Wiadomości z tagiem CCC  RSS
Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)

17.10.2023 18:30


Do sprzedaży trafia najmocniejszy do tej pory konsumencki procesor Intela. Sprawdzamy jak wygląda wydajność, temperatury i pobór mocy nowego flagowca, czyli Intel Core i9-14900K. Czy to wreszcie czas na modernizację?
 
Dzisiaj do sprzedaży trafiają nowe procesory Intela, a mowa oczywiście o serii Raptor Lake Refresh. Jest to ostatnia rodzina jaka zostanie wydana na płyty główne z gniazdem LGA 1700, które debiutowały na rynku pod koniec 2021 roku. Ma ona przypieczętować dominującą pozycję Niebieskich na rynku CPU.

Intel Core 14. generacji oferują o 200 MHz wyższe zegary


Jak łatwo domyślić się po pełnej nazwie Intel Core 14. generacji to tylko ewolucja, a nie faktyczna rewolucja. Mamy tutaj do czynienia ze zwykłym odświeżeniem oferty. Niebiescy nie serwują nam tym razem ani nowej litografii, ani nawet nowych architektur. Na to będzie trzeba poczekać do przyszłego roku. Tymczasem kolejny raz dostajemy proces produkcji w 10 nanometrach oraz połączenie Intel Raptor Cove i Intel Gracemont.
Co więcej prawie wszystkie nowe procesory Intel Raptor Lake Refresh oferują tyle samo rdzeni i wątków co "zwykłe", dostępne od roku Intel Raptor Lake. Mowa więc o maksymalnie 24 rdzeniach i 32 wątkach. Zmiany są kosmetyczne - o 200 MHz wyższe taktowania oraz lepsze IMC = obsługa szybszych i pojemniejszych modułów RAM DDR5. Amerykanie chwalą się wzorowym wsparciem topowych pamięci z 8000 MT/s i więcej.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Proces wydawniczy pozostaje po staremu. Na start dostajemy najwydajniejsze (i najdroższe) modele, czyli przedstawicieli Intel Core i9, i7 oraz i5 z serii K i KF. Są to odblokowane procesory skierowane do entuzjastów. Na tańsze jednostki przyjdzie nam poczekać do przyszłego roku. Chociaż Intel tego nie potwierdza to zakłada się pierwszy kwartał 2024.
Chwilę temu mogliście przeczytać już u nas test niżej pozycjonowanego modelu . Teraz pora skupić się na flagowcu, czyli Intel Core i9-14900K. Główna specyfikacja jest bardzo podobno do odpowiednika z 13. generacji:

Model Konfiguracja Taktowanie Pamięć Cache Litografia OC Kontroler DDR4/DDR5 Platforma Data premiery MSRP
Intel Core i9-14900K 24R/32W 3,2 - 6,0 GHz 32 MB 10 nm Tak 3200/5600 MT/s LGA 1700 Q4 2023 589 USD
Intel Core i9-13900K 24R/32W 3,0 - 5,8 GHz 32 MB 10 nm Tak 3200/5600 MT/s LGA 1700 Q4 2022 589 USD
Intel Core i9-12900K 16R/24W 3,2 - 5,2 GHz 30 MB 10 nm Tak 3200/4800 MT/s LGA 1700 Q4 2021 589 USD
 
Intel Core i9-14900K to 24-rdzeniowy i 32-wątkowy procesor pracujący z zegarem bazowym 3,2 GHz i do 6,0 GHz w Trybie Turbo. Mowa o konfiguracji 8+16, czyli 8 rdzeniach typu P oraz 16 typu E. Dostajemy tutaj 32 MB pamięci podręcznej L2 oraz 36 MB pamięci podręcznej L3. Deklarowany pobór mocy (PBP) to tylko 125 W, ale w trybie Turbo producent mówi nawet o 253 W. Sugerowana cena pozostaje bez zmian i wynosi 589 USD.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Każdy test przeprowadzany był dziesięć razy, a następnie wyciągana była średnia. Taka metodologia pozwala zauważyć i wyeliminować ewentualne anomalie oraz błędy. Platforma testowa wyglądała następująco:

  • Płyta główna: MSI MEG Z690 UNIFY
  • RAM: G.SKILL Trident Z5 RGB (2x 16 GB, 6400 MHz, CL 32)
  • Karta graficzna: GIGABYTE AORUS GeForce RTX 4080 16 GB MASTER
  • SSD: ADATA XPG GAMMIX S70 Blade
  • Zasilacz: Cooler Master V850 GOLD v2 White Edition
  • Obudowa: Cooler Master H500P Mesh White ARGB
  • Chłodzenie: Arctic Liquid Freezer II 360 A-RGB
  • Pasta termoprzewodząca: SilentiumPC Pactum PT-4
  • System operacyjny: Windows 10

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Testy syntetyczne


Na start bierzemy bardzo popularny program testowy, czyli Cinebench. Zarówno lepiej znaną wersję R23, jak i niedawno wydaną 2024. Mamy do wyboru dwa testy sprawdzające wydajność jedno- lub wielowątkową z wynikiem wyrażonym w punktach, każdy pomiar trwa około 10 minut. Uzyskany wynik możemy porównać z wynikami innych użytkowników.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
W przypadku wydajności jednego wątku różnice między Intel Core 14. i 13. generacji są minimalne, wynikające z nieco wyższych zegarów. Dziwne jednak gdyby było inaczej. W końcu to te same architektury z tą samą główną specyfikacja. Mało kto jednak wymienia procesor co roku i lepiej zwrócić uwagę na porównanie Intel Raptor Lake Refresh (2023) z Intel Alder Lake (2021). Tutaj Intel Core i9-14900K jest o około 16% wydajniejszy od Core i9-12900K.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Patrząc na wyniki wydajności wielowątkowej można dojść do tych samych wniosków. Intel Core 14. i 13. generacji są niemalże identyczne. Zdecydowanie korzystniej to wygląda porównując Intel Core 14. i 12. generacji. Tutaj skok wydajności sięga nawet 52%. Powód? Aż 8 rdzeni i wątków więcej.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Dalej przyjrzyjmy się wynikom benchmarka wbudowanego w CPU-Z. Nie przekłada się on co prawda bezpośrednio na wydajność w grach, ale jest prosty w obsłudze, bardzo szybki i oferuje powtarzalne wyniki (w obrębie tej samej maszyny). Tym samym chętnie i często stosowany jest przez osoby sprawdzające swój PC, które niekoniecznie mają chęci, wiedzę czy czas na bardziej rozbudowane i dłuższe testy.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
W CPU-Z i teście jednowątkowym Intel Raptor Lake Refresh wygrywa z Intel Alder Lake o około 16%, zaś w teście wydajności wielowątkowej o około 53%. Niestety ponownie dużo mniej spektakularnie wygląda to w przypadku zestawienia Intel Core 14. i 13. generacji, gdzie oba procesory notują bliźniacze wyniki.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Ostatnim z użytych przez nas programów syntetycznych jest 3DMark, a dokładniej scenariusze "CPU Profile" i  "Time Spy". Pierwszy z nich bada tylko możliwości obliczeniowe procesora, drugi zaś oferuje niejednostajne i różnorodne obciążenie podobne do tego, co obserwujemy podczas grania w najnowsze gry AAA. Sprawdzana jest zarówno wydajność procesora, ale i karty graficznej oraz pamięci RAM.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Brzmię dzisiaj jak zapętlona płyta, ale różnic między Intel Core 14. i 13. generacji w wydajności praktycznie nie ma. W tym momencie dla zaoferowania lepszej czytelności wykresów ograniczę się po prostu do umieszczania wyników Intel Raptor Lake Refresh i Alder Lake. I w tym przypadku jeśli chodzi o wydajność samego CPU (test CPU Profile) to przy obciążonych wszystkich wątkach mowa o około 47% lepszym wyniku.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Dużo słabiej wypada to w teście 3DMark Time Spy. Tutaj Intel Core i9-14900K oferuje o około 20% wyższą wydajność niż Intel Core i9-12900K. Różnica ta zaciera się jeszcze bardziej, gdy spojrzymy na wynik ogólny. Jeśli macie kartę graficzną z wyższej półki to w przypadku gier możecie liczyć na około 3% różnicy.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Testy praktyczne


Oczywiście wśród czytelników znajdą się osoby, które gardzą wynikami nawet najlepszych, najpopularniejszych i najbardziej powtarzalnych benchmarków. Tym samym postanowiliśmy sprawdzić procesory Intel Raptor Lake Refresh również w bardziej codziennych zastosowaniach.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Pierwszym testem jest wydajność w pakowaniu i rozpakowywaniu archiwów danych przy użyciu darmowego programu 7-Zip. Aplikacja robi dobry użytek ze wszystkich dostępnych rdzeni i wątków, a tym samym dobrze nadaje się do testowania procesorów. Wrażliwa jest też na ustawienia pamięci RAM i różne niestabilności. Tutaj Intel Core i9 z 14. generacji oferuje o około 49% lepszy wynik niż odpowiednik z 12. generacji.
A co z grami? W naszym przypadku zdecydowaliśmy się na dwa tytuły - rodzimy Cyberpunk 2077 oraz Total War: Warhammer III. Obie to świeże, rozbudowane i cieszące się popularnością produkcje. Są to przedstawiciele skrajnie różnych gatunków - aRPG z dużym, otwartym światem oraz strategia z masą jednostek i akcji.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Jeśli posiadacie już mocną kartę graficzną to w przypadku gry od CD Projekt RED wymiana procesora na nowszy nie przyniesie Wam zbytniego skoku FPS. Dla rozdzielczości Full HD jest to około 2%, a w 4K mowa o 3%. To zasadniczo różnice na poziomie błędów pomiarowych. Oczywiście wszystko zależy od konkretnego miejsca. Część lokacji w Cyberpunk 2077 obciąża mocniej GPU, część CPU. My staraliśmy się znaleźć lokację robiącą trochę tego, trochę tego.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Dużo lepiej sprawa ma się z Total War: Warhammer III. Podczas kalkulowania ruchów komputerowych przeciwników na mapie świata, ale i w zaciętych bitwach z masą jednostek procesor jest bardzo mocno eksploatowany, a karta graficzna ma dość mało do roboty - nawet na ustawieniach ultra. Tym samym różnica staje się bardziej widoczna i mowa o około 15% na korzyść Intel Core i9-14900K.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Temperatury i pobór mocy


Sprawa temperatur i poboru mocy jest problematyczna. Po pierwsze sporo zależy od posiadanej płyty głównej i układu chłodzenia. Dużo do powiedzenia ma też BIOS i trzeba zaznaczyć, że w naszym przypadku wczesna wersja oprogramowania od MSI próbowała ustawić zbyt wysokie napięcia dla Intel Core i9-13900K. Owocowało to bardzo wysokim, przekraczającym deklarowanym przez Intela poborem mocy. Jednak ręczne ustawienie tej wartości pozwala zbić aż 80 W i to z minimalnym marginesem na OC. Tak czy siak nie wygląda to dobrze.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Do testów temperatur i poboru mocy używaliśmy programu AIDA64. Procesory pracowały z minimalnym możliwym napięciem, które zapewniało 12 godzin stabilnego testu. Testy na wykresach są wartościami maksymalnymi.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Podsumowanie


Intel Core i9-14900K to procesor bardzo, bardzo dziwny. Teoretycznie to jeden z najmocniejszych CPU jaki możecie dostać na rynku konsumenckim. Praktycznie jednak jest to fabrycznie podkręcony Intel Core i9-13900K. Dostajemy tutaj tyle samo rdzeni, wątków i pamięci podręcznej. Jedyna różna to o 200 MHz wyższe taktowanie. Nie przekłada się to jednak jakoś wybitnie na skok wydajności, który wynosi kilka procent.
Jakby tego było mało Intel Core i9-14900K ma duży pobór mocy i wysokie temperatury. Wczesny BIOS skutkował nawet 365 W i 98,7°C. Ustawiając ręcznie napięcie na 1,35 V można to obniżyć do 285 W, ale nadal problemem jest temperatura. Zasadniczo nie ma tutaj miejsca na jakiekolwiek OC, co najwyżej można wymusić tryb Turbo dla większej liczby rdzeni. Zakładając, że posiadacie topowe AiO - bez chłodnicy 360 mm nie macie czego tutaj szukać.

