdarzą się potknięcia, jednak w większości przypadków efekty wypadają naprawdę fantastycznie.
Drugie oczko na plecach to aparat ultraszerokokątny o rozdzielczości 13 Mpix. Wykonane z jego pomocą zdjęcia prezentują się dobrze, aczkolwiek na zbliżeniach mocne wyostrzanie skutkuje wyraźną ziarnistością. Generalnie jednak telefon dobrze radzi sobie z korygowaniem wad optyki, a zdjęcia mają ładne, naturalne kolory, więc i finalny efekt wygląda bardzo dobrze.


Z przodu znajdziemy aparat o rozdzielczości 12 Mpix z przysłoną f/1.9 oraz – co bardziej istotne – z autofokusem oraz dedykowanym sensorem głębi. W sumie mógłbym tu powtórzyć to, o czym pisałem w przypadku pozostałych modułów – wykonane z jego pomocą zdjęcia mają atrakcyjne kolory i niezłą szczegółowość. Do tego wspomniany wcześniej czujnik głębi pozwala uzyskać świetne rezultaty w trybie portretowym.
Unikałbym natomiast używania przedniej kamerki w słabym oświetleniu, bo spadek jakości potrafi być bardzo wyraźny. Niestety zastosowano tutaj malutką matrycę, przez co po zmroku telefon zaczyna mieć problemy nie tylko z ostrością, ale przede wszystkim z kontrastem i poprawnym odwzorowaniem kolorów.

Przykładowe zdjęcia

Aparat główny


[

Aparat ultraszerokokątny


[

Aparat przedni


[

Wideo


Aplikacja aparatu iPhone’a 15 wyposażona została w kilka trybów do nagrywania wideo. Charakteryzują się one czytelnym interfejsem, podobnym do tego znanego z funkcji fotograficznych. Niestety nie znajdziemy tutaj trybu manualnego, a ekspozycję zawsze ogarnia automatyka.


Co jednak ważne, materiał nagrywany przez iPhone’a 15 trzyma bardzo wysoki poziom. Możem nagrywać w maksymalnie 4K i 60 kl./s. i to z pełną stabilizacją. Telefon pozwala też na rejestrowanie obrazu w trybie HDR, a więc z rozszerzonym zakresem dynamiki.
iPhone’y od dawna cieszą się opinią jednych z najlepszych smartfonów do nagrywania wideo, a bohater testu wstydu tutaj bynajmniej nie przynosi. Rejestrowany za pomocą głównego obiektywu materiał być może nie dorównuje jeszcze obrazkiem bezlusterkowcom, ale i tak trzyma bardzo wysoki poziom. Kolory prezentują się atrakcyjnie, szczegółowość stoi na bardzo wysokim poziomie. No i mamy do dyspozycji bardzo skuteczną stabilizację obrazu, która pozwala na wygodnie nagrywać z ręki.
Gorzej sytuacja wygląda po zmroku, bo choć jesteśmy w stanie z iPhone’a 15 wykrzesać używalny materiał, to jednak spadek jakości jest wyraźny. Musimy się liczyć z dużą niższą szczegółowością oraz gorszym odwzorowaniem kolorów. Co jednak warto pochwalić, nawet w takich warunkach współpracy nie odmawia stabilizacja. U konkurentów wcale nie jest to takie oczywiste.
I z drobiazgów, o których warto wspomnieć: zoomowanie podczas nagrywania na iPhone’ie 15 prezentuje się zaskakująco naturalnie. Nawet przy przeskoku między głównym aparatem i ultraszerokokątnym nie pojawiają się znaczące różnice kolorystyczne, co stanowi nie lada wyczyn.
Przednią kamerką również możemy nagrać materiał w maksymalnie 4K i 60 kl./s. Co więcej, ma autofokus, co jest dzisiaj rzeczą bardzo rzadko spotykaną i to niezależnie od klasy sprzętu. Już to czyni z bohatera testu rewelacyjny aparat do vlogowania, a dodajmy do tego skuteczną stabilizację obrazu oraz bardzo dobry mikrofon i mamy w zasadzie ideał.

Bateria


Apple nigdy oficjalnie nie chwali się pojemnością akumulatora w swoich smartfonach. W sieci możemy jednak znaleźć informację, że tutejsze ogniwo ma pojemność ok. 3350 mAh. To malutko jak na dzisiejsze standardy i to nawet biorąc poprawkę na niewielkie gabaryty urządzenia.
Szczęśliwie jednak telefon z tego niewielkiego akumulatora robi dobry użytek. W toku testów wytrzymywał mi ok. 1,5 dnia na jednym ładowaniu przy SoT rzędu 5-6 godzin. Nie są to może wyniki wybitne, ale pozwalają na całkiem komfortowe korzystanie z urządzenia.
Niestety łyżka dziegciu pojawia się w kontekście ładowania i nie, nie mam tu na myśli braku ładowarki w zestawie. Chodzi mi o brak szybkiego ładowania. No OK, technicznie jest – telefon obsługuje standard USB Power Delivery. Niestety maksymalna moc to tylko 25 W, w związku z czym pełne ładowanie urządzenia zajmuje ponad godzinę. Na otarcie łez mamy za to ładowanie bezprzewodowe w dwóch standardach (MagSafe i Qi) oraz bezprzewodowe ładowanie zwrotne.