Intel Core i9-14900K: Wzloty i upadki dziwnego procesora (Test)
Amerykanie oczywiście dwoją się i troją by przekonać konsumentów do zakupu Intel Core i9-14900K. Pierwszy powód to lepszy kontroler pamięci i obsługa najszybszych na rynku modułów RAM DDR5 pokroju 8000 MT/s i więcej. Drugi zaś to specjalne oprogramowanie, które wyszkolone z pomocą AI na setkach CPU ma pozwolić na łatwe podkręcanie jednym kliknięciem. Dostępne oczywiście tylko dla Intel Core 14. generacji.
Szczerze? Nie wiem czemu Intel Core i9-14900K trafia na rynek. Jakby nie zaginać rzeczywistości to odgrzewany kotlet, który może zainteresować tylko posiadaczy starszych platform. Użytkownicy Intel Core 13. generacji czy AMD Ryzen 7000 posiadają już CPU o zaledwie kilka procent wolniejsze. Czy warto zainteresować się testowanym procesorem? Raczej nie. Dużo lepiej wyjdzie zakup Intel Core i9-13900K i OC na własną rękę. Co prawda oba procesory mają tą samą sugerowaną cenę, ale serię Intel Raptor Lake da się czasami trafić na promocji, a więc wychodzi finalnie taniej.

Intel Core i9-14900K


Zalety:
  • Wysoka wydajność
  • Lepsza obsługa pamięci DDR5
  • Sugerowana cena pozostała bez zmian

Wady:
  • Minimalne różnice względem Intel Core 13. generacji
  • Bardzo wysokie temperatury
  • Bardzo duży pobór mocy

iPhone 15 – bieda edition dla biednych ludzi? (test)

17.10.2023 17:01


iPhone 15 to najtańszy spośród nowych smartfonów Apple. Sprawdzamy, czy bliżej mu do pełnoprawnego flagowca, czy do wykastrowanego średniaka.
Myślę, że nikt nie będzie polemizował ze stwierdzeniem, że iPhone 15 Pro to jeden z najlepszych smartfonów, jakie znajdziemy aktualnie w sklepach. Tyle tylko, że za jakość się płaci i to niemałe pieniądze. Ale na całe szczęście mamy też iPhone’a 15, czyli tańszy model, dzięki któremu każdy może doświadczyć odrobiny emejzingu w swoim życiu. Ale jest tu pewien haczyk…
Kup teraz - zapłać później
od 4477,00 zł na ceneo

Choć iPhone 15 jest tańszy od wariantu Pro, to nadal nie jest to telefon tani. Jego ceny startują od 4699 zł za opcję ze 128 GB pamięci wewnętrznej. Sporo, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że na papierze jego specyfikacja wypada znacznie gorzej od droższego brata. Mamy tu zeszłoroczny procesor Apple A16 Bionic, wyświetlacz OLED o przekątnej 6,1” i odświeżaniu raptem 60 Hz oraz podwójny aparat z głównym modułem o rozdzielczości 48 Mpix, ale bez dedykowanego tele. 
No i tak, wreszcie dostajemy USB-C, ale nawet tutaj pierwsze co bije po oczach, to ewidentne cięcia. Nie tylko jesteśmy ograniczeni do prędkości USB 2.0, ale nawet nie dostajemy szybkiego ładowania z prawdziwego zdarzenia.


To jak to właściwie jest z tym iPhonem 15? Dostaliśmy flagowca w ludzkiej cenie czy kiepsko wycenionego kastrata dla frajerów? Sprawdzamy!

Co w zestawie?


iPhone 15 sprzedawany jest w niewielkim pudełku, które nie zmieniło się znacząco na przestrzeni kilku ostatnich generacji. Nie znajdziemy w nim ładowarki. Zamiast mamy dokumentację, kluczyk do tacki SIM i bardzo fajny jakościowo przewód USB-C. No i mamy naklejkę z logo Apple… bo w sumie czemu nie?

Wygląd


Jaki jest iPhone, każdy widzi. Apple dość konsekwentnie trzyma się estetyki wypracowanej na przestrzeni kilku poprzednich generacji. Nowy model może się w związku z tym wydawać nieco nudny, ale trudno mu odmówić tego, że dobrze się prezentuje. Projektantom z Cupertino wyszedł naprawdę zgrabny kawałek sprzętu, który na żywo sprawia dużo lepsze wrażenie niż na zdjęciach.
Z przodu znajdziemy wyświetlacz otoczony wąską, symetryczną ramką. Pewną nowością jest zastąpienie wielkiego notcha wyspą Dynamic Island znaną z zeszłorocznego iPhone’a 14 Pro. Tak naprawdę mamy tu dwa niezależne otwory, połączone w jeden element na poziomie oprogramowania. Na pewno prezentuje się to znacznie bardziej nowocześnie niż wcięcie zdobiące ekrany poprzedników.
Na pleckach mamy taflę matowego szkła w jednym z kilku pastelowych odcieni. Obowiązkowe logo z nadgryzionym jabłkiem wkomponowano tym razem wyjątkowo subtelnie. Ma ono ten sam kolor, co reszta obudowy, a wyróżnia się wyłącznie delikatnym połyskiem. 
W rogu telefonu umieszczono natomiast kwadratową wyspę aparatu. Co ciekawe, nie jest to osobny element, a wykonano ją z tego samego kawałka szkła, co resztę plecków. To bardzo subtelny detal, ale trzeba przyznać, że prezentuje się świetnie. No i co warto podkreślić – choć aparaty wystają poza obręb obudowy, to grubość takiego garbu mieści się w rozsądnych granicach. Piszę o tym, bo to dość istotny atut na tle nieco nieporęcznego wariantu Pro.
Boczne ramki wykonano z aluminium i wykończono pod kolor obudowy. Nie palcują się i nie odbarwiają, co zdarza się w przypadku tytanowego iPhona 15 Pro. W porównaniu z poprzednikiem zostały natomiast delikatnie zaokrąglone przy krawędziach.
Z wartych uwagi elementów, u góry jest pusto.


Z prawej mamy przycisk zasilania.


U dołu zaszła bodaj najbardziej rewolucyjna zmiana, bo zamiast złącza Lightning z poprzednich generacji znajdziemy tu uniwersalny port USB-C. Oprócz tego mamy tu podwójny grill skrywający głośnik multimedialny oraz mikrofon.


Z lewej umieszczono przyciski regulacji głośności oraz fizyczny suwak wyciszenia. Osobiście bardzo cieszy mnie obecność tego ostatniego, bo uważam, że to bardziej praktyczne rozwiązanie niż programowalny przycisk wariantu Pro.

Jakość wykonania


Pod względem wykonania iPhone 15 to absolutnie najwyższa liga i poziom, do którego mogą aspirować flagowce konkurencji. Z przodu i z tyłu znajdziemy specjalne szkło hartowane stworzone wspólnie z firmą Corning, ramka to aluminium, a spasowanie elementów jest wzorowe. Całość wydaje się bardzo solidna i sprawia rewelacyjne wrażenie w dotyku. No i mamy tu pełną pyło- i wodoodporność na poziomie IP68.

Wygoda obsługi


iPhone 15 to jeden z najbardziej kompaktowych smartfonów, jakie znajdziemy obecnie na rynku. Telefon świetnie leży w dłoni i bez problemu daje się obsłużyć jedną ręką. Na pewno pomaga fakt, że nie ma tu żadnych ostrych krawędzi, które uwierałyby podczas korzystania z urządzenia. No i jest leciutki, dzięki czemu można zapomnieć, że mamy go w kieszeni.
Także od sprzętowej nie mam zastrzeżeń. Jeśli coś miałoby negatywnie wpływać na komfort obsługi, wskazałbym raczej na oprogramowanie. Sporo elementów tutejszego interfejsu nadal pamięta czasy, kiedy ekrany smartfonów miały po cztery cale i niekoniecznie sprawdza się przy wysokich wyświetlaczach współczesnych iPhone’ów.

Wyświetlacz


Na pokładzie iPhone’a 15 znajdziemy wyświetlacz Super Retina XDR OLED o przekątnej 6,1” i rozdzielczości 1179 x 2556. Zagęszczenie pikseli to ok. 461 PPI, także do ostrości wyświetlanego obrazu trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia.
Co innego do częstotliwości odświeżania, która wynosi maksymalnie 60 Hz. Czy ma to jakikolwiek wpływ na funkcjonalność urządzenia? Ani trochę. Wpływa jednak negatywnie na komfort pracy i stanowi bardzo dziwne przeoczenie, jeśli wziąć pod uwagę, że w dzisiejszych czasach nawet telefony za poniżej 1000 zł wyposażone są w panele o częstotliwości 90, a nawet 120 Hz. No ale chyba wszyscy wiedzą, z czego to wynika, prawda? iPhone 15 Pro się nie sprzeda, jeśli tańszy model wypadnie zbyt dobrze.
Do jakości samego panelu nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Ba, w niektórych aspektach wypada naprawdę rewelacyjnie. Mam tu na myśli przede wszystkim jasność maksymalną, która według naszych pomiarów sięga 1056 nitów, a niewykluczone, że byłaby wyższa, gdyby nie ograniczenia naszej aparatury pomiarowej (część źródeł mówi o 1600 nitów). Czytelność w jasnym słońcu jest więc perfekcyjna. Oczywiście o kontraście i kątach widzenia nie ma sensu zbyt dużo pisać, bo wypadają perfekcyjnie – jak to przystało na panel OLED.
Jasność
maksymalna
Temperatura
bieli
Kontrast Pokrycie
gamutów
Błąd ΔE
Auto: 1054 cd/m²
Ręcznie: 541 cd/m²
6405K n/d sRGB: 97,7%
Adobe RGB: 70,5%
DCI-P3: 73,3%
Średni: 1,23
Maksymalny: 5,81

Ciekawie prezentuje się natomiast kwestia odwzorowania kolorów. Jeśli wierzyć naszym pomiarom, wyświetlacz iPhone’a 15 może się pochwalić pokryciem gamutów DCI-P3 i Adobe RGB na poziomie nieco ponad 70 procent, co jak na telefon tej klasy byłoby wynikiem bardzo słabym. Prawdopodobnie mamy tu jednak do czynienia z automatycznym przełączaniem profili kolorystycznych w zależności od wyświetlanego rodzaju treści, a sam panel potrafi obsłużyć znacznie szerszy gamut, np. podczas oglądania wideo z HDR. Niestety nie jesteśmy w stanie wykazać tego w oparciu o wykorzystywaną przez nas procedurę testową.
Złego słowa nie mogę natomiast powiedzieć o kalibracji. Odwzorowanie kolorów w ramach przestrzeni sRGB stoi na bardzo wysokim poziomie, a średni błąd ∆E wynosi raptem 1,23. W tym warto wspomnieć, że choć telefon nie oferuje opcji ręcznej zmiany profilu kolorów, to posiada funkcję True Tone, dostosowującą balans bieli do panujących aktualnie warunków oświetleniowych.

Wydajność


Sercem iPhone’a 15 jest procesor Apple A16 Bionic. Jeśli nazwa brzmi znajomo, to pewnie dlatego, że jest to ta sama jednostka, która przed rokiem napędzała iPhone’a 14 Pro. Sam układ wykonany został w litografii 4 nm. Składa się na niego sześć rdzeni: dwa wysokowydajne Everest o taktowaniu 3,46 GHz i cztery Sawtooth o taktowaniu 2,02 GHz. Do tego dostajemy pięciordzeniowy układ graficzny Apple GPU, 6 GB RAM i nawet 512 GB pamięci wewnętrznej w technologii NVMe.
Procesor na pokładzie bohatera testu nie jest może najświeższą konstrukcją, ale wysokiej wydajności odmówić mu nie można. Telefon doskonale radzi sobie z wszystkimi codziennymi zadaniami i jest szalenie wręcz responsywny. Bez problemu zagramy w nim również w najbardziej wymagające tytuły.

Wydajność
AnTuTu V10 Geekbench 6 3D Mark GFXBench offscreen Maksymalna temperatura obudowy [°C]
Jeden rdzeń Wszystkie rdzenie Wild Life Extreme Wild Life Extreme Stress Test Aztec Ruins Vulkan High Tier (1440p Offscreen) Car Chase (1080p Offscreen)
ASUS Zenfone 9 - 2037 5625 2766 52,90% 2976 6172 48
ASUS Zenfone 10 1597632 1931 5171 Maxed out 45,80% 3978 7703 46,8
Honor Magic5 Pro 1482913 1049 2894 3663 35,20% 4301 7426 47
HTC U23 Pro 701715 - - 830 99,60% 1064 2208 50,9
iPhone 14 Pro - - - 3342 67,00% 2692 3257 44,9
iPhone 14 Pro Max - 2547 6396 3378 68,90% 3402 6088 47
iPhone 15 1456386 - - 2932 78,50% 2511 5435 43,7
iPhone SE 3 2022 - 2001 5344 1838 80,20% 2432,43 3959,98 45,2
Motorola Edge 40 Pro - 1375 4015 3645 80,30% 4324 7333 47,3
Nothing Phone (2) 1199738 - - 2811 60,40% 2938 4514 42
Nubia Redmagic 8S Pro 1644584 - - 3783 97,60% 4531 7823 42
Samsung Galaxy S22 - - - 1740 68,50% 1994 3295 44,1
Samsung Galaxy S22 Ultra - - - 2023 64,70% 1883 4267 45,8
Samsung Galaxy S23 - - - 3780 75,00% 4356 7613 42
Samsung Galaxy S23+ - 1980 5202 3853 67,10% 4488 7035 44,3
Samsung Galaxy S23 Ultra - - - 3845 67,30% 4560 7616 46,2
Samsung Galaxy Z Fold4 - 2008 5249 2780 50,00% 3237 6065 47,5
Samsung Galaxy Z Fold5 1486849 - - 3720 52,70% 3894 3726 48,4
Sony Xperia 1 IV - 2021 5250 2409 50,80% 1700 2963 49,6
Sony Xperia 1 V 1280111 2043 5414 3649 56,40% 4371 7378 46,9
Sony Xperia 5 V 1331244 - - 3702 56,70% 4384 7575 48,5
Xiaomi 12X - 1951 5277 1226 68,20% 1535 3434 43
Xiaomi 13 - 2004 5194 3652 95,10% 4184 7092 45,5
Xiaomi 13 Pro - 1925 4630 3779 97,80% 4402 7529 49,5
Xiaomi 13T Pro 1502016 - - 3451 84,50% 4044 6515 52,5
Xiaomi Poco F5 Pro 1295589 - - 2150 66,30% 3299 6022 44

Rzecz jasna wszelkie porównania z konkurencją na Androidzie są utrudnione ze względu na różnice w specyfice obydwu systemów. Można natomiast bezpiecznie przyjąć, że mówimy tu o wydajności bardzo zbliżonej do tegorocznych flagowców.
A jak wygląda kultura pracy? Zupełnie przyzwoicie, szczególnie biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z wydajnymi podzespołami zamkniętymi w wyjątkowo kompaktowej obudowie. Telefon pod obciążeniem potrafił się nagrzać do 43,7 °C w najcieplejszym punkcie. Nie jest to może przyjemne, ale też daleko temu do absurdalnych temperatur, które potrafiły osiągać modele Pro. 
Spadek wydajności również trzyma się w rozsądnych ryzach. Według pomiarów nawet pod długotrwałym obciążeniem nowy iPhone zachowuje ok. 79 procent maksymalnej mocy obliczeniowej. Dla porównania, w większości flagowców z Androidem notujemy spadek wydajności o połowę.

Biometria


iPhone 15 nie posiada skanera linii papilarnych. Mamy natomiast Face ID, czyli funkcję rozpoznawania twarzy. Wykorzystuje ona dodatkowy sensor głębi, tworząc trójwymiarowy model naszego oblicza, w związku z czym jest to rozwiązanie dużo bezpieczniejsze niż rozwiązania oparte wyłącznie o obraz z przedniego aparatu. 
Przede wszystkim jednak działa szybko, intuicyjnie i bardzo skutecznie. Podczas używania telefonu można zapomnieć, że włączone mamy jakiekolwiek zabezpieczenie biometryczne. Dodatkowo rozwiązanie działa nawet w całkowitej ciemności.

Komunikacja


iPhone 15 obsługuje łączność 5G w sieciach polskich operatorów i radzi sobie z tym bardzo dobrze. Na karcie Plusa bez problemu udało mi się złapać ponad 400 Mbps, więc zastosowany modem na pewno nie okaże się wąskim gardłem. Jeśli chodzi o rozmowy przez WiFi, funkcja ta jest dostępna, aczkolwiek spośród dwóch testowanych operatorów (Plus i Orange) mogłem ją aktywować wyłącznie u tego drugiego. No i warto wspomnieć, że telefon potrafi jednocześnie obsłużyć po jednej karcie nanoSIM i eSIM.
Z innych standardów łączności mamy Wi-Fi 6, Bluetooth 5.3 i NFC. 
Jest także złącze USB-C i to bodaj najważniejsza nowość, jaką wprowadza nowa generacja iPhone’ów. Złącze miałem okazję sprawdzić z kilkoma różnymi akcesoriami. Obsługa większości z nich – w tym pendrive’ów i DAC-ów – nie sprawiała żadnego problemu. Wyłącznie kontroler Razer Kishi nie zadziałał w ogóle.
Trzeba natomiast zauważyć, że w związku z przesiadką na USB-C Apple nie odpuściło sobie bycia Applem. Złącze w podstawowym iPhone’ie 15 ograniczone jest wyłącznie do prędkości USB 2.0 (iPhone 15 Pro obsługuje znacznie szybszy standard USB-C 3.2 Gen 2). 
W zestawie z telefonem zabrakło także adaptera do akcesoriów ze złączem Lightning, co jest trochę środkowym palcem dla dotychczasowych klientów marki. Gryzie się to także z budowaną przez giganta z Cupertino narracją o ochronie środowiska, bo czeka nas teraz wysyp elektrośmieci ze starą końcówką, którego można było uniknąć.
Jeśli chodzi o funkcję lokalizacji, telefon wykorzystuje technologie GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, QZSS i NavIC.

Interfejs


iPhone 15 pracuje pod kontrolą systemu iOS 17. O samo oprogramowaniu Apple napisano już chyba wszystko. To kawał bardzo dopracowanego kodu, który wyróżnia się wysokim stopniem dopracowania oraz bezpieczeństwa. Użytkownicy chwalą je także za prostą, intuicyjną obsługę.


iOS reprezentuje kompletnie inną filozofię niż Android. To system niemal w całości zamknięty, który lubi narzucać użytkownikom liczne ograniczenia w imię bezpieczeństwa czy spójności interfejsu. Z perspektywy osoby, która na co dzień korzysta z Zielonego Robocika, na pewno wymaga to przyzwyczajenia. Funkcjonalnie jednak dzisiejszy iOS praktycznie nie różni się od swojego konkurenta z Mountain View. Od kilku wersji znajdziemy tu nawet alternatywę dla szuflady aplikacji oraz obsługę widżetów. Jeśli więc rozważacie przesiadkę z jednego systemu na drugi, jest to dobry moment.


Największymi plusami iOS są bez wątpienia długi okres wsparcia i szeroka integracja z innymi usługami Apple. Szczególnie to ostatnie może się okazać poważnym atutem dla osób, które korzystają już z ekosystemu giganta z Cupertino. Nie jest to jednak kwestia być albo nie być. Z innymi urządzeniami i usługami producenta iPhone 15 zdecydowanie rozwija skrzydła, ale nie jest to warunek konieczny, by komfortowo z niego korzystać.


Jeśli jest jakiś obszar tutejszego interfejsu, na który chciałbym pomarudzić, byłaby to nawigacja. Apple w wielu miejscach kurczowo trzyma się rozwiązaniem zaprojektowanych z myślą o pierwszych iPhone’ach z ekranem 3,5”. Wiele istotnych elementów wymaga sięgania do górnej belki, w systemie brakuje uniwersalnego gestu cofania, ustawienia większości aplikacji rozbite są między samą apkę oraz menu ustawień systemowych itd. Sprawdzało się to może dziesięć lat temu, ale na współczesnych telefonach z dużymi wyświetlaczami okazuje się po prostu nieporęczne.

Głośniki


Nowy iPhone nie posiada gniazda jack, co akurat nie powinno nikogo zaskakiwać. Ma natomiast zaskakująco dobre głośniki stereo. Charakteryzują się one pełnym brzmieniem z wyraźnie zdefiniowanymi niskimi tonami i dobrze odwzorowaną niższą średnicą. Jednocześnie dźwięk nie traci absolutnie nic na swojej klarowności, a technikalia trzymają wysoki poziom.
Mówiąc prościej, iPhone 15 nie gra jak smartfon, a jak sprzęt kilka razy większy. Takiego brzmienia spodziewałbym się może w laptopie, a i to dopiero w segmencie premium. Serio, pod tym względem bohater testu naprawdę mi zaimponował.

Aparat


Aplikacja aparatu na pokładzie iPhone’a 15 jest czytelna i funkcjonalna. Mamy tu nawigację za pomocą wirtualnego pierścienia, jasną ikonografię, a także kilka częściej lub rzadziej spotykanych udogodnień, w tym poziomicę i podgląd obszaru poza fotografowanym kadrem. Minusem jest natomiast fakt, że żeby pozmieniać część ustawień musimy opuścić aplikację aparatu i zajrzeć do menu ustawień systemowych, co komplikuje i spowalnia cały proces.


Co warto zauważyć, iPhone 15 nie posiada fabrycznie trybu manualnego. Jeśli nam na tej funkcji zależy, trzeba poszukać wśród aplikacji firm trzecich dostępnych w App Store.
iPhone 15 został wyposażony w podwójny aparat. Zaliczył on względem zeszłorocznego modelu duży upgrade. Tutejsza główna jednostka charakteryzuje się dużą matrycą 1/1,56” o rozdzielczości 48 Mpix. Sparowano ją z obiektywem o ogniskowej odpowiadającej 26 mm dla pełnej klatki oraz przysłonie f/1.6. Do dyspozycji mamy także optyczną stabilizację obrazu (OIS) w formie stabilizacji sensora.
Zdjęcia wykonane główny aparatem prezentują się bardzo dobrze. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to wyjątkowo naturalne kolory. Widać, że jest to obszar, do którego Apple przykłada dużo uwagi i w mojej ocenie zostawia konkurencję daleko w tyle. Świetną robotę robi także tryb HDR, który daje bardzo naturalne rezultaty, jednocześnie rejestrując zakres dynamiki, którego nie powstydziłaby się duża lustrzanka.
Jeśli przyjrzeć się zdjęciom z bliska, na pewno znalazłyby się powody, żeby pomarudzić. Przykładowo, w rogach kadru można dostrzec niewielki spadek ostrości, a drobne detale, takie jak liście drzew, bywają przeostrzone, co skutkuje pojawienie się artefaktów. Zastanawia mnie także obecność wyjątkowo mocnej winiety. Fakt, daje to fajny „lustrzankowy” efekt, ale jest to jednak wada optyki, którą chciałbym móc skorygować (albo wyłączyć, jeśli to tylko software’owy efekt).
Niestety w dalszym ciągu piętą achillesową iPhone’a pozostają zdjęcia po zmroku. Fotografie wykonane w słabym świetle są co prawda nadal szczegółowe, jednak na zbliżeniach biją po oczach wyraźną ziarnistością. No i pojawia się tutaj jeszcze jeden problem: kontrast. Apple skalibrowało ekspozycję w taki sposób, że ciemniejsze elementy kadru zlewają się w jedną czarną plamę. Wiadomo, nadmierne rozjaśnianie cieni nie jest może najlepszym pomysłem, ale tutaj gigant z Cupertino poleciał w drugą skrajność i wyszło jeszcze gorzej.
Warto przy okazji nadmienić, że Apple chwali się w materiałach na temat iPhone’a 15 dwukrotnym bezstratnym przybliżeniem, co jest bzdurą. Tutejszy aparat wykorzystuje dokładnie ten sam trik, który znajdziemy w większości telefonów z Androidem. Zdjęcia z przybliżeniem to po prostu wycinki z fotografii w pełnej rozdzielczości 48 Mpix. Faktycznie prezentują się bardzo dobrze i funkcja to doskonale sprawdzi się do portretów, ale nazywanie tego zoomem „bezstratnym” albo „optycznym” to po prostu kłamliwy marketing.
No i pochwalić muszę jeszcze jedną rzecz, a mianowicie tryb portretowy, który jest w mojej ocenie najlepszym w całej branży. Apple to jeden z nielicznych producentów, który potrafi stworzyć wiarygodną symulację głębi ostrości. Wiadomo, sporadycznie zdarzą się potknięcia, jednak w większości przypadków efekty wypadają naprawdę fantastycznie.
Drugie oczko na plecach to aparat ultraszerokokątny o rozdzielczości 13 Mpix. Wykonane z jego pomocą zdjęcia prezentują się dobrze, aczkolwiek na zbliżeniach mocne wyostrzanie skutkuje wyraźną ziarnistością. Generalnie jednak telefon dobrze radzi sobie z korygowaniem wad optyki, a zdjęcia mają ładne, naturalne kolory, więc i finalny efekt wygląda bardzo dobrze.