Podsumowanie


Czy iPhone 15 jest kastratem? Noo… tak. Nie da się tego ukryć. Producent dokonał cięć, by jakoś uzasadnić różnicę w cenie względem wariantu Pro. Nie zmienia to natomiast faktu, że bohater artykułu w toku testów znacznie częściej dawał się poznać jako reprezentant segmentu premium i to taki pełną gębą.
Nowy iPhone jest świetnie wykonany, ma doskonały wyświetlacz (pomijając odświeżanie), a wydajnością idzie ramię w ramię z tegorocznymi flagowcami z Androidem. Bardzo pozytywne wrażenie robi też tutejszy aparat. Może i nie jest on królem technikaliów, ale wykonane nim fotografie prezentują się naprawdę fantastycznie – a o to przecież chodzi, prawda? Osoby przesiadające się z Androida z pewnością docenią, że nowy iPhone nareszcie posiada złącze USB-C. No i wisienką na torcie pozostaje oprogramowanie oraz doskonała integracja z resztą ekosystemu giganta z Cupertino.
W zasadzie zalet iPhone’a 15 jest zbyt dużo, by można je tu było wszystkie wymienić. A wady? Te wynikają przede wszystkim z polityki producenta i zależnie od naszych osobistych upodobań mogą się okazać drobną niedogodnością albo czymś, co zaważy na zakupie. Nie da się natomiast ukryć, że wyświetlacz 60 Hz w telefonie za te pieniądze to zwyczajny żart. Boli także brak szybkiego ładowania. No i jest cena, która wcale nie gra na korzyść testowanego modelu.
Bo sprawa wygląda tak: za 4699 zł możemy mieć najtańszego iPhone’a 15. W podobnej lub niewiele wyższej cenie spokojnie da się upolować np. Samsunga Galaxy S23 Ultra albo niedobitki magazynowe iPhone’a 14 Pro. Jeśli spojrzeć na to od tej strony, opłacalność najtańszej piętnastki prezentuje się w najlepszym razie tak sobie. 
Oczywiście nie sądzę, by kogokolwiek miało to zniechęcić do zakupu. W końcu mówimy o iPhone’ie – tutaj opłacalność nigdy nie była szczególnie istotna. I może to dobrze? Bo iPhone 15 to naprawdę fajny telefon, nawet jeśli mógłby być lepiej wyceniony.

Ocena końcowa: 8/10


Plusy:
  • Wysoka jakość wykonania
  • Dopracowane oprogramowanie
  • Przewidywany długi okres wsparcia
  • Bardzo dobra jakość zdjęć z głównego aparatu
  • Rewelacyjna jakość wideo
  • Wyświetlacz o bardzo dobrych parametrach
  • Uniwersalne złącze USB-C
  • Jedne z najlepszych głośników w swojej klasie
  • Wysoka wydajność
  • Szeroka integracja z resztą ekosystemu producenta
  • Kompaktowe gabaryty
  • Atrakcyjny design
  • Pyło- i wodoodporność

Minusy:
  • Arbitralne cięcia, które nie powinny mieć miejsca w tym segmencie cenowym
  • Wyświetlacz o odświeżaniu tylko 60 Hz
  • Brak szybkiego ładowania
  • Wygórowana cena
  • Nawigacja po interfejsie bywa uciążliwa
  • Duży spadek jakości zdjęć i filmów po zmroku

Za wypożyczenie smartfona do testów dziękujemy firmie Plus. Smartfona możecie kupić w salonach oraz  

Z tym routerem od ZTE dostęp do LTE i Wi-Fi masz w kieszeni. Za 170 złotych

17.10.2023 12:09

ZTE przypomina o niedawnej premierze mobilnego routera ZTE MF79U. Oto najważniejsze informacje na temat tego urządzenia.