Z przodu znajdziemy aparat o rozdzielczości 12 Mpix z przysłoną f/1.9 oraz – co bardziej istotne – z autofokusem oraz dedykowanym sensorem głębi. W sumie mógłbym tu powtórzyć to, o czym pisałem w przypadku pozostałych modułów – wykonane z jego pomocą zdjęcia mają atrakcyjne kolory i niezłą szczegółowość. Do tego wspomniany wcześniej czujnik głębi pozwala uzyskać świetne rezultaty w trybie portretowym.
Unikałbym natomiast używania przedniej kamerki w słabym oświetleniu, bo spadek jakości potrafi być bardzo wyraźny. Niestety zastosowano tutaj malutką matrycę, przez co po zmroku telefon zaczyna mieć problemy nie tylko z ostrością, ale przede wszystkim z kontrastem i poprawnym odwzorowaniem kolorów.

Przykładowe zdjęcia

Aparat główny


[

Aparat ultraszerokokątny


[

Aparat przedni


[

Wideo


Aplikacja aparatu iPhone’a 15 wyposażona została w kilka trybów do nagrywania wideo. Charakteryzują się one czytelnym interfejsem, podobnym do tego znanego z funkcji fotograficznych. Niestety nie znajdziemy tutaj trybu manualnego, a ekspozycję zawsze ogarnia automatyka.


Co jednak ważne, materiał nagrywany przez iPhone’a 15 trzyma bardzo wysoki poziom. Możem nagrywać w maksymalnie 4K i 60 kl./s. i to z pełną stabilizacją. Telefon pozwala też na rejestrowanie obrazu w trybie HDR, a więc z rozszerzonym zakresem dynamiki.
iPhone’y od dawna cieszą się opinią jednych z najlepszych smartfonów do nagrywania wideo, a bohater testu wstydu tutaj bynajmniej nie przynosi. Rejestrowany za pomocą głównego obiektywu materiał być może nie dorównuje jeszcze obrazkiem bezlusterkowcom, ale i tak trzyma bardzo wysoki poziom. Kolory prezentują się atrakcyjnie, szczegółowość stoi na bardzo wysokim poziomie. No i mamy do dyspozycji bardzo skuteczną stabilizację obrazu, która pozwala na wygodnie nagrywać z ręki.
Gorzej sytuacja wygląda po zmroku, bo choć jesteśmy w stanie z iPhone’a 15 wykrzesać używalny materiał, to jednak spadek jakości jest wyraźny. Musimy się liczyć z dużą niższą szczegółowością oraz gorszym odwzorowaniem kolorów. Co jednak warto pochwalić, nawet w takich warunkach współpracy nie odmawia stabilizacja. U konkurentów wcale nie jest to takie oczywiste.
I z drobiazgów, o których warto wspomnieć: zoomowanie podczas nagrywania na iPhone’ie 15 prezentuje się zaskakująco naturalnie. Nawet przy przeskoku między głównym aparatem i ultraszerokokątnym nie pojawiają się znaczące różnice kolorystyczne, co stanowi nie lada wyczyn.
Przednią kamerką również możemy nagrać materiał w maksymalnie 4K i 60 kl./s. Co więcej, ma autofokus, co jest dzisiaj rzeczą bardzo rzadko spotykaną i to niezależnie od klasy sprzętu. Już to czyni z bohatera testu rewelacyjny aparat do vlogowania, a dodajmy do tego skuteczną stabilizację obrazu oraz bardzo dobry mikrofon i mamy w zasadzie ideał.

Bateria


Apple nigdy oficjalnie nie chwali się pojemnością akumulatora w swoich smartfonach. W sieci możemy jednak znaleźć informację, że tutejsze ogniwo ma pojemność ok. 3350 mAh. To malutko jak na dzisiejsze standardy i to nawet biorąc poprawkę na niewielkie gabaryty urządzenia.
Szczęśliwie jednak telefon z tego niewielkiego akumulatora robi dobry użytek. W toku testów wytrzymywał mi ok. 1,5 dnia na jednym ładowaniu przy SoT rzędu 5-6 godzin. Nie są to może wyniki wybitne, ale pozwalają na całkiem komfortowe korzystanie z urządzenia.
Niestety łyżka dziegciu pojawia się w kontekście ładowania i nie, nie mam tu na myśli braku ładowarki w zestawie. Chodzi mi o brak szybkiego ładowania. No OK, technicznie jest – telefon obsługuje standard USB Power Delivery. Niestety maksymalna moc to tylko 25 W, w związku z czym pełne ładowanie urządzenia zajmuje ponad godzinę. Na otarcie łez mamy za to ładowanie bezprzewodowe w dwóch standardach (MagSafe i Qi) oraz bezprzewodowe ładowanie zwrotne.

Podsumowanie


Czy iPhone 15 jest kastratem? Noo… tak. Nie da się tego ukryć. Producent dokonał cięć, by jakoś uzasadnić różnicę w cenie względem wariantu Pro. Nie zmienia to natomiast faktu, że bohater artykułu w toku testów znacznie częściej dawał się poznać jako reprezentant segmentu premium i to taki pełną gębą.
Nowy iPhone jest świetnie wykonany, ma doskonały wyświetlacz (pomijając odświeżanie), a wydajnością idzie ramię w ramię z tegorocznymi flagowcami z Androidem. Bardzo pozytywne wrażenie robi też tutejszy aparat. Może i nie jest on królem technikaliów, ale wykonane nim fotografie prezentują się naprawdę fantastycznie – a o to przecież chodzi, prawda? Osoby przesiadające się z Androida z pewnością docenią, że nowy iPhone nareszcie posiada złącze USB-C. No i wisienką na torcie pozostaje oprogramowanie oraz doskonała integracja z resztą ekosystemu giganta z Cupertino.
W zasadzie zalet iPhone’a 15 jest zbyt dużo, by można je tu było wszystkie wymienić. A wady? Te wynikają przede wszystkim z polityki producenta i zależnie od naszych osobistych upodobań mogą się okazać drobną niedogodnością albo czymś, co zaważy na zakupie. Nie da się natomiast ukryć, że wyświetlacz 60 Hz w telefonie za te pieniądze to zwyczajny żart. Boli także brak szybkiego ładowania. No i jest cena, która wcale nie gra na korzyść testowanego modelu.
Bo sprawa wygląda tak: za 4699 zł możemy mieć najtańszego iPhone’a 15. W podobnej lub niewiele wyższej cenie spokojnie da się upolować np. Samsunga Galaxy S23 Ultra albo niedobitki magazynowe iPhone’a 14 Pro. Jeśli spojrzeć na to od tej strony, opłacalność najtańszej piętnastki prezentuje się w najlepszym razie tak sobie. 
Oczywiście nie sądzę, by kogokolwiek miało to zniechęcić do zakupu. W końcu mówimy o iPhone’ie – tutaj opłacalność nigdy nie była szczególnie istotna. I może to dobrze? Bo iPhone 15 to naprawdę fajny telefon, nawet jeśli mógłby być lepiej wyceniony.

Ocena końcowa: 8/10


Plusy:
  • Wysoka jakość wykonania
  • Dopracowane oprogramowanie
  • Przewidywany długi okres wsparcia
  • Bardzo dobra jakość zdjęć z głównego aparatu
  • Rewelacyjna jakość wideo
  • Wyświetlacz o bardzo dobrych parametrach
  • Uniwersalne złącze USB-C
  • Jedne z najlepszych głośników w swojej klasie
  • Wysoka wydajność
  • Szeroka integracja z resztą ekosystemu producenta
  • Kompaktowe gabaryty
  • Atrakcyjny design
  • Pyło- i wodoodporność

Minusy:
  • Arbitralne cięcia, które nie powinny mieć miejsca w tym segmencie cenowym
  • Wyświetlacz o odświeżaniu tylko 60 Hz
  • Brak szybkiego ładowania
  • Wygórowana cena
  • Nawigacja po interfejsie bywa uciążliwa
  • Duży spadek jakości zdjęć i filmów po zmroku

Za wypożyczenie smartfona do testów dziękujemy firmie Plus. Smartfona możecie kupić w salonach oraz  

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)

17.10.2023 15:00

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Intel pokazał właśnie swoje najnowsze procesory komputerowe, czyli rodzinę Intel Raptor Lake Refresh. Czy nowe układy są warte uwagi? Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie na podstawie testów modelu Intel Core i5-14600K!
 
Intel to aktualnie największy i najpopularniejszy producent procesorów komputerowych na świecie. Po rozwiązania Niebieskich sięga aż 68% graczy. Powód? Wydajność i niezawodność. Jednak by utrzymać pozycję lidera Amerykanie muszą nie tylko oferować najlepsze produkty, ale i odpowiadać na potrzeby rynku. Tym samym standardem stało się już, że nowe generacje trafiają do sprzedaży co roku.

Intel Core 14. generacji nadal korzysta z litografii 10 nm


To właśnie dzisiaj w sklepach debiutuje rodzina Intel Raptor Lake Refresh, która będzie trzecią i ostatnią serią dla platform LGA 1700. Mowa o płytach głównych, które trafiły do sprzedaży pod koniec 2021 roku. Wpierw dostaliśmy platformy z układami Intel 600, a następnie pojawiły się lekko usprawnione chipsety Intel 700.
Jak sama nazwa wskazuje Intel Core 14. generacji to głównie odświeżenie oferty. Nikt nie ukrywa, że nie ma tutaj się co spodziewać fajerwerków. Producent zdecydował się na użycie dobrze znanego nam procesu produkcji Intel 7, czyli po prostu ulepszonej litografii 10 nm. Co więcej dostajemy tutaj połączenie identycznych architektur jak generację temu, czyli Intel Raptor Cove dla wysokowydajnych rdzeni typu P oraz Intel Gracemont dla energooszczędznych rdzeni typu E.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Nawet maksymalna liczba rdzeni i wątków pozostaje bez zmian - maksymalnie 24 rdzenie i 32 wątki. Gdzie więc nowości i zmiany? Dobre pytanie. Mowa zasadniczo głównie o wyższych taktowania (o 200 MHz) i lepszej obsłudze pamięci RAM DDR5. Dotyczy to zarówno wyższych taktowań - Intel wspomina o bezproblemowej obsłudze modułów 8000 MT/s i więcej, ale również lepsze wsparcie dla układów typu Dual Rank.
Na start klasycznie dostajemy najwydajniejsze (i najdroższe) modele, czyli przedstawicieli Intel Core i9, i7 oraz i5 z serii K i KF. Są to odblokowane procesory pozwalające na podkręcanie, które różnią się obecnością lub brakiem zintegrowanego układu graficznego. Tańsze, zablokowane procesory Intel Raptor Lake Refresh pojawią się w późniejszym terminie. Chociaż nie jest to oficjalnie potwierdzone to należy zakładać początek 2024 roku.
Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
My na warsztat bierzemy dzisiaj dwa modele, a dokładniej flagowy Intel Core i9-14900K oraz znacznie popularniejszy wśród graczy Intel Core i5-14600K. W obu przypadkach główna specyfikacja pozostaje bez zmian, a ze szczegółami możecie zapoznać się w tabeli poniżej:

Model Konfiguracja Taktowanie Pamięć Cache Litografia OC Kontroler DDR4/DDR5 Platforma Data premiery MSRP
Intel Core i5-14600K 14R/20W 3,5 - 5,3 GHz 20 MB 10 nm Tak 3200/5600 MT/s LGA 1700 Q4 2023 319 USD
Intel Core i5-13600K 14R/20W 3,5 - 5,1 GHz 20 MB 10 nm Tak 3200/5600 MT/s LGA 1700 Q4 2022 319 USD
Intel Core i5-12600K 10R/16W 3,7 - 4,9 GHz 20 MB 10 nm Tak 3200/4800 MT/s LGA 1700 Q4 2021 289 USD
 