Tagi: Wi-Fi
Źródło: www.benchmark.pl

Huawei MatePad 11 2023. Nowy tablet już dostępny w Polsce

17.10.2023 10:52



Huawei wprowadził na polski rynek nową, tegoroczną wersję swojego tabletu MatePad 11. Jedenastocalowy model ma zapewniać wygodę pracy jak na laptopie.
Nowy Huawei MatePad 11 2023 wyposażony jest w 11-calowy ekran IPS FullView o rozdzielczości 2,5 K (2560×1600) z wysokim współczynnikiem ekranu do obudowy (86%) i pokryciem palety barw P3. Wyświetlacz zapewnia też częstotliwość odświeżania obrazu do 120 Hz. Maksymalna jasność ekranu sięga 480 nitów, co pozwoli korzystać z tabletu także w nasłonecznionych miejscach.
Huawei MatePad 11 2023
Ekran Huawei MatePad 11 2023 ogranicza emisję szkodliwego niebieskiego światła oraz eliminuje migotanie. Skuteczność ochrony potwierdzają certyfikaty Low Blue Light i Flicker Free przyznane przez TÜV Rheinland.
Tablet wyróżnia się płaską konstrukcją – urządzenie ma zaledwie 7,2 mm grubości i waży 480 gramów – a także nową kompozytową obudową w kolorze gwiezdnej czerni. Znalazło się na niej miejsce na czterokanałowy i czterogłośnikowy system audio wsparty przez algorytmy Histen 8.1.
Huawei MatePad 11 2023
Producent zachwala, że Huawei MatePad 11 2023 sprawdzi się jako urządzenie do pracy zdalnej. Do tabletu dołączone jest w zestawie etui ochronne oraz bezprzewodowa klawiatura Huawei Smart Keyboard. Można jej używać na dwa sposoby. Po złączeniu klawiatury z etui tablet zamieni się w małego notebooka, a po odłączeniu od etui można postawić tablet na stole i rozsiąść się wygodnie z klawiaturą na kolanach. 
Huawei MatePad 11 2023
Co więcej, tablet może być użyty jako dodatkowy monitor dla laptopa Huawei. W trybie dublowania ekranu można przenieść zawartość ekranu laptopa na tablet i np. wykorzystać MatePada 11 2023 do prac graficznych, a w trybie rozszerzenia można zyskać dodatkową przestrzeń roboczą i pracować na dwóch ekranach jednocześnie.
MatePad 11 2023 ma funkcję redukcji szumów, wykorzystującą dwa mikrofony i algorytmy sztucznej inteligencji, która pozwala w czasie rzeczywistym odfiltrowywać niepożądane częstotliwości, aby zapewnić czystsze brzmienie podczas połączeń wideo. Użytkownik może do nich wykorzystać przedni aparat 8 Mpix (f/2,0). Tylny ma z kolei matrycę 13 Mpix (f/1,8).
Sercem tabletu Huawei MatePad 11 2023 jest układ Snapdragon 865, wspierany przez 6 GB pamięci RAM. Na własne aplikacje i dane użytkownik otrzymuje 128 GB pamięci wewnętrznej. Łączność zapewnia Wi-Fi 6.
Huawei MatePad 11 2023
Energię do pracy tabletu MatePad 11 2023 dostarcza akumulator 7250 mAh, który ma zapewniać do 12 godzin odtwarzania filmów 1080p lub do 10 godzin przeglądania stron internetowych na jednym ładowaniu. W razie potrzeby urządzenie można podładować dzięki ładowarce o mocy 22,5 W, którą dołączono do zestawu.

MatePad 11 2023: system i aplikacje


Huawei MatePad 11 2023 działa pod kontrolą systemu operacyjnego HarmonyOS 3.1. Producent dodał kilka usprawnień, które mają zapewnić wygodę pracy porównywalną do laptopa. Sprzęt oferuje m.in. możliwość korzystania z aplikacji biurowych WPS Office w wersji jak na PC. Z kolei przy pomocy rysika Huawei M-Pencil można tworzyć odręczne notatki i rysunki, a funkcja AI Voice obsługuje konwersję głosu na tekst. 
Huawei MatePad 11 2023
W tablecie zainstalowano także aplikację Notatki Huawei, która integruje wiele narzędzi typograficznych i umożliwia swobodną edycję oraz sortowanie notatek. Dzięki SuperHub łatwo skopiować treści, a takie funkcje jak App Multiplier i Multi Window sprawiają, że można podzielić ekran i zmultiplikować okna jednej aplikacji. 
Użytkownik może obsługiwać do czterech zadań jednocześnie, w tym dwa okna kafelkowe i dwa okna pływające. Można np. edytować e-maile podczas czatowania, równolegle oglądać filmy podczas zakupów lub robić notatki podczas czytania. 

Dostępność i cena


Sugerowana cena tabletu Huawei MatePad 11 2023 w wersji z 128 GB pamięci wewnętrznej i 6 GB pamięci RAM w zestawie z klawiaturą oraz rysikiem wynosi 2299 zł. 
Sprzedaż ruszyła 16 października 2023 r., a tablet dostępny jest wyłącznie w sklepie internetowym i salonach operatora sieci Plus. Oferta może jednak ulec zmianie. 
 

Źródło: www.telepolis.pl

Test Xiaomi 13T Pro. Tańsza alternatywa nie musi być gorsza

16.10.2023 18:06


Pod koniec września 2023 roku na polskim rynku zadebiutowały nowe smartfony Xiaomi z serii 13T. Model z dopiskiem „Pro” trafił w moje ręce, dzięki czemu mogłem sprawdzić, jakie są wady i zalety tego urządzenia.
Pod koniec lutego 2023 roku ruszyła w Polsce przedsprzedaż tegorocznych flagowców Xiaomi z serii 13, a ponad pół roku później zadebiutowały u nas ich „tańsze odpowiedniki”, czyli urządzenia z serii 13T. Topowy model, Xiaomi 13T Pro, dotarł do mnie w niebieskiej wersji kolorystycznej, z tylnym panelem wykonanym z materiału imitującego skórę. Świetnie to wygląda i dobrze się komponuje z czarną, niemal kwadratową „wyspą” fotograficzną, która wystaje na kilka milimetrów ponad otaczającą ją powierzchnię.
Jak przystało na flagowca, we wnętrzu wodoszczelnej obudowy pracują flagowe podzespoły, na czele z układem MediaTek Dimensity 9200+, wspieranym przez 12 GB RAM-u. W komplecie otrzymujemy również wszechstronny zestaw aparatów fotograficznych, sygnowanych marką Leica, a także wyświetlacz AMOLED o dużej rozdzielczości oraz głośniki stereo. Nie zabrakło tu również kompletu nowoczesnych standardów łączności bezprzewodowej, takich na przykład, jak 5G czy Wi-Fi 7.
​​Xiaomi 13T Pro w etui
A jak to wszystko sprawuje się w codziennym użytkowaniu? Odpowiedź na to (i nie tylko) pytanie znajdziesz w poniższej recenzji, do której przeczytania i komentowania zapraszam.