Intel Core i5-14600K to procesor, który wyposażono w 14 rdzeni i 20 wątków. Mowa o konfiguracji 6+8, czyli 6 rdzeni typu P i 8 rdzeni typu E. Oferują one kolejno 3,5 GHz i 2,6 GHz bazowo oraz do 5,3 i 4,0 GHz w trybie Turbo. Dostajemy tutaj 20 MB pamięci podręcznej typu L2 i 24 MB pamięci podręcznej L3. Deklarowany pobór mocy to 125 W, który może wynieść nawet 181 W w trybie Turbo. Sugerowana cena ustalona została na 319 USD. Na papierze wszystko wygląda bliźniaczo podobnie do Intel Core i5-13600K z 2022 roku, wyjątkiem są maksymalne taktowania.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Każdy test przeprowadzany był dziesięć razy, a następnie wyciągana była średnia. Taka metodologia pozwala zauważyć i wyeliminować ewentualne anomalie oraz błędy. Platforma testowa wyglądała następująco:

  • Płyta główna: MSI MEG Z690 UNIFY
  • RAM: G.SKILL Trident Z5 RGB (2x 16 GB, 6400 MHz, CL 32)
  • Karta graficzna: GIGABYTE AORUS GeForce RTX 4080 16 GB MASTER
  • SSD: ADATA XPG GAMMIX S70 Blade
  • Zasilacz: Cooler Master V850 GOLD v2 White Edition
  • Obudowa: Cooler Master H500P Mesh White ARGB
  • Chłodzenie: Arctic Liquid Freezer II 360 A-RGB
  • Pasta termoprzewodząca: SilentiumPC Pactum PT-4
  • System operacyjny: Windows 10

Testy syntetyczne


Na start bierzemy bardzo popularny program testowy, czyli Cinebench. Zarówno lepiej znaną wersję R23, jak i niedawno wydaną 2024. Mamy do wyboru dwa testy sprawdzające wydajność jedno- lub wielowątkową z wynikiem wyrażonym w punktach, każdy pomiar trwa około 10 minut. Uzyskany wynik możemy porównać z wynikami innych użytkowników.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
W przypadku wydajności jednowątkowej różnice między Intel Core 14. i 13. generacji są czysto kosmetyczne, wynikające głównie z wyższych zegarów. Dziwne byłoby jednak, gdybyśmy obserwowali tutaj coś innego - jak wspomniałem wcześniej to te same architektury z tą samą główną specyfikacja. Mało kto jednak wymienia procesor co roku i lepiej zwrócić uwagę na porównanie Intel Raptor Lake Refresh (2023) z Intel Alder Lake (2021). Tutaj Intel Core i5-14600K jest o około 8% wydajniejszy od Core i5-12600K.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Podobne wnioski napływają analizując wyniki wydajności wielowątkowej - wyniki Intel Core 14. i 13. generacji są niemalże identyczne. Za to dużo większe wrażenie robi porównanie procesorów Niebieskich z 2023 i 2021 roku, ale należy pamiętać, że mowa o dość dużej różnicy w liczbie rdzeni i wątków - 14R/20W vs 10R/16W.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Dalej przyjrzyjmy się wynikom benchmarka wbudowanego w CPU-Z. Nie przekłada się on co prawda bezpośrednio na wydajność w grach, ale jest prosty w obsłudze, bardzo szybki i oferuje powtarzalne wyniki (w obrębie tej samej maszyny). Tym samym chętnie i często stosowany jest przez osoby sprawdzające swój PC, które niekoniecznie mają chęci, wiedzę czy czas na bardziej rozbudowane i dłuższe testy.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
W CPU-Z i teście jednowątkowym Intel Raptor Lake Refresh góruje nad Intel Alder Lake o około 10%, zaś w teście wydajności wielowątkowej o około 46%. Mniej spektakularnie wygląda to w przypadku zestawienia Intel Core 14. i 13. generacji, gdzie bez legendy można by ze sobą pomylić obie generacje.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Ostatnim z programów syntetycznych będzie 3DMark, a dokładniej scenariusze "CPU Profile" oraz "Time Spy". Pierwszy z nich bada tylko możliwości obliczeniowe procesora, drugi zaś oferuje niejednostajne i różnorodne obciążenie podobne do tego, co obserwować możemy podczas grania w nowsze gry AAA. Sprawdzana jest zarówno wydajność procesora, ale karty graficznej oraz pamięci RAM.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Muszę kolejny raz się powtórzyć - różnic między Intel Core 14. i 13. generacji w wydajności praktycznie nie ma. Od teraz nawet nie będę umieszczał serii Intel Raptor Lake na wykresach by nie utrudniać ich odczytania. W przypadku porównania Intel Core 14. i 12. generacji widać wyraźny postęp przez dwa lata. Jeśli chodzi o wydajność samego CPU (test CPU Profile) to przy obciążonych wszystkich wątkach mowa o około 40% lepszym wyniku.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Podobnie, acz nieco słabiej wypada to w teście 3DMark Time Spy. Tutaj Intel Core i5-14600K oferuje o około 36% wyższą wydajność niż Intel Core i5-12600K. Różnica ta jednak zaciera się, gdy spojrzymy na wynik ogólny. Jeśli macie kartę graficzną z wyższej półki to w przypadku gier należy liczyć raczej na ~4% różnicy.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Testy praktyczne


Oczywiście wśród czytelników znajdą się osoby, które gardzą wynikami nawet najlepszych, najpopularniejszych i najbardziej powtarzalnych benchmarków. Tym samym postanowiliśmy sprawdzić procesory Intel Raptor Lake Refresh również w bardziej codziennych zastosowaniach.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Pierwszym testem jest wydajność w pakowaniu i rozpakowywaniu archiwów danych przy użyciu darmowego programu 7-Zip. Aplikacja robi dobry użytek ze wszystkich dostępnych rdzeni i wątków, a tym samym dobrze nadaje się do testowania procesorów. Wrażliwa jest też na ustawienia pamięci RAM i różne niestabilności. Tutaj Intel Core i5 z 14. generacji oferuje o około 46% lepszy wynik niż odpowiednik z 12. generacji.
A co z grami? W naszym przypadku zdecydowaliśmy się na dwa tytuły - rodzimy Cyberpunk 2077 oraz Total War: Warhammer III. Obie to świeże, rozbudowane i cieszące się popularnością produkcje. Są to przedstawiciele skrajnie różnych gatunków - aRPG z dużym, otwartym światem oraz strategia z masą jednostek i akcji.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Jeśli posiadacie już mocną kartę graficzną to w przypadku gry od CD Projekt RED wymiana procesora na nowszy nie przyniesie Wam zbytniego skoku FPS. O ile w przypadku rozdzielczości Full HD jeszcze jest to widoczne - około 5%, tak już w 4K mowa zasadniczo o różnicy na poziomie błędu pomiarowego. Oczywiście wszystko zależy od konkretnego miejsca. Część lokacji w Cyberpunk 2077 obciąża mocniej GPU, część CPU. My staraliśmy się znaleźć lokację robiącą trochę tego, trochę tego.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Lepiej sprawa ma się z Total War: Warhammer III. Podczas kalkulowania ruchów komputerowych przeciwników na mapie świata, ale i w zaciętych bitwach z masą jednostek procesor jest bardzo mocno eksploatowany, a karta graficzna ma dość mało do roboty - nawet na ustawieniach ultra. Tym samym różnica staje się bardziej widoczna i mowa o około 18% na korzyść Intel Core i5-14600K czy nawet 24% po OC.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Temperatury i pobór mocy


A jak ma się sprawa temperatur i poboru mocy? Na to pytanie najtrudniej odpowiedzieć. Wszystko bowiem zależy nie tylko od posiadanej przez Was płyty głównej czy chłodzenia, ale nawet wersji BIOS-u czy konkretnej sztuki procesora. Teoretycznie Intel Core i5 z serii K ma taki sam deklarowany pobór mocy PBP na poziomie 125 W, różnice pojawiają się jednak w przypadku trybu Turbo. A jeszcze większe w codziennych zastosowaniach, bo rzadko który program obciąża CPU w 100%.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Do testów temperatur i poboru mocy używaliśmy programu AIDA64. Procesory pracowały z minimalnym możliwym napięciem, które zapewniało 12 godzin stabilnego testu. Testy na wykresach są wartościami maksymalnymi.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Podsumowanie


Ocena Intel Core i5-14600K nie należy do zadań łatwych. Z jednej strony patrzę na ten procesor jako dziennikarz technologiczny, z drugiej jako entuzjasta nowych technologii. I wbrew pozorom nie zawsze się to ze sobą łączy. Zacznijmy jednak od początku. Z całą pewnością jest to udany procesor, który kusi wysoką wydajnością, sensownym poborem mocy i nie straszy temperaturami pod obciążeniem.
Całkiem prawdopodobne znowu będzie to jeden z chętniej wybieranych modeli przez graczy. Zainteresowani powinni być też fani OC, bo jest tutaj nadal potencjał na wyciśnięcie kilku, kilkunastu dodatkowych procent wydajności. Zarówno gdy mowa o CPU, jak i szybkich modułach RAM DDR5. W naszym przypadku nie było problemów z podbiciem rdzeni P do 5,5 GHz, a rdzeni E do 4,3 GHz przy napięciu 1,325 V. Oczywiście wymagany jest porządny układ chłodzenia (najlepiej AiO). Sporym plusem jest też brak konieczności wymiany płyty głównej - wystarczy aktualizacja BIOSu.

Intel Core i5-14600K? Ale to już było! (Test)
Porównując generację do generacji - czyli rodzinę Intel Raptor Lake i Raptor Lake Refresh - zmian w wydajności praktycznie nie widać. Są one czysto kosmetyczne, wynoszą kilka procent, bo obie serie to ta sama litografia i architektury. Różnią się one tylko maksymalnymi taktowaniami, o 200 MHz na korzyść nowych jednostek. Dużo lepiej wygląda to w zestawieniu Intel Raptor Lake Refresh vs Alder Lake.
Czy warto więc kupować Intel Core i5-14600K? Jeśli składacie całkowicie nowy zestaw komputerowy lub używacie Intel Core 12. generacji - tak! Posiadacze Intel Core 13. generacji nie mają tutaj czego szukać, to będzie niczym nieuzasadniony wydatek. Podobnie sprawa ma się z użytkownikami AMD Ryzen 7000. A co z ceną? Tutaj nie będę narzekał, bo Intel pozostawił MSRP bez zmian. Mowa o 319 USD. Zobaczymy jednak co to będzie oznaczać w polskich sklepach. Promocje na starsze jednostki mogą okazać się lepszym wyborem.

Intel Core i5-14600K


Zalety:
  • Wysoka wydajność
  • Spory potencjał OC
  • Lepsza obsługa pamięci DDR5
  • Dobre temperatury pod obciążeniem
  • Sugerowana cena pozostała bez zmian

Wady:
  • Minimalne różnice względem Intel Core 13. generacji

Pogoda zaszkodziła grupie CCC, sprzedaż 4 proc. w dół

12.10.2023 20:32

Od początku sierpnia przychody sprzedażowe grupy CCC zmalały rok do roku o 4 proc., firma tłumaczy to słabym popytem konsumenckim i letnią pogodą we wrześniu. Natomiast w zeszłym kwartale finansowym przy wzroście wpływów o 2 proc. do 2,42 mld zł zarobiła na czysto 14,9 mln zł.

Tagi: NATO, CCC
Źródło: www.wirtualnemedia.pl

Ciepła jesień dała się we znaki obuwniczemu potentatowi

12.10.2023 8:45

Grupa CCC poprawia wyniki, jednak ciepła jesień odbiła się na sprzedaży. Obuwniczy gigant kontynuuje zaciskanie pasa.

Tagi: CCC
Źródło: www.wnp.pl

Spadła sprzedaż w CCC. Wszystko przez ciepłą jesień

12.10.2023 7:43


Sprzedaż w obuwniczo-odzieżowej grupie CCC od początku trzeciego kwartału roku obrotowego 2023/2024, czyli w okresie od początku sierpnia do 10 października, spadła o 4 proc. W ujęciu rok do roku - podała grupa w opublikowanym wczoraj raporcie półrocznym. Wszystko przez zbyt ciepłą jesień, ale spółka informuje, że wraz z postępującym ochłodzeniem obserwuje już przyspieszenie dynamiki sprzedaży.