Najważniejsze cechy telefonu (23078PND5G):

  • Poliuretanowa obudowa (ekologiczna skóra) z aluminiową ramką, szkło Corning Gorilla Glass 5,
  • Wymiary: 162,2 x 75,7 x 8,62 mm, masa: 200 g,
  • Odporność na wodę i pyły, certyfikat IP68,
  • 6,67-calowy wyświetlacz AMOLED o rozdzielczości 1220 x 2712 pikseli (446 ppi), 144 Hz, HDR10+, czujnik oświetlenia,
  • Optyczny czytnik linii papilarnych pod ekranem,
  • Głośniki stereo z Dolby Atmos,
  • Ośmiordzeniowy układ MediaTek Dimensity 9200+ (1 x Cortex-X3 @3,35 GHz + 3 x Cortex-A715 @3 GHz + 4 x Cortex-A510 @2,0 GHz), proces technologiczny 4 nm,
  • Grafika Immortalis-G715 MC11,
  • 12 GB RAM-u LPDDR5X, 512 GB pamięci masowej UFS 4.0 (463 GB dla użytkownika),
  • 2 gniazda na karty nanoSIM, eSIM,
  • Łączność 5G, Wi-Fi 7 802.11a/b/g/n/ac/ax/be (2,4/5/6 GHz), Bluetooth 5.4, NFC, podczerwień, GPS / GLONASS / Galileo / Beidou / QZSS / NavIC, cyfrowy kompas, USB-C 2.0, USB OTG,
  • Główny aparat 50 Mpix (Sony IMX707, 1,28", 1,2 µm), obiektyw 24 mm z przysłoną f/1.9, PDAF, optyczna stabilizacja obrazu (OIS), lampa LED, filmy 8K@24fps, 4K@24/30/60fps, 1080p@30/60/120/240fps; drugi aparat 12 Mpix (1/3,06”, 1,12 µm), obiektyw ultraszerokokątny 15 mm z przysłoną f/2.2; trzeci aparat o rozdzielczości 50 Mpix (1/2,88”, 0,61 µm), teleobiektyw 50 mm z przysłoną f/1.9, PDAF, zoom optyczny 2X,
  • Przedni aparat 20 Mpix (Sony IMX596 1/2,8”), obiektyw z przysłoną f/2.2, filmy 1080p@30fps,
  • Niewymienny akumulator litowo-polimerowy o pojemności 5000 mAh, szybkie ładowanie przewodowe 120 W,
  • Android 13 z interfejsem MIUI 14.0.11 (test na oprogramowaniu 14.0.11.0.TMLEUXM),
  • Cena: 3999 zł.

Kup teraz - zapłać później
od 3799,00 zł na ceneo

Zawartość pudełka


Do testów otrzymałem smartfon Xiaomi 13T Pro w kolorze Alpine Blue (niebieskim). W białym pudełku, razem z urządzeniem, znalazła się ładowarka sieciowa o mocy 120 W (GaN), przewód USB A-C, metalowa igła do wysuwania tacki na karty nanoSIM oraz bezbarwne etui na telefon. Zestaw został uzupełniony o nieco „makulatury”, w tym krótką instrukcję Quick Start Guide.

Źródło: www.telepolis.pl

Powrót na studia? Ujawniamy najlepsze sposoby na oszczędności z Plusem

16.10.2023 17:04


Pamiętam swoje powroty na studia… Coraz krótsze dni, za oknami szaro, zimno, a po wakacjach mózg pracuje jeszcze na wolnych obrotach. Jak ogarnąć wszystko, co jest potrzebne do studenckiego życia? Podpowiadamy, jak zrobić to z Plusem.
Telefon oraz internet to dla studenta rzeczy równie ważne, jak indeks uczelni. Nie ma bez nich nauki, pracy, kontaktów ze znajomymi... Kłopot w tym, że zaraz po wakacjach, gdy głowa jeszcze buja w obłokach, o wszystko trzeba zadbać samodzielnie. Najlepiej nie przepłacając przy tym za to, co zbędne. W Plusie znaleźliśmy ciekawe oferty, które bez nadwyrężania studenckiego budżetu ułatwią naukę, kontakt z wykładowcami, rodziną i znajomymi. No i nie zapominajmy o rozrywce – bo nie jest przecież tak, że student ma tylko zakuwać. Plus ma opcje na wszystko.

Gdy chcesz dużo gadać i buszować w necie...


Studenci liczą każdy grosz, a najlepiej się liczy z Mistrzowską Ofertą. Zasada jest prosta: płacisz za jeden abonament telefoniczny, a wszystkiego masz dwa razy tyle: dwie karty SIM, dwa niezależne numery i tłustą paczkę gigabajtów. 
Do wyboru są dwa warianty: za 69 zł lub za 59 zł miesięcznie. W pierwszym otrzymujesz dwa abonamenty z ogromnym pakietem 240 GB, dwa numery telefoniczne, a wraz z nimi nielimitowane rozmowy, SMS-y i MMS-y. 
Mało? Na wieczór po ciężkiej nauce przyda się coś jeszcze: dostęp do Disney+ w prezencie na rok, a potem 28,99 zł/mies. Z tej okazji mogą skorzystać osoby przenoszące numer do Plusa, zawierające nową umowę, zmieniające rodzaj zobowiązania z usług na kartę lub mix, ale także obecni klienci sieci chcący dokupić dwa abonamenty w cenie jednego. Co więcej, obejmuje ona zarówno usługi abonamentowe, ale także kartę i ofertę mix. 
W drugim wariancie za 59 zł na miesiąc korzyści są podobne, z tym że paczka ma 100 GB. Warunki też są nieco inne: w tym przypadku trzeba równocześnie kupić lub przedłużyć inny abonament głosowy za minimum 39 zł na miesiąc. Można też, zamiast tego wybrać ofertę na internet, mobilny albo światłowodowy za min. 19 zł lub też równocześnie kupić czy przedłużyć usługę Polsat Box za minimum 20 zł na miesiąc.
Jak widać, jest bardzo uniwersalna. Można z niej korzystać ze swoją drugą połówką, a można też dzielić się w ten sposób kosztami z kolegą z akademika. 

Nie chcesz abonamentu? Jest inna opcja


Studenci mają różnie – jedni jednocześnie z nauką już dodatkowo pracują, co daje im większą swobodę finansową, inni nie i niespieszno im, by zawierać umowy abonamentowe. I dla nich wszystkich Plus ma dobrą opcję – , którą można podsumować jako „dwa razy po pięć”. 
Już za 5 zł dostajesz starter, który zapewnia pełen dostęp do usług Plusa, w tym do najszybszego 5G w Polsce. Tu warto zapamiętać jeszcze dwie liczby – 1 oraz 400. W rankingu Speedtest.pl 5G od Plusa niezmiennie zajmuje pierwsze miejsce pod względem szybkości pobierania w internecie mobilnym. 
A co z tym 400? Chodzi o 400 GB – tyle na start otrzymają nowi użytkownicy oferty Plus na Kartę w promocji Tu i Teraz. Jak z niej skorzystać? To proste. Wystarczy kupić starter, w ciągu 30 dni od aktywacji wykonać doładowanie za co najmniej 10 zł oraz wysłać SMS o treści ZGODA pod numer 80087. Łatwiej się nie da. Trzeba tylko pamiętać, że wysłanie SMS-a oznacza zgody na komunikację marketingową – to pozwoli w przyszłości poznać nowe oferty sieci Plus.
A co powiesz na kolejną liczbę? Na przykład 2000? Właśnie tyle gigabajtów na lata otrzyma każdy użytkownik oferty Plus na Kartę. Trzeba tylko spełnić proste warunki: przede wszystkim utrzymywać aktywny pakiet za 40 złotych. Wtedy dostaniesz 150 GB co miesiąc przez rok. Razem daje to 1800 GB. Jeżeli nie przerwiesz cyklu 12 pakietów, dostaniesz jeszcze 200 GB ekstra, czyli . To naprawdę spora paczka, która wystarczy na naukę, kontakty ze znajomymi, a także oglądanie seriali on-line. Co więcej, gigabajty nie przepadają – można z nich korzystać tak długo, jak długo będzie ważny pakiet. Nawet przez lata.

Plus przygotował jeszcze jednego „plusa”, czyli . Aktywujesz starter, a przez miesiąc masz bezpłatne nielimitowane rozmowy, SMS-y i MMS-y do wszystkich oraz paczkę 300 GB z dostępem do najszybszej sieci 5G. Jak się na to załapać? Wystarczy tylko doładować konto za minimum 10 złotych – jest na to czas 30 dni od aktywacji konta. 
Po zasileniu konta pozostaje już tylko wysłać bezpłatny SMS pod numer 80099 o treści MIESIAC. Dzięki temu otrzymasz 100 GB, które mogą zostać wykorzystane w kolejnym miesiącu. A dodatkowe 200 GB? Wysyłasz jeszcze jednego SMS-a o treści ZGODA pod numer 80087 – czyli wyrażasz zgodę na komunikację marketingową.

Warto znać te wszystkie promocje, bo w Plusie można naprawdę sporo pozbierać.