Tagi: CCC
Źródło: biznes.interia.pl

Nowoczesny koncept CCC w Aura Centrum Olsztyna

05.10.2023 9:40

Do olsztyńskiej Aury zaprasza salon CCC w nowej odsłonie. To pierwszy sklep, który otworzył się w zmodernizonowej części galerii. W wyniku zmian i dostosowania pasażu do najnowszego konceptu CCC udostępnia klientom komfortową przestrzeń sprzedażową, a także nowoczesne usługi w strefie eobuwie.pl oraz esize.me.

Źródło: www.olsztyn.com.pl

Raspberry Pi 5 po OC z bardzo ciekawymi wynikami

01.10.2023 13:49

Premiera nowej „Malinki” odbiła się szerokim echem w branży. Z jednej strony dostaliśmy tu dość stonowaną ewolucję, aniżeli rewolucję. Z drugiej strony dyskusyjna stała się cena nowego produktu. A co z surową wydajnością i potencjałem OC? Cóż, wygląda to dość ciekawie...

Tagi: CCC
Źródło: www.benchmark.pl

Hit dla indywidualistów. Dwa miesiące z Nothing Phone (2) - test

30.09.2023 15:41


Nothing Phone (2) to następca jednego z najciekawszych smartfonów minionego roku. Czy nowa generacja telefonu ma do zaoferowania coś poza niecodziennym wyglądem?
Premiera Nothing Phone’a (1) to jedno z najbardziej ekscytujących wydarzeń minionego roku w świecie urządzeń mobilnych. Debiut zupełnie nowej marki bynajmniej nie jest czymś, z czym mamy do czynienia na co dzień. Sam Nothing robił z kolei bardzo dużo, by nowy telefon marki wyróżniał się na tle konkurencji.
Kup teraz - zapłać później
od 3245,00 zł na ceneo

 Ale to było rok temu. Tymczasem niedawno na sklepowe półki trafiła druga generacja Nic-fona, o oryginalnej nazwie… Nothing Phone (2). Tym razem producent nie może liczyć na żadną ulgę na start – nowy model musi się sam obronić na tle konkurencji. Na całe szczęście pod względem specyfikacji widać tu zdecydowany krok w dobrym kierunku.
Nothing Phone (2) wyposażony został we flagowy układ Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1, więc śmiało można zakładać, że jest od poprzednika znacznie bardziej wydajny. Mamy tu także wyświetlacz LTPO OLED o przekątnej 6,7”, podwójny aparat o rozdzielczości 50 Mpix oraz akumulator o pojemności 4700 mAh. Nie zabrakło też znaku rozpoznawczego marki: oświetlenia Glyph.
Na papierze druga generacja Nothing Phone’a wygląda więc bardzo obiecująco. Niestety wszystkie te swoje usprawnienia mają swoją cenę… i to całkiem dosłownie. Nothing Phone (2) to już nie średniak, którego kupimy poniżej 2000 zł, a smartfon premium. W swoim wariancie z 12 GB RAM i 256 GB pamięci wewnętrznej telefon kosztuje 3290 zł. W tej kwocie dużo trudniej wybaczyć ewentualne niedoróbki.
W takim razie czy producentowi udało się stworzyć warty uwagi telefon z górnej półki? O tym mialem okazję się przekonać w ciągu ostatnich kilku tygodni, kiedy korzystałem z Nothing Phone (2) jako swojego głównego telefonu.

Nothing Phone (2) - test

Co w zestawie?


Najbardziej interesującym elementem zestawu pudełka z Nothing Phone (2) jest… cóż, samo pudełko. Nothing to chyba jedyny producent, który pakuje swoje telefony w jednorazowy kartonik, co może być upierdliwe, jeśli z jakiegokolwiek powodu musielibyśmy telefon z powrotem do niego schować.

Nothing Phone (2) - test
A co w środku? W środku raczej skromnie, bo poza telefonem znajdziemy tu wyłącznie dokumentację, kluczyk tacki SIM i przewód USB-C.

Wygląd


Wygląd to chyba najbardziej charakterystyczna cecha Nothing Phone’ów. Producent chciał się wyróżnić i trzeba przyznać, że mu się to udało. Nawet jeśli bryła urządzenia nie odbiega od powszechnie przyjętych standardów, to i tak trudno pomylić je z jakimkolwiek innym telefonem.
Od frontu akurat fajerwerków nie ma. Ot, płaska tafla szkła i duży wyświetlacz z zaokrąglonymi rogami. Pośrodku górnej belki umieszczono małe oczko przedniego aparatu. Ramki są co prawda nieco szersze niż przyjęło się w tym segmencie, ale za to symetryczne. To taki drobiazg, który pomaga budować wizerunek urządzenia klasy premium.
Znacznie bardziej interesujące jest to, co znajdziemy na pleckach. Zacznę od drobiazgu: tylna tafla szkła jest teraz lekko zaokrąglona, co stanowi jedną z kilku zmian względem poprzednika. Podejrzewam jednak, że dla większości osób główną atrakcją będzie fakt, że tył obudowy jest przeźroczysty, a pod spodem znajdziemy diody, składające się na podświetlenie Glyph.

Nothing Phone (2) - test
Do tego wątku jeszcze wrócimy. Ważne jest jednak to, że tył Nothing Phone (2) prezentuje się bardzo niecodziennie i trudno go pomylić z jakimkolwiek innym urządzeniem… no, może z wyjątkiem Nothing Phone (1).
Boczne ramki urządzenia wykonano z aluminium. Są matowe i – w przeciwieństwie do plecków – całkiem płaskie. Nie znajdziemy tu też większych niespodzianek, jeśli chodzi o rozmieszczenie elementów.
U góry mamy jeden z mikrofonów.

Nothing Phone (2) - test
Z prawej znalazł się przycisk zasilania.

Nothing Phone (2) - test
U dołu mamy głośnik multimedialny, kolejny mikrofon, gniazdo USB-C i tackę nanoSIM.

Nothing Phone (2) - test
Z lewej umieszczono z kolei przyciski regulacji głośności.

Wykonanie


Obudowa Nothing Phone (2) wykonana jest z dwóch tafli szkła Gorilla Glass 5 oraz aluminiowej ramki. Urządzenie sprawia bardzo solidne wrażenie, a spasowanie elementów nie budzi zastrzeżeń. Pod tym względem nowy model wypada nieznacznie lepiej od poprzednika i trzyma poziom, którego oczekiwałbym od urządzenia z wyższej półki cenowej.
Jeśli miałbym na coś pomarudzić – fajnie byłoby dostać pełną wodoszczelność. Niestety Nothing Phone (2) może pochwalić się wyłącznie odpornością na zachlapania na poziomie IP54.

Wygoda


Nothing Phone (2) to duży telefon z płaskimi ramkami, co w zasadzie z definicji oznacza, że niezbyt nadaje się do obsługi jedną ręką. Co prawda zaokrąglone plecki pomagają nieco w pewnym chwycie, ale posiadacze małych dłoni i tak nie będą zachwyceni. No i przyciski niepotrzebnie rozrzucono na przeciwległe krawędzie, przez co korzystanie z nich wymaga zmiany chwytu lub wspomagania się drugą ręką.
Trzeba natomiast zauważyć, że duży rozmiar Nothing Phone’a (2) nie przeszkadzał mi tak, jak w innych telefonach o podobnej przekątnej wyświetlacza. Jest dobrze wyważony, pewnie leży w dłoni i nie ciąży nadmiernie w kieszeni. Trudno od takiego kolosa oczekiwać więcej.

Wyświetlacz


Wyświetlacz na pokładzie Nothing Phone (2) to panel LTPO OLED o przekątnej 6,7” i rozdzielczości 1080x2412, co daje zagęszczenie pikseli na poziomie ok. 394 PPI. Częstotliwość odświeżania to maksymalnie 120 Hz.
Ekran w codziennym używaniu sprawuje się dobrze. Mamy perfekcyjną czerń oraz nieskończony kontrast – jak we wszystkich panelach OLED – a także dobre kąty widzenia. Czytelność w jasnym słońcu nie budzie zastrzeżeń, a jasność maksymalna w trybie automatycznym potrafi sięgnąć 990 nitów.
Jasność
maksymalna
Temperatura
bieli
Kontrast Pokrycie
gamutów
Błąd ΔE
Auto: 990 cd/m²
Ręcznie: 492 cd/m²
Żywe: 6505K
Standard: 6385K
n/d Tryb Żywe:
sRGB: 99,4%
Adobe RGB: 85,3%
DCI-P3: 91,7%
Tryb Standard:
Średni: 0,87
Maksymalny: 4,21

Odwzorowanie kolorów jest w porządku, aczkolwiek konkurencja radzi sobie pod tym względem lepiej. Przykładowo, pokrycie gamutu Adobe RGB to „tylko” 85,3 procent, podczas gdy w segmencie wyższym i premium jesteśmy przyzwyczajeni do wartości przekraczających 90 procent. Trzeba natomiast przyznać, że do kalibracji trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. W trybie Standard średni błąd ∆E to tylko 0,87, co jest rewelacyjną wartością.

Wydajność


W środku Nothing Phone (2) pracuje układ Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1, czyli topowa jednostka, tyle że z zeszłego roku. Mówimy tu o procesorze wykonanym w litografii 4 nm, na który składa się pojedynczy rdzeń Cortex-X2 3,0 GHz, trzy Cortex-A710 2,5 GHz oraz cztery Cortex-A510 1,8 GHz. Całość uzupełnia układ graficzny Adreno 730, 8 lub 12 GB RAM i nawet 512 GB pamięci wewnętrznej UFS 3.1.
Wydajność Nothing Phone (2) to ciekawy temat. Już na podstawie doboru podzespołów można się domyślić, że bicie rekordów szybkości nie było dla producenta priorytetem. Kolejnym dowodem na to jest obniżone taktowanie rdzenia Cortex-X2, przez co telefon wypada w testach benchmarkowych gorzej od innych urządzeń o podobnej specyfikacji. 

Wydajność ogólna
AnTuTu V9 Geekbench 5 AI Benchmark
Jeden rdzeń Wszystkie rdzenie
ASUS Zenfone 9 1082688 1317 4324 1375
ASUS Zenfone 10 1308235 1470 4971 2108
Honor Magic5 Pro 1215953 1431 4417 2014
HTC U23 Pro 528867 787 2853 505
iPhone 12 mini 669854 1584 4039 -
iPhone 14 Pro 943614 1886 5409 -
iPhone 14 Pro Max 972455 1891 5449 -
iPhone SE 3 2022 726306 1734 4566 -
Motorola Edge 40 694072 759 3305 202,4
Motorola Edge 40 Neo 504002 785 2223 185
Nothing Phone (1) 579834 715 2811 86,1
Nothing Phone (2) 857679 989 3653 1752
OnePlus 10T 1026360 1323 3994 1350
OnePlus 11 5G 1250574 1495 4930 2006
OnePlus Nord 2 5G 681180 843 3361 125,1
OnePlus Nord 3 969753 1189 3976 990,8
Samsung Galaxy A54 509196 782 2771 -
Samsung Galaxy S22 862637 706 3378 107,4
Samsung Galaxy S22 Ultra 864815 1157 3463 103,4
Samsung Galaxy S23 1152121 1550 4981 2038
Samsung Galaxy S23+ 1218971 1513 4968 2027
Samsung Galaxy S23 Ultra 1254959 1574 4894 2027
Sony Xperia 5 V 1172733 1455 4743 2021
Sony Xperia 10 V 392305 665 1921 44
Xiaomi 13 1292004 1484 5056 2063
Xiaomi Poco F4 GT 916160 1251 3655 1119
Xiaomi Poco F5 Pro 1094279 1267 4007 1732

Tylko czy to ważne? Nawet jeśli testowany model został przez producenta nieco „wykastrowany”, to w codziennym używaniu nie daje się tego odczuć. Szybkością działania dużo bliżej mu do urządzeń flagowych niż popularnych średniaków, a i z bardziej wymagającymi zastosowaniami, np. grami, poradzi sobie bez większego problemu.