Bez internetu ani rusz


Student to zwierzę internetowe, w globalnej sieci czuje się jak w swoim naturalnym środowisku. Wykłady on-line, zbieranie materiałów do egzaminów, a po nauce YouTube, TikTok, seriale, filmy, a dla wielu także – odstresowujące gry on-line. Do tego wszystkiego jest potrzebny szybki internet i tu Plus też nie zawodzi. 
Grube paczki internetu są już zawarte w ofertach głosowych, ale w praktyce przyda się także internet domowy (czy też „akademikowy”). Nie musi to być stałe łącze – świetną opcją będzie internet mobilny 5G, zwłaszcza w nowej technologii 5G Ultra. To najnowsze rozwiązanie, które dorównuje szybkością światłowodom.  

to naprawdę spore paczki gigabajtów. Operator proponuje trzy warianty optymalne dla studentów: 49 zł na miesiąc za 100 GB, 69 zł za 200 GB i dla najbardziej wymagających 99 zł za 700 GB miesięcznie. Co ważne, przez pierwszy miesiąc nie trzeba nic płacić. Bonusem jest też dostęp do Disney+ w prezencie na rok. A dzięki specjalnej promocji z umową na 12 miesięcy Plus podwaja przez ten czas pakiet GB, więc w proponowanych ofertach otrzymasz odpowiednio 200 GB, 400 GB i aż 1400 GB.


Te opłaty można jeszcze trochę obniżyć. Jeśli masz już abonament głosowy w Plusie albo telewizję Polsat Box z minimalną miesięczną opłatą 19,90 zł, to operator zmniejszy rachunek o 9 zł miesięcznie dzięki programowi smartDOM.

No dobra, ale na czym odpalić w akademiku ten internet 5G Ultra? Po pierwsze trzeba być w zasięgu tego standardu. Potrzebny będzie także router. Dobierając , zyskujesz jeszcze więcej pakietów do wyboru oraz dwa nowoczesne urządzenia: ZTE MC888 5G lub Zowee 5G CPE 5. Cena za te routery różni się od wysokości wybranego planu na internet. I tak na przykład, gdy zdecydujesz się na internet mobilny za 79 zł, sprzęt można mieć już za jedynie 529 zł zamiast 1010 zł. Jak widać, opłaca się.

Gdy potrzeba jeszcze więcej...


5G Ultra jest szybki jak światłowód, ale Plus ma też tradycyjne łącze optyczne.
Plus proponuje z prędkością nawet do 1 Gb/s z routerem Wi-Fi w cenie. Oczywiście są też warianty dla bardziej oszczędnych. Decydując się na jeden z nich, dodatkowo dostaniesz kartę SIM wliczoną w abonament z pakietem 5 GB co miesiąc, a także jak w innych ofertach – dostęp do Disney+ w prezencie na rok.


Co więc jest do wyboru? W Plusie można wybrać jeden z czterech wariantów: miesięcznie 39 zł za łącze do 150 Mb/s, 49 zł za szybkość do 300 Mb/s, 59 zł za  szybkość do 600 Mb/s i w najszybszej wersji 69 zł za szybkość do 1 Gb/s. 

Tidal HiFi za darmo


Zdradzamy jeszcze jeden sposób na zaoszczędzenie sporej kwoty z Plusem. U operatora można nie tylko dostać w prezencie Disney+ na rok – jest też coś dla fanów dobrej muzyki. Na studencką imprezę świetnym rozwiązaniem będzie wypełniony przebojami serwis Tidal, który jednak w wersji HiFi oznacza wydatek 21,99 zł miesiąc. 

Nie trzeba tyle wydawać! W Plusie można dostać , czyli jesteś ponad 260 zł do przodu. Wystarczy wysłać SMS i wprowadzić otrzymany kod oraz swój numer telefonu na www.plus.pl/tidal/konto.
A skąd wziąć ten kod? Abonenci Plusa powinni wysłać darmowego SMS-a o treści DODAJ na numer 80016. Użytkownicy Plus na Kartę aktywują promocję bezpłatnym kodem *101*11*555#.
Dzięki tej sztuczce zyskasz bezpłatny dostęp do 90 mln utworów w bezstratnym formacie FLAC. Brzmi bardzo dobrze, prawda?

Artykuł sponsorowany przygotowany na zlecenie sieci Plus.

Źródło: www.telepolis.pl

Na wybory tylko z dowodem. mObywatel robi problemy

15.10.2023 13:08

Na wybory tylko z dowodem. mObywatel robi problemy
Aplikacja mObywatel od rana ma problem z logowaniem użytkowników, a skala tego zjawiska z godziny na godzinę zdaje się nasilać.
Jak wiadomo, mObywatel 2.0, a właściwie dostępny w nim mDowód, miał w pełni zastąpić fizyczne dowody osobiste i wystarczyć do weryfikacji tożsamości chociażby w takich sprawach jak dzisiejsze wybory parlamentarne.
Warunek jest taki, że aplikacja musi działać, a to wcale nie jest takie oczywiste. Kolejni użytkownicy donoszą właśnie o braku możliwości zalogowania do aplikacji.
Skargi na widoczne spowolnienia zaczęły pojawiać się od samego rana, ale teraz, tj. ok. godziny 13.00, słychać wprost o awarii. Aplikacja albo zawiesza się na ekranie logowania, albo wyświetla komunikat dotyczący braku możliwości pobrania danych.