Wydajność w grach
3D Mark GFXBench offscreen Maksymalna temperatura obudowy [°C]
Wild Life Extreme Wild Life Extreme Stress Test Aztec Ruins Vulkan High Tier (1440p Offscreen) Car Chase (1080p Offscreen)
ASUS Zenfone 9 2766 52,90% 2976 6172 48
ASUS Zenfone 10 Maxed out 45,80% 3978 7703 46,8
Honor Magic5 Pro 3663 35,20% 4301 7426 47
HTC U23 Pro 830 99,60% 1064 2208 50,9
iPhone 12 mini 2183 62,80% 2251,08 4072,04 45,1
iPhone 14 Pro 3342 67,00% 2692 3257 44,9
iPhone 14 Pro Max 3378 68,90% 3402 6088 47
iPhone SE 3 2022 1838 80,20% 2432,43 3959,98 45,2
Motorola Edge 40 1267 99,10% 1277 2958 47,5
Motorola Edge 40 Neo 699 99,20% 812,6 1551 49,8
Nothing Phone (1) 694 99,60% 1010 2195 39,3
Nothing Phone (2) 2811 60,40% 2938 4514 42
OnePlus 10T 2766 90,00% 3304 6022 47
OnePlus 11 5G 3707 54,90% 4435 7514 48,3
OnePlus Nord 2 5G - - 1313 2951 46,5
OnePlus Nord 3 2393 56,20% 2737 4666 45,6
Samsung Galaxy A54 811 99,60% 848,4 1808 34,8
Samsung Galaxy S22 1740 68,50% 1994 3295 44,1
Samsung Galaxy S22 Ultra 2023 64,70% 1883 4267 45,8
Samsung Galaxy S23 3780 75,00% 4356 7613 42
Samsung Galaxy S23+ 3853 67,10% 4488 7035 44,3
Samsung Galaxy S23 Ultra 3845 67,30% 4560 7616 46,2
Sony Xperia 5 V 3702 56,70% 4384 7575 48,5
Sony Xperia 10 V 361 98,90% 523,9 1150 35,4
Xiaomi 13 3652 95,10% 4184 7092 45,5
Xiaomi Poco F4 GT 2565 45,50% 2996 5660 46,7
Xiaomi Poco F5 Pro 2150 66,30% 3299 6022 44

Ale po co obniżać wydajność własnego telefonu? Jedną z bardziej oczywistych odpowiedzi wydaje się poprawa kultury pracy. Faktycznie, Nothing Phone (2) wypada na tym polu odrobinę lepiej niż pozostali rywale o podobnej wydajności. Przede wszystkim temperatura obudowy pod obciążeniem to maksymalnie 42 °C, co jest wynikiem zupełnie rozsądnym dla tej klasy sprzętu. Gorzej, że już throttlingu termicznego wyeliminować się nie udało. Podczas używania wydajność telefonu nadal potrafi spaść do ok. 60 procent. Cel więc osiągnięto, ale tylko częściowo.


Biometria


Nothing Phone (2) wyposażony został w optyczny skaner linii papilarnych zintegrowany z wyświetlaczem. Jest on na tyle duży, że korzystanie z niego nie sprawia żadnych problemów, a pod względem szybkości i poprawności działania wypada wręcz wzorowo. Tutaj nie ma się do czego przyczepić.

Podświetlenie Glyph


Unikalną cechą smartfonów marki Nothing jest podświetlenie Glyph. W nowym modelu zostało ono nieco ulepszone. Zwiększono liczbę niezależnych stref podświetlenia na pleckach. Pozwala to na szerszy zakres personalizacji oraz rozszerzoną funkcjonalność.

Nothing Phone (2) - test
Tu jednak jest pies pogrzebany. Choć producent stara się rysować Glyph jako praktyczny i funkcjonalny dodatek, w praktyce trudno go takim nazwać. Z Nothing Phone (2) korzystałem więcej niż z większości telefonów, które otrzymuję na testy, a mimo to przez niecałe dwa miesiące użyłem Glypha tylko dwa razy: raz w formie latarki i raz, żeby szybko podejrzeć, ile czasu zostało do przyjazdu mojego Ubera.

Nothing Phone (2) - test
Niestety, choć większość zastosowań tutejszego podświetlenia na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo praktyczna, to ich użyteczność przekreśla jeden drobiazg: używając telefonu patrzymy na ekran, a nie na plecki, gdzie umieszczono diody. Aktywne wykorzystanie podświetlenia Glyph np. jako rozbudowanej diody powiadomień wymaga dodatkowego wysiłku i pamiętania m.in. o odkładaniu telefonu wyświetlaczem do dołu. Kompletny bezsens, prawda?
Nie da się natomiast ukryć, że jest to coś, co dodaje testowanemu modelowi bardzo dużo indywidualnego charakteru. Przerost formy nad treścią? Tak, ale z drugiej strony… czy to źle? Lepsze to niż kolejny model, wyglądający tak jak setka pozostałych.

Komunikacja


Nothing Phone (2) obsługuje łączność 5G oraz posiada miejsce na dwie karty nanoSIM. Czego zabrakło? Obsługi kart eSIM. Nie jest to może duże przeoczenie, niemniej w przypadku telefonu z tego segmentu wypada je wypunktować.
Z innych standardów łączności mamy tu Wi-Fi 6, Bluetooth 5.3 i NFC. Jest też złącze USB-C, choć niestety obsługuje ono wyłącznie prędkości na poziomie USB 2.0. 
Jeśli chodzi o usługę lokalizacji, wykorzystuje ona technologie GPS, GLONASS, BDS, GALILEO, QZSS i NavIC.

Interfejs


Nowy smartfon marki Nothing pracuje pod kontrolą Androida 13 z nakładką Nothing OS 2.0.

Nothing Phone (2) - test
Interfejs przygotowany przez firmę Nothing jest pod wieloma względami bardzo interesujący. Modyfikacje wprowadzone przez producenta są bardzo odważne. Mam tu na myśli charakterystyczny font, imitujący wyświetlacz typu dot matrix, czarno białe ikonki oraz zestaw unikalnych widżetów. Podobną estetykę znajdziemy także w aplikacjach przygotowanych przez producenta, takich jak Pogoda czy Rejestrator (dyktafon).

Nothing Phone (2) - test
Wszystkie te elementy oczywiście mogą się podobać. Osobiście jednak odebrałem wszystkie autorskie ingerencje producent w interfejs jako niechlujne i mało czytelne. Na całe szczęście zostały one zaaplikowane bardzo powierzchownie. Wystarczy zmienić tapetę, usunąć z pulpitu widżety producenta i nagle Nothing OS jest niemal nie do odróżnienia od czystego Androida.

Nothing Phone (2) - test
Osobiście chwalę sobie takie podejście. Zamiast wymyślać koło na nowo, producent załatał kilka luk czystego Androida i dostarczył nam system, który jest funkcjonalny i oferuje niezłe możliwości personalizacji.

Nothing Phone (2) - test
Jak obiecuje producent, Nothing Phone (2) ma otrzymać trzy duże aktualizacje Androida (trzy lata wsparcia) oraz cztery lata aktualizacji bezpieczeństwa. To dobry wynik, o ile firma się z tej deklaracji wywiąże. Aktualnie musimy wierzyć na słowo.


Dźwięk


Nothing Phone (2) nie posiada gniazda jack (szok, prawda?), ale posiada głośniki stereo. To oczywiście zaleta. Szkoda jedynie, że jak na ten segment nie są to szczególnie dobre głośniki. Brzmienie skupione jest na wyższej średnicy i brakuje w nim niskich tonów. Co więcej, balans pomiędzy kanałami pozostawia sporo do życzenia, przez co efekty przestrzenne brzmią mało wiarygodnie. Jasne, w telefonie za 1500 zł pewnie by mi to nie przeszkadzało, ale od sprzętu ponad dwukrotnie droższego oczekuję więcej.

Aparat


Aplikacja aparatu pokładzie Nothing Phone (2) oferuje podstawową funkcjonalność oraz prosty interfejs, wykorzystujący wirtualny pierścień do przełączania między trybami. Funkcjonalnie wypada ok. Jest spartańska, ale swoją funkcję spełnia. Bolą mnie natomiast dwie rzeczy: stanowczo zbyt czuła poziomica, która okazuje się bezużyteczna przy zdjęciach z ręki, oraz font, który jest koszmarnie wręcz nieczytelny.

Nothing Phone (2) - test
Znajdziemy tutaj także tryb manualny (Ekspert). Został on zakopany nieco głębiej, niż bym sobie życzył. Bije też od niego pewna spartańskość. Poza zmianą parametrów ekspozycji i opcją zapisu plików RAW nie ma tutaj zbyt dużo.

Nothing Phone (2) - test
A szkoda, bo na papierze tutejszy aparat wydaje się mieć potencjał. Na pleckach znajdziemy podwójną jednostkę z aparatem szeroko- i ultraszerokątnym. Obydwa charakteryzują się rozdzielczością 50 Mpix.
Główny moduł bazuje na matrycy w rozmiarze 1/1,56”. Sparowano go z obiektywem o ogniskowej odpowiadającej 24 mm dla pełnej klatki oraz przysłonie f/1.9. Do dyspozycji mamy także optyczną stabilizację obrazu (OIS), co w tym segmencie można już w gruncie rzeczy uznać za standard.
Zdjęcia wykonane głównym aparatem za dnia prezentują się dobrze. Zastosowany algorytm przetwarzania obrazu obchodzi się z fotografiami stosunkowo łagodnie – nie podbija nadmiernie kontrastu i nasycenia ani nie wprowadza agresywnego wyostrzania, które pojawia się często u konkurencji. Obraz prezentuje się dzięki temu naturalnie i dobrze znosi dalszą obróbkę w programach graficznych. Gorzej, że nie ma tu nic, co tuszowałoby np. wyraźny spadek ostrości w rogach kadru.
Jakość zdjęć po zmroku również wypada w porządku, choć daleki jestem od zachwytów. Widać, że duża matryca oraz optyczna stabilizacja robią robotę, ponieważ fotografie są ostre i szczegółowe. Problemem może się natomiast okazać odwzorowanie kolorów. W sztucznym oświetleniu telefon miewa problemy z doborem poprawnego balansu bieli, a idąc za ciosem, także poprawnych parametrów kontrastu i nasycenia. Wykonane w takich warunkach fotografie wyglądają na wypłowiałe i mają wyraźny zafarb, przez co prezentują się mało atrakcyjnie.
Zastosowany aparat ultraszerokokątny ma rozdzielczość 50 Mpix i kąt widzenia rzędu 114°. Ma także pełny autofokus, dzięki czemu może pełnić rolę aparatu makro.
Wykonane z jego pomocą zdjęcia na ekranie telefonu prezentują się bardzo dobrze. Mają ładne kolory, szeroki zakres dynamiki i niezłą ostrość. Niestety na zbliżeniach da się dostrzec kilka problemów i to dość poważnych. Szczegółowość jest w najlepszym razie przeciętna, a wady optyki nie są korygowane praktycznie w ogóle. W efekcie mamy duży spadek ostrości w pobliżu krawędzi kadru i kolorowe otoczki wokół praktycznie wszystkich kontrastujących krawędzi. Myślę, że w tym segmencie można już oczekiwać nieco więcej. Z drugiej strony aparatem ultraszerokim można zrobić całkiem przyzwoite zdjęcia po zmroku, więc za to plus.
No i, ku mojemu zaskoczeniu, Nothing Phone (2) naprawdę dobrze radzi sobie ze zdjęciami makro. Te faktycznie są ostre, mają ładnie odwzorowane kolory i atrakcyjne, naturalne rozmycie tła. Ba, zaryzykuję stwierdzenie, że w tej roli aparat ultraszerokokątny odnajduje się dużo lepiej niż w swoich podstawowych zastosowaniach.

Nothing Phone (2) - test
Wreszcie mamy aparat przedni o rozdzielczości 32 Mpix oraz przysłonie f/2.5. Nie ma autofokusu, ale poza tym to całkiem niezła jednostka. Zdjęcia są ostre, kolory naturalne oraz mają poprawną ekspozycję – nawet w sztucznym świetle.

Zdjęcia z aparatu

Aparat główny


[

Aparat ultraszeroki


[

Aparat przedni


[

Wideo


Wspomniałem, że aplikacja aparatu jest dość spartańska i w sumie to samo mógłbym napisać o jej trybach wideo. Dostajemy bardzo prosty interfejs, gdzie znajdziemy wszystko, co trzeba, ale nic więcej. Co warto podkreślić, nie ma trybu manualnego, który w tym segmencie staje się coraz popularniejszym dodatkiem.