Źródło: www.telepolis.pl

Orange straszy Pandora Gate. Żenująca reklama znika po naszej interwencji

14.10.2023 14:48

Mój Orange reklamuje aplikację z pomocą Pandora Gate
Wzmianka o Pandora Gate trafiła nawet do aplikacji Mój Orange.
W aplikacji Mój Orange klienci pomarańczowego operatora mogą skorzystać z licznych usług dodatkowych, w tym wykupić usługę kontroli rodzicielskiej Bezpieczne Dziecko w Sieci. Tylko jak przekonać rodziców, by ją kupowali? Może sięgnąć po bieżące wydarzenia z internetu?

Strach dźwignią handlu


Zwykle działa to doskonale, ale w tym przypadku Orange naszym zdaniem nie dość, że trafił kulą w płot, to przy okazji przesadził. Do inwestycji w kontrolę rodzicielską zachęcać ma bowiem afera pedofilska z udziałem polskich YouTuberów, znana w sieci jako Pandora Gate. W skrócie chodzi o to, że idole młodzieży dążyli do fizycznego kontaktu z dziewczynkami w wieku 14 i 15 lat. Przed taką sytuacją miałaby ochronić aplikacja Orange, kosztująca 9,99 zł miesięcznie.
Pandora Gate w Mój Orange
Problem w tym, że jedno z drugim nie ma wiele wspólnego. Według informacji na stronie usługi, aplikacja daje możliwość wyłączenia nieodpowiednich dla najmłodszych wyników wyszukiwania (na stałe włączony Safe Search w wyszukiwarkach), blokuje też nieodpowiednie reklamy i filmy. Rodzice mogą wybierać, do jakich treści dzieci mogą mieć dostęp, a czego chcą uniknąć. Ponadto jest tu kontrola czasu przed ekranem i w konkretnych aplikacjach.
Co ważne, apka działa zarówno w domowym Wi-Fi, jak i w sieciach mobilnych, a rodzice otrzymują odpowiednie raporty. By zaś ochronić nastoletnią osobę przed kontaktami ze starszą gwiazdą, rodzic musiałby prawdopodobnie czytać jej korespondencję i śledzić położenie smartfonu, czego aplikacja Orange (prawdopodobnie słusznie) nie umożliwia.
Przy tym jestem zdania, że warto informować rodziców o tym, co dzieje się w sieci i jakie potencjalne zagrożenia czyhają tam na najmłodszych. Nie ma też nic złego w rzetelnym informowaniu o tym, że idole nastolatek i nastolatków mogą mieć wobec nich niecne zamiary i warto o tym rozmawiać ze swoimi dziećmi. Dlatego uważam, że Orange jako operator internetowy powinien zachęcać do rozmowy osoby z różnych pokoleń, a nie straszyć w reklamach swoich produktów… które prawdopodobnie na nic się zdadzą w podobnej sytuacji.
Skontaktowaliśmy się z Orange i poprosiliśmy o komentarz w sprawie niefortunnej zachęty do korzystania z aplikacji kontroli rodzicielskiej. Zaktualizuję tekst, gdy tylko otrzymamy odpowiedź.

Aktualizacja: Komentarz Orange


Poniżej zamieszczam komentarz rzecznika Orange Wojtka Jabczyńskiego do sprawy.
Przepraszamy za niefortunną reklamę. 
Wycofamy ją możliwie szybko. Czasami marketingowcy potrafią przesadzić i tak się stało w tym przypadku. Sprawą od etycznej strony zajmiemy się wewnętrznie.
Opis z Pandora Gate powinien więc szybko zniknąć z aplikacji.

Źródło: www.telepolis.pl

Galaxy M34 5G w Polsce. Znamy cenę

13.10.2023 17:32



Bez większego rozgłosu w Polsce zadebiutował Samsung Galaxy M34. Ten ciekawy model dostępny jest w całkiem przystępnej cenie, więc ma szansę zdobyć sporą popularność.
Galaxy M34 5G miał swoją premierę w lipcu w Indiach. Teraz telefon pojawił się w ofercie sklepu RTV Euro AGD, gdzie trafił z oficjalnej dystrybucji Samsung Electronics Polska i został wyceniony na 1499 zł. Urządzenie powinno też wejść do innych sieci sprzedaży. 
Jak na polskie realia, to przystępna kwota, choć w Indiach Galaxy M34 5G dostępny jest za równowartość już około 950 zł, więc różnica jest dość duża. 
Samsung Galaxy M34 5G to model średniej klasy, który ma kilka ciekawych cech. Atutem na pewno jest ekran Super AMOLED o przekątnej 6,5 cala, w rozdzielczości Full HD+ (1080 x 2340), z odświeżaniem 120 Hz i jasnością sięgającą 1000 nitów. Wyświetlacz zabezpieczany jest szkłem Corning Gorilla Glass 5.

Moc do pracy zapewnia znany z poprzedniej generacji układ Exynos 1280 (5 nm, do 2,4 GHz). W dostępnym w Polsce wariancie towarzyszy mu 6 GB pamięci RAM i 128 GB pamięci wewnętrznej, którą można rozbudować kartą microSD o pojemności 1 TB.
Nowość Samsunga to telefon Dual SIM, który pozwala łączyć się z 5G, Wi-Fi 6 (2,4 + 5 GHz) i Bluetooth 5.2. Nie zabrakło NFC z płatnościami Google. Za lokalizację odpowiadają  systemy GPS, GLONASS, Galileo, QZSS i Beidou.
Sekcję fotograficzną reprezentuje potrójny układ tylnych aparatów – 50 Mpix (f/1,8, OIS), szerokokątny 8 Mpix (f/2,2) oraz makro 2 Mpix (f/2,4). Zdjęcia selfie wykonamy aparatem 13 Mpix (f/2,2).

Jak przystało na serię Galaxy M, nowy Galaxy M34 5G wyróżnia się sporym akumulatorem o pojemności 6000 mAh. Można go ładować z mocą 25 W.
Nowy smartfon pracuje pod kontrolą Androida 13 z One UI 5.1. Podczas premiery producent obiecywał aż 4 generacje aktualizacji systemu (czyli do Androida 17) i pięć lat poprawek bezpieczeństwa. Nie wiadomo jednak, czy te deklaracje dotyczą także polskiego rynku – choć powinny.
Galaxy M34 5G ma wymiary 161,7 x 77,2 x 8,8 mm i waży 208 g. Dostępne są trzy warianty kolorystyczne: granatowy, niebieski i srebrny.
 
 

Źródło: www.telepolis.pl

Ulefone Armor Pad 2: pancerny tablet z LTE i baterią 18 600 mAh

12.10.2023 23:02



Ulefone Armor Pad 2 to nowy pancerny smartfon producenta wytrzymałej elektroniki. Urządzenie wyróżnia się nie tylko odpornością na ekstremalne warunki, ale też przyzwoitą specyfikacją, w tym pojemnym akumulatorem.
Producenci pancernych telefonów w ostatnich miesiącach coraz chętniej wprowadzają również bardzo wytrzymałe tablety, chociaż z ich użytecznością bywa różnie – a to są niezbyt wydajne, a to mają zbyt ciemne ekrany. Nowy Ulefone Armor Pad 2 wydaje się sensownie zbalansowany, zapewniając pod każdym względem co najmniej przyzwoite parametry.
 
Tablet ma solidną obudowę o wytrzymałości na pył i wodę zgodnie z normami IP68 i IP69K, przeszedł także testy MIL-STD-810H. Urządzenie wytrzyma między innymi 30-minutowe leżenie na głębokości 1,5 m, a także upadki na beton. Obudowa jest jednak dość gruba – ma 14 mm – a tablet sporo waży, bo aż 1 kg. Jest to jednak nie tylko efekt wzmocnienia konstrukcji, ale zastosowania bardzo dużego akumulatora o pojemności aż 18 600 mAh. Można go ładować z mocą 33 W przez port USB-C. Producent obiecuje ponad miesiąc pracy w trybie czuwania.

Na obudowie znalazły się głośniki stereo, wyjście audio 3,5 mm, a także dodatkowe rozszerzenia, w tym port uSmart pozwalający podłączyć endoskop lub elektroniczny mikroskop. Za bezpieczeństwo odpowiada czytnik linii papilarnych.
Ciekawym detalem jest umieszczona na tylnej ściance obudowy latarka złożona z 382 diod LED, dająca światło o jasności 750 lumenów. 

Dodatkowym elementem wyposażenia jest szeroki zaczep na dłoń, przydatny podczas pracy w trudnych warunkach.

Ekran w tablecie Ulefone Armor Pad 2 ma przekątną 11 cali i rozdzielczość 2K (1200 x 2000). Maksymalny poziom jasności sięga 500 nitów, co nie jest może wartością rekordową, ale i tak relatywnie wysoką w porównaniu do niektórych tabletów innych pancernych marek. Zewnętrznym zabezpieczaniem wyświetlacza jest szkło Corning Gorilla Glass 5.
Sercem Ulefone’a Armor Pad 2 jest popularny układ MediaTek Helio G99, któremu pomaga 8 GB pamięci RAM z wirtualnym rozszerzeniem do 16 GB. Wewnętrzną pamięć 256 GB można rozbudować za pomocą kart microSD o pojemności do 2 TB.

Tablet zapewnia łączność Wi-Fi 6, LTE 4G, Bluetooth 5.2, a także NFC z płatnościami Google Pay. Lokalizację gwarantują systemy GPS, GLONASS, Beidou i Galileo.  
Z tyłu obudowy znalazł się aparat o rzadko spotykanej w tabletach rozdzielczości 48 Mpix (OV48B2Q, f/1,8), równie obiecujący jest przedni aparat 16 Mpix (IMX351, f/2.2). Taka konfiguracja bardziej przypomina smartfony niż tablety.
Wszystkim zarządza Android 13.

Zagadką pozostaje tylko cena. W tej chwili Ulefone Armor Pad 2 jest już dostępny w ofercie AliExpress, gdzie trzeba za niego zapłacić 2750 zł. Jednak od 16 października cena ma być obniżona w promocji na start do 1375 zł, co jest świetną kwotą za takie urządzenie. Nie wiadomo jednak, ile tablet będzie kosztował poza promocją, a także na rynku polskim (jeżeli dystrybutor zdecyduje się na jego wprowadzenie). 
 
 

Źródło: www.telepolis.pl

reklama