Nothing Phone (2) - test
Samo wideo nagramy w rozdzielczości maksymalnie 4k i 60 kl./s. (oraz nawet 480 kl./s. w trybie slow motion). Zarejestrowany obraz prezentuje się dobrze. Kolory oraz oświetlenie wyglądają naturalnie, a w kadrze nie ma zbyt dużo szumu. Nie mam też zastrzeżeń do szczegółowości. Co jednak najbardziej istotne – nawet w trybie 4K i 60 kl./s. możemy cieszyć się skuteczną stabilizacją obrazu.
Po zmroku spadek jakości jest wyraźny. Przede wszystkim w kadrze pojawia się dużo szumu, a kolory cierpią na podobną przypadłość, jak ta opisana w przypadku zdjęć: niefortunny dobór balansu bieli i zafarb w sztucznym świetle. Generalnie jednak Nothing Phone (2) nawet w tych warunkach prezentuje bardzo przyzwoity poziom i dobrze sprawdzi się do okazjonalnego nagrywania wideo.

Bateria


Nothing Phone (2) wyposażono w akumulator o pojemności 4700 mAh. Trochę szkoda, że mimo tak dużych gabarytów nie udało się tutaj upchnąć ogniwa 5000 mAh, ale 300 mAh dużej różnicy robić nie powinno.
Jeśli chodzi o czas pracy na jednym ładowaniu, wypada on całkiem dobrze. W naszym teście telefon wytrzymał 538 minut przeglądania Internetu oraz korzystania z multimediów i to w bardziej wymagającym trybie 120 Hz. W praktyce telefon radził sobie z całym dniem intensywnej pracy bez konieczności rozglądania się za gniazdkiem. Podejrzewam, że w rękach mniej wymagającego użytkownika dałoby się wycisnąć nawet 1,5 dnia, choć ręki sobie uciąć nie dam.
  TELEPOLIS MARK (minuty) Godziny pracy Bateria (mAh) Ustawienia ekranu
SoT Heavyuser Przekątna Rozdzielczość Odświeżanie
ASUS Zenfone 10 120 Hz 451 217 33 4300 5,92" 1080 x 2400 120 Hz
ASUS Zenfone 10 60 Hz 623 313 47 4300 5,92" 1080 x 2400 60 Hz
Honor Magic5 Pro 60 Hz 708 312 51 5100 6,81 1312 × 2848 1-120 Hz
Motorola Edge 40 144 Hz 438 209 32 4400 6,55" 1080 x 2400 144 Hz
Motorola Edge 40 60 Hz 588 224 41 4400 6,55" 1080 x 2400 60 Hz
Motorola Edge 40 Neo 144 Hz 457 306 38 5000 6,55" 1080 x 2400 144 Hz
Motorola Edge 40 Neo 60 Hz 598 335 47 5000 6,55" 1080 x 2400 60 Hz
Nothing Phone (1) 120 Hz 419 342 38 4500 6,55" 1080 x 2400 120 Hz
Nothing Phone (1) 60 Hz 590 383 49 4500 6,55" 1080 x 2400 60 Hz
Nothing Phone (2) 120 Hz 538 299 42 4700 6,7" 1080 x 2412 120 Hz
Nothing Phone (2) 60 Hz 722 280 50 4700 6,7" 1080 x 2412 60 Hz
OnePlus 10T 60 Hz 503 250 38 4800 6,7" 1080 x2412 60 - 120 Hz
OnePlus 11 5G 120 Hz 503 250 38 5000 6,7" 1440 x 3216 120 Hz
OnePlus 11 5G 60 Hz - 230 - 5000 6,7" 1440 x 3216 60 Hz
OnePlus Nord 2 5G 90 Hz 347 223 29 4500 6,43" 1080 x 2400 90 Hz
OnePlus Nord 2 5G 60 Hz 558 240 40 4500 6,43" 1080 x 2400 60 Hz
OnePlus Nord 3 120 Hz 368 245 31 5000 6,74" 1240 x 2772 120 Hz
OnePlus Nord 3 60 Hz 415 279 35 5000 6,74" 1240 x 2772 60 Hz
Samsung Galaxy S22 120 Hz 383 361 37 3700 6,1" 1080 x 2340 120 Hz
Samsung Galaxy S22 60 Hz 439 381 41 3700 6,1" 1080 x 2340 60 Hz
Samsung Galaxy S22 Ultra 120 Hz 358 300 33 5000 6,8" 1440 x 3088 10-120 Hz
Samsung Galaxy S22 Ultra 60 Hz 468 311 39 5000 6,8" 1440 x 3088 60 Hz
Samsung Galaxy S22 Ultra 120 Hz 410 324 37 5000 6,8" 1080 x 2316 10-120 Hz
Samsung Galaxy S22 Ultra 60 Hz 557 383 47 5000 6,8" 1080 x 2316 60 Hz
Samsung Galaxy S23 60 Hz 648 228 44 3900 6,1" 1080 x 2340 (24) 48-120 Hz
Samsung Galaxy S23+ 120 Hz 715 291 50 4700 6,6" 1080 x 2340 48-120 Hz
Samsung Galaxy S23+ 60 Hz 690 267 48 4700 6,6" 1080 x 2340 60 Hz
Samsung Galaxy S23 Ultra 1-120 Hz 505 252 38 5000 6,8" 1440 x 3088 1-120 Hz
Samsung Galaxy S23 Ultra 60 Hz 725 233 48 5000 6,8" 1440 x 3088 60 Hz
Samsung Galaxy S23 Ultra 1-120 Hz 604 272 44 5000 6,8" 1080 x 2316 1-120 Hz
Samsung Galaxy S23 Ultra 60 Hz 777 294 54 5000 6,8" 1080 x 2316 60 Hz
Sony Xperia 10 V - 513 - 5000 6,1" 1080 x 2520 60 Hz
Sony Xperia 5 IV 120 Hz 479 297 39 5000 6,1" 1080 x 2520 120 Hz
Sony Xperia 5 IV 60 Hz 607 298 45 5000 6,1" 1080 x 2520 60 Hz
Sony Xperia 5 V 120 Hz 668 402 54 5000 6,1" 1080 x 2520 120 Hz
Sony Xperia 5 V 60 Hz 899 362 63 5000 6,1" 1080 x 2520 60 Hz
Xiaomi 13 727 294 51 4500 6,36" 1080 x 2400 60 Hz
Xiaomi 13 Pro 120 Hz 479 215 35 4820 6,73" 1440 x 3200 120 Hz
Xiaomi 13 Pro 60 Hz 629 248 44 4820 6,73" 1440 x 3200 60 Hz
Xiaomi 13 Pro 120 Hz 681 278 48 4820 6,73" 1080 x 2400 120 Hz
Xiaomi 13 Pro 60 Hz 696 281 49 4820 6,73" 1080 x 2400 60 Hz
Xiaomi Poco F4 GT 120 Hz 409 199 30 4700 6,67" 1080 x 2400 120 Hz
Xiaomi Poco F4 GT 60 Hz 521 205 36 4700 6,67" 1080 x 2400 60 Hz
Xiaomi Poco F5 Pro 60 Hz 615 265 44 5160 6,7" 1080 x 2400 60 Hz
Xiaomi Poco F5 Pro 120 Hz 610 245 43 5160 6,7" 1080 x 2400 120 Hz
Xiaomi Poco F5 Pro 60 Hz 662 298 48 5160 6,7" 1440 x 3200 60 Hz
Xiaomi Poco F5 Pro 120 Hz 636 277 46 5160 6,7" 1440 x 3200 120 Hz

Jeśli chodzi o ładowarkę, to – niespodzianka – w pudełku jej nie znajdziemy. Na szczęście znalezienie kompatybilnego zasilacza nie powinno być problemem. Telefon korzysta z uniwersalnego standardu USB Power Delivery oraz pozwala na ładowanie przewodowe mocą maksymalnie 45 W. Do tego dochodzi ładowanie bezprzewodowe w standardzie Qi mocą 15 W oraz bezprzewodowe ładowanie zwrotne.

Podsumowanie


Tak jak Nothing Phone (1) był fajnym średniakiem, któremu doskwierało kilka problemów wieku dziecięcego, tak Nothing Phone (2) jest urządzeniem znacznie bardziej dojrzałym, ale i celującym w znacznie wyższy segment. To sprawia, że na pytanie czy warto go kupić, dużo trudniej udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Nie chcę, żeby ktoś mnie źle odebrał – to świetny smartfon. Inaczej nie wytrzymałbym z nim blisko dwóch miesięcy, prawda? Nothing Phone (2) ma praktycznie wszystko, czego oczekiwałbym od telefonu za te pieniądze. Wysoka wydajność? Jest. Bardzo dobra jakość wykonania? Jest. Wyświetlacz o świetnych parametrach? Jest. Porządny aparat? Też jest, choć z zastrzeżeniem, że zdjęcia w sztucznym świetle wyglądają tak sobie. Nawet do oprogramowania trudno się przyczepić, bo o ile do modyfikacji wdrożonych przez producenta można mieć pewne zastrzeżenia, o tyle są one powierzchowne, a pod spodem czeka na nas czysty Android.

Nothing Phone (2) - test
Ale są też obszary, gdzie ewidentnie brakuje szlifu, jakiego oczekiwałbym od telefonu z górnej półki. Autorskie modyfikacje interfejsu wprowadzone przez producenta nie są ani funkcjonalne, ani czytelne, głośniki stereo grają przeciętnie, a zdjęcia wykonane aparatem ultraszerokim wyglądają fatalnie na dowolnym ekranie większym niż 8”. Nie jestem też przekonany co do sensu użycia procesora o fabrycznie ograniczonej wydajności. Wiecie, nie są to może wady poważne, ale kontrastują z wizerunkiem smartfona klasy premium.

Nothing Phone (2) - test
No i tu jest pies pogrzebany, bo o ile nie mam wątpliwości, że Nothing Phone (2) jest świetnym smartfonem, o tyle w cenie 3290 zł raczej nie byłbym moim pierwszym wyborem. Dość powiedzieć, że za podobne pieniądze znajdziemy w sklepach m.in. Samsunga Galaxy S23, ASUSa Zenfone’a 9 czy Xiaomi POCO F5 Pro. Ba testowany niedawno OnePlus Nord 3 jest wyraźnie tańszy, a potrafi dotrzymać kroku bohaterowi dzisiejszego testu pod niemal każdym względem.
Żaden z tych smartfonów nie sprawi jednak, że będziecie wyróżniać się na ulicy, a Nothing Phone (2) jak najbardziej. Jeśli więc styl i indywidualny charakter są dla Was równie istotne, co parametry techniczne, to mam dobrą wiadomość – chyba właśnie znaleźliście telefon dla siebie ?

Ocena końcowa: 8/10


Plusy:
  • Unikalny design
  • Wysoka jakość wykonania
  • Wysoka wydajność
  • Wyświetlacz o bardzo dobrych parametrach
  • Dobra jakość zdjęć i filmów za dnia
  • Bardzo dobre zdjęcia makro
  • Czysty Android
  • Obietnica czterech lat wsparcia producenta
  • Ładowanie bezprzewodowe

Minusy:
  • Autorskie elementy interfejsu wyglądają niechlujnie
  • Podświetlenie Glyph wygląda ciekawie, ale jest mało praktyczne
  • Przeciętna jakość dźwięku z głośników stereo
  • Kiepska korekcja wad optyki aparatu ultraszerokokątnego
  • Nieco wygórowana cena

Smartfona do testów udostępniła firma Nothing.

Statki Żeglugi Augustowskiej przewiozły w sezonie blisko 100 tys. osóbStatki Żeglugi Augustowskiej przewiozły w sezonie blisko 100 tys. osób

24.09.2023 16:23


- Ten sezon był dla nas dobry. Mieliśmy wyjątkowo ciepłe lato i ciągle jest ciepło. Ludzie nadal korzystają z naszych usług - powiedział Aleksandrowicz.

Właściciele Żeglugi Augustowskiej uważają, że liczba przewiezionych w tym roku pasażerów to...

Tagi: GUS, CCC, Lato, Statki
Źródło: www.radio.bialystok.pl

reklama
player+